Felietony

Krzyczcie teraz

| 5 minut czytania | 809 odsłon

Dla rozluźnienia, gdy stupor już minął, czytam sobie na e-teatrze przedruk artykułu Macieja Strzembosza o wymownym tytule: „Najważniejsza rzecz w kulturze? Nie przeszkadzać!”, a w nim: „Resortowi w ramach korekty budżetu zabrano MILIARD złotych, a ministra zamiast protestować i mobilizować twórców, usiłuje utrzymać to w tajemnicy”.

Znacie to uczucie, gdy ogarnia Was tak wielka bezsilność, że niezauważalnie zamienia się w rozpacz i blokuje wszelkie ruchy, odcina prąd w neuronach, sprawia, że zastygacie bez czucia, w sennym stuporze? To pierwotny zwierzęcy odruch, martwota w reakcji na zagrożenie i wywołany nim stres. Wszystko płynie dookoła głowy, ale Was już w niej nie ma, patrzycie z góry, jak w filmowym ujęciu z drona, oddalającego się stopniowo kadr po kadrze, by na końcu złapać kosmiczną perspektywę. Jesteśmy małą drobinką w kosmosie, nasze działania są śmiesznostką, nasze rozczarowania pyłkiem mniejszym niż najdalsza gwiazda. Nic nie jest ważne.

Gdy w 2023 nastała prawdziwa „dobra zmiana” daleka byłam od euforii, jednak poczułam dziwny spokój, jakby od teraz rozwiała się mgła nieprzejrzystej, pełnej machinacji i antydemokratycznych wpływów polityki, która oddaliła się od ludzi, dryfując w stronę autokracji i depcząc po drodze wszystko, co niezależne, z kulturą na czele. 

Jakoś uwierzyłam łatwo, być może przez wieloletnie zmęczenie zaciskaniem pięści, że od teraz może zaczynać się proces uzdrawiania. Nie że od razu wymarzony efekt, ale stopniowa praca, dzień po dniu, ustawa po ustawie na rzecz poprawienia sytuacji w naszej polityce wewnętrznej, zagranicznej, mediach, sytuacji kobiet, no i w kulturze.

Uwierzyłam, a raczej rozpaczliwie chciałam uwierzyć, że właśnie nastają rządy profesjonalistów i specjalistów, którzy wiedzą, że władza jest służbą, wiedzą przynajmniej w większym stopniu niż ich poprzednicy. Tyle jest przecież do naprawienia!

Niepokój narastał stopniowo, bo gdy człowiek jest już tak zmęczony ciągłym staniem na warcie, nie dopuszcza do siebie myśli, że coś w co uwierzył, może nie być prawdą, niepokój więc sączył się pomału, wraz z kolejnymi brakującymi konkretami z listy „stu konkretów na 100 dni”. 

Czy zgrzeszyłam naiwnością, wybierając zupełnie niepolski optymizm zamiast uświęconego tradycją czarnowidztwa? Nie wiem. Dla tych, którzy chcieliby mi go teraz zarzucić odpowiadam, a jakie to ma znaczenie?

Nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi? Powiedział nasz wybrany premier na spotkaniu z młodzieżą w ramach Campusu Polska Przyszłości w Olsztynie. Na pytania co z sytuacją kobiet, z legalną aborcją, ze związkami partnerskimi, z tragicznie skomplikowaną sytuacją na granicy odpowiedź była więcej niż wymijająca, bo zalatująca odrobinę defensywnym rodzajem buty, jak w owym cytacie z filmu „Miś”:

„Do następnych wyborów większości w tym parlamencie dla legalnej aborcji, w pełnym tego słowa znaczeniu, nie będzie. Nie ma się co oszukiwać”.

Nie ma co się oszukiwać, Wy, którzy jak ja w całej naiwności się jeszcze oszukiwali, słyszycie? Zapytałam samą siebie słowami premiera, a zaraz za tym pytaniem spłynął na mnie pierwszy atak rozpaczliwej bezsilności.

„Instytucje kultury, w tym teatry, w wyniku transformacji ustrojowej, zmian administracyjnych i ogólnej zmiany priorytetów osób zarządzających środkami publicznymi, przeszły już daleko idące przekształcenia organizacyjne. Wystarczy porównać skalę działalności i zatrudnienia teatrów do, na przykład, urzędów. Dalsze oszczędzanie na kulturze to wyjaławianie społeczeństwa, tworzenie intelektualnej i duchowej „betonozy”.

To fragment równie rozpaczliwego jak te moje tutejsze rozważania listu Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów w sprawie skandalicznego zachowania władz miejskich, z prezydentką Agnieszką Rupniewską, startującą, wcale nie tak dawno, na to stanowisko z list Koalicyjnego Komitetu Wyborczego Koalicja Obywatelska, na czele. Urzędnicy miejscy oszczędności szukają w obchodzącym właśnie 65. rocznicę powstania, jednym z najważniejszych na mapie Śląska, teatrze. Wszystko to ku rozpaczy całego środowiska, udostępniającego listy poparcia i apele przeciwko likwidacji Teatru w Zabrzu, za to przy zadziwiającym milczeniu Ministerstwa i lokalnych polityków wyższego szczebla, który tak ochoczo krzyczeli o niszczeniu kultury przez PiS. Dziś nie mają, jak widać, nic do powiedzenia, a tym bardziej do zrobienia. A przecież taka sytuacja nie powinna w ogóle mieć miejsca w zorientowanym na rozwój świadomości społecznej i demokracji państwie! Krzyknęłam sama do siebie – do środka i wtedy dopadł mnie drugi, znajomy już jakby, atak bezsilności.

Dla rozluźnienia, gdy stupor już minął, czytam sobie na e-teatrze przedruk artykułu Macieja Strzembosza o wymownym tytule: „Najważniejsza rzecz w kulturze? Nie przeszkadzać!”, a w nim: „Resortowi w ramach korekty budżetu zabrano MILIARD złotych, a ministra zamiast protestować i mobilizować twórców, usiłuje utrzymać to w tajemnicy”.

Wciąż nie wierzę, że to prawda, może to nieprawda? Może zaraz ktoś zdementuje. Zdementuje Campus Przyszłości, prezydentkę Zabrza z KO, utratę miliarda złotych, przy milczącej zgodzie Ministry Kultury. Może, może zaraz?

Tymczasem dron oddala się, ja zastygam ze łzami złości w oczach, pięści znów mam zaciśnięte, nie ma mnie w mojej głowie, żaden mój mięsień się nie rusza, a dron spokojnie osiąga kosmiczną perspektywę. Nic. Nic nie ma znaczenia, jesteśmy tylko kurzem kosmosu. Uświadamiam sobie, że nie mam już siły. Ale gdybym ją miała powiedziałabym Wam: KRZYCZCIE TERAZ!

Małgorzata Maciejewska

Małgorzata Maciejewska