Jedna z Techno-wizjonerek wydobywa się z kokonu własnego, starego ciała. Przekształca się. Zyskuje nową skórę, zresztą natychmiast także i ją próbuje naprawić, lepiej dopasować (w antyutopii chirurgia jest po prostu szyciem). Długo zastanawiałam się, czy tę postać gra Anna Nabiałkowska, aktorka Henryka Tomaszewskiego.
„Nowy wspaniały świat” – najnowszy spektakl Wrocławskiego Teatru Pantomimy – nie jest wizualną adaptacją powieści Aldousa Huxleya. Maniera przywoływania znanych tytułów i osnuwania na nich własnych opowieści stała się modą teatralną ostatniej dekady. Wyglądam końca tej tendencji, mającej wiele z chwytu marketingowego. Reżyserzy niepotrzebnie stroją się w cudze łaszki.
Przyznam jednak, że pierwsze sceny spektaklu wyreżyserowanego przez Annę Obszańską są jak z huxleyowskiego „Ośrodka Rozrodu i Warunkowania” – lodowate światło, białe kitle, mierzenie parametrów. Reżyserka wykorzystała koncept antyutopii i nadała jej współczesny wymiar. Pokazała tresowanie ciała: medyczne iluzje, farmakologiczny raj i siłownię jako źródło ekstazy i udręki. Bohaterowie kupują oddechy, subskrybują płuca, prompterują mózgi, podchodzą do lekomatu po swoją somę. W powieści Huxleya to narkotyczny lek na niepogodzenie z rzeczywistością.
Przedstawienie może wciągać lub nudzić. Fryc, który siedział po mojej lewej stronie, narzekał: „nie wkręca mnie”; Milan (po prawej) egzaltował się kolejnymi scenami, a po spektaklu ogłosił: „nareszcie pantomima nie udaje teatru dramatycznego. Świetne!”. Byłam w środku. Trochę doceniając ruchomy obraz i jego koncepty, trochę nudząc się powtarzalnością, dłużyznami, no i brakiem akcji, czy po prostu fabuły.
Ale należę do widzów skażonych. Skażonych pamięcią tego, co robił Henryk Tomaszewski. Gdy Tomaszewski wystawiał „Akcję – sen nocy letniej” potrafił przedstawić wszystkie perypetie kochanków Szekspira. Widać było, kiedy Puk używał swoich tajemniczych mikstur i dlaczego to robił, widać było motyla latającego w lesie ateńskim. Innymi słowy: jest scena i sekwencja, jest zdarzenie i akcja. Historia się rozwija, ma początek, rozwinięcie i zakończenie. Precyzyjna opowieść trzyma w napięciu. Dzieje się historia.
W pantomimicznej wersji „Nowego wspaniałego świata” nie dostrzegam spójnej opowieści, tylko tematyczny zbiór ruchomych obrazów. Archipelag efektownych scen. Zamiast akcji jest filozofia. Filozofia ciała i cielesności wraz ze wszystkimi obietnicami, naprężeniami, wyścigami, jakie podpowiadają trenerzy, technologia i medycyna razem wzięte. Prawdziwa antyutopia marzenia o wiecznej młodości i herosowej sprawności.
Sceny są wspaniale zagrane. Wędrująca hybryda o czterech nogach; ciało w elektrowstrząsowych drgawkach; biegacze na szczudłach i na bieżni; czy akrobatyczne figury grupowe robią imponujące wrażenie i uruchamiają wyobraźnię. Muzyka (Małgorzata Penkalla) i światło (Jędrzej Jęcikowski) dodają efektu. Są dobrze przemyślane. Znaczą.
W piekielnych światłach aktorzy stają się jak figury z Hieronima Boscha. Siłownia wygląda jak galery napędzane niewolniczą pracą. Ćwicząc Techno-wizjonerzy sami stają się urządzeniami do ćwiczeń – zauważył Milan, gdy ja skoncentrowana byłam na akrobatyczności figur.
Sceny są jednak przydługie, nie mogą się skończyć, uporczywa repetycja szkodzi sile wyrazu. Szczególnie ostatni obraz „taśmy życia” traci na wymowie przez powtarzalność. Każdy ma tylko jedną śmierć. Nawet w antyutopii. Nie trzeba powtarzać.
Wrócę jeszcze do pantomimy „skażonej” obrazami Mistrza. Jedna z Techno-wizjonerek wydobywa się z kokonu własnego, starego ciała. Przekształca się. Zyskuje nową skórę, zresztą natychmiast także i ją próbuje naprawić, lepiej dopasować (w antyutopii chirurgia jest po prostu szyciem). Długo zastanawiałam się, czy tę postać gra Anna Nabiałkowska, aktorka Henryka Tomaszewskiego. Liczyłam, kalkulowałam i stwierdziłam, że to niemożliwe, żeby ta giętka, smukła postać mogła być tą samą aktorką, która grała jeszcze w „Akcji – sen nocy letniej”, wystawionej w roku 1987. Wychowanka Tomaszewskiego!? To niemożliwe… A może jednak… Charakterystyczny ruch zdradzał dawną szkołę – jakby tej istoty nie dotyczyły zasady dynamiki Newtona. Po spektaklu najbardziej interesowało mnie, kim jest Techno-wizjonerka 3. Tak! Wybitna artystka teatru pantomimy Anna Nabiałkowska. Aktorka ruchu, która obywa się bez słów. Jakby każdy ruch jej ciała był osobną sylabą.
W tym spektaklu o medycznej antyutopii, zupełnie wbrew przesłaniu, widzę moc przekraczania czasu, siłę trwania i kontynuacji. Znajduję to, czego uporczywie szukają bohaterowie „Nowego wspaniałego świata”, pompując, licząc, wyciągając lub wciągając.
Czasem sztuka prowadzi nas nie tam, gdzie chce, ale tam, gdzie my chcemy.
Urszula Glensk