Społeczeństwo Kataru należy do najbogatszych na świecie. Za pieniądze można podobno mieć wszystko, nawet niewolników.
W czasach Platona co czwarty człowiek na świecie był niewolnikiem. Filozof jest przywoływany w różnych kontekstach, ale nie słynął z obrony rabów. Nie zawracał sobie nimi głowy. Byli niewidzialni. Obywatele Hellady mieli wielu poddanych posługiwaczy. Rozporządzali nimi według własnej woli.
Uczeń Platona – Arystoteles miał „ponoć” trzynastu niewolników (przypomina Magdalena Środa). „Ponoć”, bo mogło być ich mniej lub więcej, kto by dokładnie liczył. Do dziś każdy podręcznik teorii literatury zaczyna się od „Poetyki” Arystotelesa. Mniej chętnie cytuje się wywody filozofa na temat braku rozumu niewolników i ich naturalnej predyspozycji do bycia podporządkowanym wobec tych, którzy mają i ciało, i rozum, i duszę.
Nawet bogowie greccy mieli swoich niewolników, co pokazuje antyczna komedia „Żaby” Arystofanesa, w której Dionizos dialoguje ze swoim niewolnikiem Ksantiasem.
„Złote czasy” kultury i cywilizacji, w których przede wszystkim widzimy dobrostan i siłę ludzkich możliwości, zwykle mają w tle zdominowanych i zmuszonych do niewolniczej pracy ludzi. Bezimiennych i bezgłośnych. Dzieje państw europejskich? W Wielkiej Brytanii zakazano niewolnictwa w roku 1807, a to i tak o czterdzieści lat wcześniej niż we Francji, która prawo niewolnicze zniosła w roku 1848. Wcześniej Code Noir pozwalał na bezkarne zabicie, okaleczenie, no i oczywiście oznakowanie zniewolonych, których jedyną właściwością było to, że stanowili własność innych. Jean-Jacques Rousseau, tak chętnie cytowany w sprawach wychowania młodzieży, nie zająknął się na temat „niewidzialnych”.
Mickiewicz w „Panu Tadeuszu” upominał się o „uznanie chłopa równym”, ale nie zmieniało to losu wyrobników pańszczyźnianych, którzy do roku 1864 nie mogli opuszczać miejsca pracy, czyli miejsca życia. Podobnie jak inni niewolnicy, pozostawali poza systemem społecznym, a miarą ich możliwości była decyzja pana i właściciela folwarku.
W Holandii zakazano posiadania niewolników w 1863 roku, ale jeśli przyglądnąć się życiorysowi prominentnego profesora Christiana Snoucka Hurgronje (1857–1936), rektora Uniwersytetu w Lejdzie i badacza orientu, to okaże się, że badacz kupił sobie niewolnicę w Etiopii, już w czasie kiedy oficjalnie proceder ten był zabroniony. Z listów Hurgronje wynika, że kupiona kobieta mieszkała w jego domu, a jej służba obejmowała także sypialnię. Zapewne miał się za dobroczyńcę i patrzył na nią jak na wybrankę losu, że może żyć w dobrobycie, a nie w „stanie dzikości” i nędzy. Wyrażał też zadowolenie, że niewolnica z Etiopii „nie wykazuje żadnych nieprzyjemnych cech charakterystycznych, o które podejrzewa się jej rasę” (cytuję za Jerzym Kochem).
Z czasem niewolnictwo przeistoczyło się w dyskryminację. Kiedy ogląda się Stany Zjednoczone lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku w dokumentalnym filmie Raoula Pecka „Nie jestem twoim murzynem”, widać dwie Ameryki. Elegancja, postęp techniczny, ogłada w najmniejszym stopniu nie przeszkadzały dyskryminacji, wyzyskowi i strukturalnej przemocy. Demokracja amerykańska ukonstytuowana została na wykluczeniu, które wciąż daje o sobie znać.
Przelatuję przez różne przykłady relacji między światem uprzywilejowanym a zniewolonym. Łatwo jest coś wypominać komuś innemu, w dodatku gdy wiadomo, że się nie obrazi. Platon mógłby się ewentualnie obrazić na mnie za egzamin z filozofii, podczas którego wyjątkowo mętnie mówiłam o jego koncepcji dualizmu.
Niewolnictwo to nie jest tylko sprawa historyczna. Obojętnie jak mocno nie zamkniemy oczu na wyzysk, który bywa źródłem naszych korzyści. Obojętnie, czy przesypując do ekspresu kawę zadajemy sobie pytanie, kto zbierał aromatyczne ziarna i jakie wynagrodzenie otrzymał za swoją pracę. Albo kto i w jakich warunkach szył t-shirt, który kupujemy za czterdzieści złotych.
Publiczność europejska właśnie wypełnia stadiony w Katarze – wyglądające jak śmietanowe torty. W ciągu dziesięciu lat zbudowano tam osiem gigantycznych aren piłkarskich i całą infrastrukturę do obsługi kibiców wraz z lotniskiem, metrem, kilometrami dróg, hotelami, ba! całym nowym miastem. Do pustynnego i ekstremalnie bogatego kraju sprowadzono sto tysięcy robotników z ubogich państw – z Pakistanu, Sri Lanki, Bangladeszu, Nepalu i Indii. Aby dostać pracę w Katarze, robotnicy musieli zapłacić „wpisowe”, zwykle nie mniejsze niż tysiąc euro. Przyjechali, żeby pracować za jedno euro na godzinę. Dniówki zwykle trwały po dwanaście godzin. Skwar. W saunie temperatura bywa niższa. Warunki zamieszkania – kontenery z gęsto ustawionymi łóżkami. Kto nie wytrzymywał, mógł popełnić samobójstwo, ale nie mógł wrócić do swojego domu. Robotnicy nie mogli przerwać kontraktu, bo zostali objęci kafalą, czyli systemem, zgodnie z którym każdy zatrudniany migrant musi mieć swojego opiekuna i bez jego pisemnej zgody nie może opuścić miejsca pracy. Kafala jest usankcjonowana prawnie w Katarze i kilku innych krajach arabskich. Ludzie z krajów nędzy starali się o pracę, aby poprawić swoje życie, a wpadli w przymusowe zatrudnienie. Wszystko w świetle prawa. Warunki pracy w Katarze przy budowie stadionów były katorżnicze. Donosiły o tym wiarygodne media od lat pokazując twarze migrantów-robotników budowlanych, którzy popełnili samobójstwo. Rok przed rozpoczęciem rozgrywek w „The Guardian” dokładnie opisany został proceder i oszacowana została liczba śmiertelnych ofiar budowy stadionów – 6500 migrantów. Zmarli na skutek wyczerpania. W piśmie medycznym „Cardiology Journal” przeanalizowano przyczyny śmierci 1300 nepalskich pracowników w Katarze. Autorzy uznali, że śmierć młodych mężczyzn była spowodowana intensywną ekspozycją na słońce i udarem cieplnym. Human Rights Watch od lat informowała o nadużyciach wobec pracowników budowlanych zatrudnionych w niewolniczych warunkach przy budowie infrastruktury Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej 2022.
Nadszedł więc czas „wspaniałej rywalizacji”, „święta piłki nożnej”, aplauzu na trybunach koronkowych budowli. Katar wzbogaci się wizytą ponad miliona kibiców piłkarskich z całego świata, jak niegdyś wzbogaciły się Liverpool i Bristol na handlu niewolnikami.
Zapraszamy do teatru piłkarskiego. Nic nowego panowie. Za zabicie niewolnika nigdy nie było kary.
Urszula Glensk