Felietony

Karna

| 17 minut czytania | 330 odsłon

Andrzejowi Babkiewiczowi w podziękowaniu za jego pracę translatorską

Już za chwilę koniec sezonu.
Trzeba odpocząć. Trzeba wziąć się za siebie. Zająć się sobą, a nie pracą.
Tylko jak zająć się sobą? Jak odpoczywać, żeby czuć się wypoczętym? Czym zająć myśli, żeby nie krążyły wokół pracy ​​ a przynosiły pożytek? Polecam poczytać Mahabharatę.

W Mahabharacie jest napisane, że jeśli czegoś nie ma w Mahabharacie, to nie ma tego nigdzie. Liczący sobie grubo ponad dwa tysiące lat i osiemnaście ogromnych ksiąg staroindyjski epos to jednocześnie księga religijna, kodeks prawny i ogromny traktat filozoficzny ​​ a przede wszystkim historia, która swoim skomplikowaniem fabularnym i efektownością narracji przypomina skrzyżowanie Iliady z Dragon Ballem

Można też oczywiście obejrzeć Mahabharatę[1], ale polecam poczytać jest kilka polskich streszczeń, które pozwalają przynajmniej na zapoznanie się z fabułą eposu i to nawet szczegółowo[2], a już niedługo (nie ogłoszono jeszcze daty, ale chodzą słuchy, że już bliżej niż dalej) wydane zostanie dokładne tłumaczenie sześciu środkowych ksiąg dzieła tak zwanej Księgi Wojny, część z tekstu jest już zresztą dostępna w internecie[3]. Polecam więc mieć na uwadze moment, kiedy w księgarniach pojawią się Księgi Wojny albo już teraz poczytać streszczenia. 

Jednym z bohaterów Mahabharaty jest Karna najtragiczniejsza postać, jaką stworzyła literatura, człowiek, który wszystko robi najlepiej jak umie, jest świetnym wojownikiem i podejmuje walkę, choć wie, że jest skazany na porażkę.

Główny wątek Mahabharaty dotyczy konfliktu w rodzinie królewskiej synowie króla Pandu, pięciu braci Pandawów zostało pozbawionych prawa do dziedzictwa ich ojca. Zamiast nich na tronie ma zasiąść książę Durjodhana, ich kuzyn. Zatargi po obu stronach prowadzą do wojny, w której wyginąć ma większość ludzkości. Oto bowiem Matka Ziemia przyszła po pomoc do Pana Wisznu, skarżąc się na ludzi. Mówiła, że jej zasoby są traktowane zbyt lekkomyślnie, jej ciało zanieczyszczane i nie ma siły dźwigać już takiej ilości tych demolujących ją stworzonek, tym bardziej, że nic, tylko się zbroją, przez co stają się jeszcze ciężsi. Pan Wisznu obiecał Matce Ziemi coś zaradzić i narodził się jako Kryszna, książę w rodzie Jadawów, spokrewnionych z matką Pandawów. Tam zajął się podżeganiem do wojny, w której naprzeciwko siebie stanęli wszyscy najpotężniejsi bohaterowie – jedni po stronie księcia Durjodhany, drudzy po wygnanych synów króla Pandu.

Należy wspomnieć, że synowie króla Pandu nie są „biologicznymi synami króla Pandu. Pandu nie mógł spłodzić potomków od czasu, gdy w polowaniu zabił jelenia w rui. Umierający jeleń przeklął go – Pandu umrze, jeśli choćby spróbuje podjąć się stosunku seksualnego – straszna perspektywa dla dziedzica indyjskiej dynastii. Pandawowie urodzili się w wyniku interwencji bogów. Ich matka, Kunti, kuzynka Kryszny, znała tajemną mantrę, która pozwalała na wezwanie kogoś z panteonu, by zstąpił z niebios i obdarzył ją dzieckiem. Bóg Prawa spłodził najstarszego Judhisztirę, bóg wiatru wiecznie głodnego siłacza Bhimę, król bogów Indra – Ardźunę, po czym obdarowała mantrą drugą żonę Pandu, której boscy bliźniacy Aświnowie dali Nakulę i Sahadewę. 

Ta piątka braci to główni bohaterowie eposu – kochają się jak pięć palców u jednej dłoni,  po ich stronie jest racja – zarówno ludzie jak i wszystkie inne istoty pragną, by najstarszy Pandawa, Judhisztira, syn Dharmy, boga Prawa, zasiadł w końcu na tronie jako król Prawa, Dharmaradża – to pod którego panowaniem resztka ludzkości przygotuje się na nadchodzący ciemny wiek. W walce, po stronie braci Pandawów staje Kryszna – a tam gdzie Kryszna, tam racja i zwycięstwo.

Po stronie księcia Durjodhany staje zaś Karna.
Karna też jest synem jednego z bogów – matka Pandawów, Kunti, dostała mantrę za zasługi w służbie, którą odbyła jako nastolatka. Nie wierzyła w jej działanie. Użyła jej, wzywając boga słońca, Surję. Kiedy pojawił się przed nią, była przerażona. Jeszcze bardziej się przeraziła, gdy Surja powiedział, że nie może teraz po prostu zostawić jej w spokoju. Jeśli wezwany mantrą wróci do nieba i nie da młodocianej księżniczce dziecka, inni bogowie go wyśmieją. Płodzi więc Karnę, który rodzi się wkrótce, cały w naturalnej zbroi, która świeci się na złoto i nie przepuszcza pocisków. Przerażonej, nastoletniej matce pozostaje tylko włożyć Karnę do trzcinowego koszyka  i puścić go w dół Gangesu (tak, również tu jest ten motyw). 

Karna nie miał łatwych początków.
Podczas gdy królewskie dzieci – Pandawowie i książę Durjodhana – uczyły się u najlepszego z mistrzów sztuki walki, Dronaczarji, on, jako wyłowiony przez woźnicę Adhiradhę mieszaniec kastowy, nie miał dostępu do takiej edukacji. Poszedł więc szukać mistrza, który przewyższał Dronaczarję. Jego wybór padł na słynnego Paraśuramę, starego bramina, dzierżącego topór wojownika, który uczył się walczyć od samego Sziwy. Paraśurama znał mantrę, która wyzwalała broń znaną jako Brahmastra, niszczycielska eksplozja wywołującą ogień tysiąca słońc, która wypalała ziemię czyniąc ją niezdatną do użytku na dwanaście lat albo dłużej, a raz rzucona jest niemożliwa do zatrzymania. Karna chciał poznać jej sekret, poprosił Paraśuramę o przyjęcie go na nauki. Bramin jednak przyjmował na nauki tylko braminów – a Karna był mieszańcem. Skłamał jednak i został przyjęty jako uczeń i asystent. 

Był jednym z najlepszych akolitów, jakich kiedykolwiek trenował Paraśurama – niezrównany we włóczni i łuku, na polu walki wzbudzał strach połyskującą, nieprzenikliwą zbroją, w której się urodził i która przez lata rosła razem z nim. W końcu Paraśurama zdradził Karnie sekretną mantrę niszczycielskiej broni. Wypowiedzieć ją mógł tylko człowiek o czystym sercu – ale Karna niemal już oczyścił swoje serce i nie chciał jej używać, dowiadując się przy Paraśuramie więcej, niż kiedykolwiek się spodziewał. Kochał swojego mistrza i pragnął uczyć się dalej. 

Podczas jednej z leśnych wędrówek Karna i Paraśurama zatrzymali się na popas. Starzec przysnął z głową na kolanach ucznia – wtem spomiędzy korzeni wypełzł ogromny skorpion i zaczął atakować nogę Karny. Młodzieniec mógł go przepłoszyć, jednak postanowił nie ruszać nogą, by nie zbudzić swojego nauczyciela. Skorpion zaczął go kąsać – ten jednak nie reagował, chcąc pozwolić mistrzowi na spokojny odpoczynek.

Nie został nagrodzony za swoje poświęcenie.
Gdy Paraśurama się obudził i dostrzegł krew na nogach Karny, powiedział, że żaden bramin nie wytrzymałby takiego bólu bez krzyku i wierzgania nogami – wniosek z tego taki, że Karna nie może być braminem, oszukał go i niech będzie przeklęty. Niech w ostatniej chwili, gdy w końcu będzie walczył z równym sobie przeciwnikiem, zapomni mantry wzywającej niszczycielską Brahmastrę. 

Karna chciał dobrze, a wyszło jak zwykle.
Wrócił do domu i szybko zdobył sobie sławę niezrównanego wojownika. Kiedy ogłoszono turniej o rękę pięknej księżniczki Draupadi ruszył, by spróbować szczęścia. Księżniczka jednak osobiście nie dopuściła go do udziału w konkursie, wyśmiewając jego pochodzenie. 

A wiecie kto wygrał konkurs? Królewski syn, Ardżuna, środkowy z braci Pandawów, najlepszy przyjaciel Kryszny. Nie dziwi więc, że Karna w wielkiej wojnie rodu Bharatów staje po stronie księcia Durjhodhany, obiecując sobie, ze kiedyś stoczy pojedynek z Ardżuną. 

By zapewnić sobie przychylność bogów Karna złożył obietnicę, że nigdy nie odmówi prośbie bramina. Indra, król bogów, a prywatnie ojciec Ardżuny, zjawia się więc pewnego dnia przed Karną w przebraniu bramina i składa przed nim prośbę – domaga się połyskującej, nieprzenikliwej zbroi, w której urodził się wojownik. Ten, nie chcąc złamać danego słowa – bierze nóż i oddziela od siebie zbroję kawałek po kawałku, towarzyszy temu ogromny ból i utrata krwi. Tym razem został jednak nagrodzony – Indra pod wrażeniem ofiary bohatera daje mu boską włócznię Śakti, której można użyć tylko raz, jednak gwarantuje ona śmierć przeciwnika. 

Osłabiony Karna staje do walki na polu Kuruksztery w armii księcia Durjodhany, razem z najważniejszymi bohaterami swoich czasów. Ramię w ramię z nim walczyć ma sam mistrz Dronaczarja ze swoim synem Aśwattamanem, słynny bramin Krypa, a nawet stryjeczny dziadek Durjodhany i Pandawów – legendarny wojownik Bhiszma. 

Bhiszma jest absolutnie największym z herosów walczących w wojnie Bharatów. Starzec, któremu nikt nie może się równać w walce na rydwanach, który doszedł w dyscyplinie duchowej do tego, że może wybrać moment swojej śmierci, przypomina Gandalfa Szarego na sterydach. Bhiszma jest najbardziej honorowym, najszlachetniejszym, najbardziej imponującym członkiem królewskiego rodu. 

Bhiszma nie lubi Karny. Mówi, że nie będzie walczył w szeregu z mieszańcem kastowym. Książę Durjodhana staje przed trudnym wyborem, nie zastanawia się jednak długo i wysyła do boju legendarnego wojownika, chlubę swojego rodu, wstrzymując Karnę w obozie. 

Niesprawiedliwości ciągną się za Karną.
Włócznię Indry, którą chciał zabić Ardżunę, zużywa na Ghatotkaczę, pół-demona, który stał po stronie Pandawów i siał popłoch w szeregach ich przeciwników – a kiedy wreszcie starł się z Ardżuną, zgodnie z klątwą swojego mistrza zapomniał mantry wzywającej eksplozję tysiąca słońc, na dodatek jego rydwan grzęźnie w ziemi. Karna odchodzi ze świata w sposób niegodny wojownika, raniony strzałą z łuku Gandiva, wypuszczoną przez przeciwnika na osobiste polecenie najwyższego boga, Kryszny.

A przecież mogło być inaczej.
Tuż przed wybuchem wojny Kryszna wyjeżdżał ze stolicy, Hastinapury. Po drodze spotkał Karnę i zaprosił go do swojego rydwanu. To wówczas bohater dowiedział się, że wcale nie jest mieszańcem kastowym, a czystej krwi rycerzem, synem Kunti, a co za tym idzie starszym bratem Pandawów. Najwyższy bóg zdradził mu również, że jeśli porzuci stronnictwo księcia Durjodhany i przejdzie na stronę swoich braci, tron będzie prawnie należał do niego i Judhisztira, Bhima, Nakula i Sahadewa, a nawet Ardżuna będą mu posłuszni jako najstarszemu. 

Karna odmówił zaszczytów.
Uważał się za syna woźnicy, który w pocie czoła łożył na jego wychowanie. Poświęcenie, z jakim pracował dla niego przyszywany ojciec uderzyło go zresztą znacznie mocniej teraz, gdy dowiedział się, że Adhiradha nie był jego „biologicznym” synem. Ta ofiara znaczyła dla niego znacznie więcej niż pochodzenie z łona matki, która zostawiła go po urodzeniu, nie czuł pokrewieństwa z Pandawami, ani ich sprawą. Ani Kunti, ani pięciu braci nigdy nie okazali mu zainteresowania, nie mówiąc o miłości – on więc nie skłoni się ku nim teraz, kiedy wojna ma rozstrzygnąć o tym, komu przypadnie tron i Pandawom mogą przydać się jego umiejętności bojowe. 

Poza tym, był przyjacielem księcia Durjodhany – kiedy wszyscy gardzili nim jako mieszańcem, to właśnie książę wyciągnął do niego rękę. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie – a w biedzie i słabości Karna mógł liczyć tylko na niego. Dlatego właśnie, choć wiedział, że gdzie Kryszna, tam zwycięstwo, a armia Durjodhany nie ma szans przeciwko braciom, w których szeregach walczy najwyższy bóg – postanowił pozostać przy przyjacielu, składając swoje życie w ofierze beznadziejnej sprawie. 

Szlachetny człowiek wybrał stronę przyjaciela, który stał przy nim w potrzebie i ojca, który go przygarnął. 

Wybrał jednak wbrew woli Kryszny – a zatem wybrał śmierć.
Gdzie bowiem Kryszna – tam prawda i zwycięstwo.
Kiedy wreszcie spotykają się związane w wymyślnych szykach wojennych armie Pandawów i wojsko księcia Durjodhany (którego imię tłumaczy się jako „trudny do pokonania”), stawką nie jest tak naprawdę tron w Hastinapurze, a walka nie dzieje się na polu Prawa, polu Kuru. 

Wojna, którą opisuje Mahabharata toczy się w każdym człowieku, gdzie codziennie naprzeciw siebie stają sumienie, wiedza, samokontrola i trudny do pokonania egoizm. Tam gdzie Kryszna, tam zwycięstwo, a pięciu braci symbolizuje kolejno odpowiedzialność, siłę witalną, odwagę[4], czystość i wiedzę, które walczą o należne w naszym życiu najwyższe miejsce, zajmowane często przez egoizm, pychę, lenistwo, chciwość, lęk – wszystkie tak samo „trudne do pokonania”.

Co jednak po stronie tych wszystkich negatywnych elementów natury ludzkiej robi poczciwy i porządny Karna? 

Karna reprezentuje dobro zaklęte po złej stronie. Jest tak samo odpowiedzialny, gorliwy, odważny, czysty i uczony, jak sami Pandawowie, jednak wszystko, co w nim dobrego, oddane jest w służbę resentymentowi. 

Karna nie umie wybaczyć matce, nie chce zrozumieć braci – trzyma się obrazu samego siebie jako wiernego przyjaciela i wdzięcznego przyszywanego syna, gdyż zasila to jego poczucie krzywdy, z którego czerpie siłę. 

Karna odzywa się w każdym z nas, kiedy postępujemy dobrze nie dlatego, że tak trzeba, ale po to, żeby móc później powiedzieć: „Ja sam byłem w porządku, ale świat jak zwykle wystawił mnie do wiatru”. 

Biedny Karna – nic mu nigdy nie wychodzi i nigdy nie wyjdzie, gdyż do wszystkiego podchodzi nie dlatego, że czuje potrzebę jakiegoś działania, tylko w celu kultywowania wizerunku ofiary niesprawiedliwości. 

Pragnie zabić Ardżunę nie dla chwały, czy obrony własnej, ale by zmazać hańbę, jaką okryła go Draupadi podczas turnieju o jej rękę. 

Idzie uczyć się u Paraśuramy, nie w celu poznania jego technik – udaje się do bramina, by wykazać światu i sobie, że wcale nie potrzebuje studiować pod kierunkiem Dronaczarji. 

Oddaje zbroje Indrze, nie dlatego, że pragnie to zrobić – obiecał dać braminom wszystko o co poproszą, więc chcąc uważać się za honorowego człowieka, zmuszony jest spełnić złożoną obietnicę. 

Nie jest to droga, którą pochwala Kryszna – ten naucza przecież Ardżunę, by nie przywiązywał się do żadnego z owoców swoich działań i szedł przez życie do przodu, bez zastanawiania się co mu przyjdzie z podejmowanej pracy, a samego Karnę próbuje nakłonić do odpuszczenia tożsamości pokrzywdzonego kastowego mieszańca i przejścia na stronę braci. Jeśli tylko Karna potrafiłby odpuścić, stałby się najszlachetniejszym z Pandawów – gdyby umiał wyrzec się wszystkiego, co zbudował na swoim poczuciu krzywdy, byłby – jak Judhisztira – ucieleśnieniem miłosiernej sprawiedliwości, znacznie silniejszy niż Bhima, piękniejszy i mądrzejszy niż Nakula i Sahadewa, ramię w ramię z Ardżuną zająłby należne sobie miejsce, jako ukochany uczeń Kryszny. 

A tam gdzie Kryszna – tam prawda i zwycięstwo. 

Radosław Stępień

[1] W sieci można trafić na zrealizowany przez BFI spektakl teatru telewizji będący rejestracją fragmentów dziewięciogodzinnego spektaklu w reżyserii Petera Brooka, a na YouTube dostępna jest większość odcinków indyjskiej adaptacji w formie telewizyjnego tasiemca.

[2]
http://tlvp.net/~b.mikolajewska/booknook/Mahabharata/

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4933873/mahabharata

[3]
https://mahabharata.ckc.uw.edu.pl/index.html

[4] Ardżuna, będąc jednocześnie wcieleniem Nary, jest też reprezentacją wieczystego i nierozerwalnego związku z człowieka z bogiem, Narajaną, którego personifikuje Kryszna. Podczas bitwy Kryszna (który przysiągł nie brać w czynnego udziału jako wojownik) jest woźnicą Ardżuny, co dopełnia symbolicznego obrazu.

Radosław Stępień