Felietony

Abażur na głowie

| 4 minuty czytania | 829 odsłon

Krzysztof Mroziewicz w nowej swojej nowej książce „Teatr wspaniały” pisze: „Widziałem ponad dwa tysiące spektakli teatralnych i dwa z nich zapamiętałem jako arcydzieła”. Miałam więcej szczęścia. W jeden wieczór oglądnęłam dwa wspaniałe przedstawienia, otwierające Festiwal Teatru na Faktach.

Czwartą edycję pokazów teatru non fiction Jarosław Fret rozpoczął słowami: „Głowa każe mi mówić sercemc. Faktycznie, rzeczywistość potrafi być dziś bardziej poruszająca, duszeszczypatielnaja (szczypiąca duszę) niż fikcja. Przy okazji szef Instytutu Grotowskiego porównał teatr do wielkich wynalazków ludzkości, takich jak demokracja (jak wiadomo, teraz w cywilizacyjnym kryzysie, z przerażenia postanowiłam do ochłonięcia nie pisać o sutenerach, a nawet nie śledzić tego, w którym kierunku idą „następne kroki historii”). 

Wróćmy więc do teatru: „Sztuka musi szukać nowych środków wyrazu”, słyszę od lat osiemdziesiątych. Jednym z efektów takich poszukiwań stał się przełom multimedialny. Jednak publiczność przywykła już do tego, że obrazy filmowe są niemal stałym elementem przedstawień, często zmyślnie powiększają grę aktorów. Tego wieczoru spodziewałam się reportażu w teatrze, a nie nowatorstwa, zresztą po tytule „Szpieg z krainy głuchych” niewiele sobie obiecywałam. A zobaczyłam nowy środek wyrazu: grę językiem migowym, wypowiadanym głośno przez tłumaczkę. Ona była poza sceną, była głosem. W „Szpiegu” jest wszystko: sens, ruch, dźwięk, głos, światło, przedmiot. Efekt. 

Poznajemy kilka mikrohistorii, których doświadczają osoby głuche: wezwij karetkę pogotowia do umierającego ojca. Naucz się pisania w szkole integracyjnej.  Fantastyczni aktorzy: Edyta Kozub (jedyna polska artystka Visual Vernacular) i Marek Śmietana mają do dyspozycji jedynie ruch, Lukas Wojcicki także mówi i rapuje. Zatrzymajmy się przy ruchu (!). Aktorzy miganie zmieniają w pantomimę. Komunikują tak jak niegdyś we Wrocławiu najlepsi aktorzy Henryka Tomaszewskiego. Tłumaczka – o krystalicznym głosie – dopowiada. Trójka performerów świetnie tańczy. No właśnie, perfekcyjnie zgrani w ruchu wizualizują każdy dźwięk. Na żywo zagrali Dominik Ossowski (na perkusji) i Mikołaj Poncyliusz (na gitarze). Jak można tak dopracować wspólny taniec, jeśli nie słyszy się muzyki? Oglądając spektakl, trudno sobie wyobrazić. Uświadomiła mi to dopiero dyskusja po przedstawieniu, rozmowa była tłumaczona z języka migowego na język foniczny. Zresztą byłam jak niewierny Tomasz, bo w czasie spektaklu granice między słyszącymi i niesłyszącymi zacierają się. Wyżyny aktorstwa.

Oszczędna scenografia jest typowa dla całego Festiwalu Teatru na Faktach, stoły i krzesła, drobne przedmioty, nic więcej. W „Szpiegu” nawet zwykły abażur znaczy. Czym jest szklany sufit wobec materiałowego abażura na głowie? Naucz się czytania i pisania słowa „abażur”.

Sztuka społecznie zaangażowana (nie boję się tego wyszydzanego określenia) chętnie wypowiada dezyderaty: głusi mają prawo do równości wobec prawa; albo uświadom sobie, co to jest „dinner talk syndrom” (siedzisz, a jakby cię nie było). W finale Autorzy performansu wciągają widownię do zamanifestowania apelów równościowych.

Intensywny przekaz tego krótkiego przedstawienia wzmacniają cytaty z książki „Głusza” Anny Goc. XIX-wieczne koncepcje naprawiania świata poprzez wielkie kongresy, na przykład kobiet z wyższym wykształceniem, syjonistów, a także ludzi głuchych. Z tą różnicą, że te kongresy, chętnie opisywane przez ówczesną prasę, skupiały ludzi, których dotyczyły, z wyjątkiem kongresu głuchoniemych w Mediolanie. Wśród jego uczestników znalazły się zaledwie trzy osoby niesłyszące. Wtedy wymyślono, że w szkole nie powinno być języka migowego. Był rok 1880. Humanizm wymaga ciągłych rewizji.  

Dzięki „Szpieg z krainy głuchych” można usłyszeć głos ludzi, którzy nie mogą posługiwać się językiem fonicznym. Można zobaczyć na scenie prawdziwie nowy środek wyrazu. Adekwatnie do dwóch języków oklaski były podwójne: miganie i zwykle brawa.

Z podziwu zostałam bez słów. 

Urszula Glensk

Urszula Glensk