Felietony

Pull up – Terrain Ahead – odejść na drugi krąg

| 4 minuty czytania | 403 odsłon

Arlie Russell Hochschild, socjolożka analizująca epokę Trumpa w USA, twierdzi, że żyjemy w enklawach ludzi o podobnych poglądach. I widzimy głównie to, co chcemy. A możemy zobaczyć wokół siebie albo pitbulle na krótkich smyczach, ale wesołe maltańczyki.

Krąg pierwszy. Zdarzenia ostatnich tygodni przypomniały mi sytuację z połowy lat osiemdziesiątych. W starej poznańskiej kamienicy jedna z lokatorek podpisała umowę z samotną staruszką o dożywotniej opiece. Starsza pani miała tak zwany przydział na mieszkanie. Co prawda kamienica była własnością przedwojennych właścicieli, ale oni w socjalistycznym państwie w ogóle się nie liczyli i miasto dysponowało wszystkimi lokalami jak swoimi. Młoda sąsiadka z tego samego piętra postanowiła przejąć mieszkanie. W obecności urzędniczki miejskiej podpisała umowę opieki.   

Po dwóch miesiącach starsza pani zniknęła. Pojawił się komunikat policji, że jest poszukiwana. Młoda pani szybko przeniosła się do mieszkania zaginionej staruszki. Wszyscy wokół plotkowali, nikt nic nie zrobił. Pamiętam nazwisko tej zaginionej: pani Dymarska. Raz w życiu ją widziałam, szła zgarbiona w oliwkowym, ortalionowym płaszczu. Powoli jak kotek. Ta kobieta nawet nie ma swojego grobu, bo ktoś chciał przejąć jej mieszkanie. Utkwiła mi ta historia w głowie. Więc kiedy usłyszałam, że kandydat na prezydenta ma dwa mieszkania, a nie jedno (jak twierdził) i że drugie wiąże się z opieką nad starszą osobą, od razu pomyślałam o pani Dymarskiej. Kolejne odsłony historii pana Jerzego tylko potwierdziły skalę szwindlu. Z tym, że jednak dzisiejsza Polska różni się od tej z lat osiemdziesiątych i pan Jerzy zniknął, ale w DPS-ie. 

Krąg drugi. Zapytałam Studentów, co o tym wszystkim myślą. Zapisali swoje uwagi na anonimowych karteczkach: „nie chcę, by Zwierzchnikiem Sił Zbrojnych był człowiek powiązany ze środowiskami kibolskimi”; „jestem kobietą i nie chcę, aby o moim ciele decydował gangster i sutener”; „boję się życia w państwie rządzonym przez gangsterów, boję się państwa, w którym rządzi przemoc, boję się państwa, w którym nie mogę liczyć na pomoc lekarzy”; „w ustawkach nie ma honoru, w wierze nie ma miejsca na nienawiść”; „nie chcę żyć w państwie, w którym prezydent jest zakładnikiem bandytów” i tak dalej. 

Studenci bez wątpienia nie cierpią na ukąszenie prawicowe, jak nazywam (trawestując Miłosza) to, co widzę w wynikach pierwszej tury wyborów. Teraz odczuwamy lęk przed tym, że na fali prawicowo-populistycznego obłędu prezydentem Polski może zostać nowy Dyzma, z tym, że w wersji „batyrowej”.

Krąg trzeci. Arlie Russell Hochschild, socjolożka analizująca epokę Trumpa w USA, twierdzi, że żyjemy w enklawach ludzi o podobnych poglądach. I widzimy głównie to, co chcemy. A możemy zobaczyć wokół siebie albo pitbulle na krótkich smyczach, ale wesołe maltańczyki. Albo ścieżki rowerowe, albo śmieci w rowach przydrożnych. Ślepota dotyczy nie tylko tego, co „tu i teraz”, ale też tego, co Hochschild nazywa „głęboką historią”, czyli tą chętnie zapominaną, ignorowaną. Łatwo znaleźć przykłady: choćby mit o miłości Polaków do wolności i demokracji. Nie tylko powstał w romantyzmie, ale i jest romantyczny. Pozwolił naszej pamięci zbiorowej i wyobrażeniom o przeszłości wymazać skalę poparcia polskiego społeczeństwa dla cara Aleksandra II. 

W 1889 roku w Częstochowie, na jasnogórskich błoniach, stanął pomnik cara. Imponujący: prawie dziewięć metrów. Na czerwonym marmurowym cokole. Pomnik carowi zbudowało polskie społeczeństwo. Kwota potrzebna na postawienie monumentu została zebrana wśród pielgrzymów odwiedzających Jasną Górę. Ofiarodawcy zrzucili się hojnie i z naddatkiem. Na budowę nie wykorzystano całej zebranej kwoty, czyli prawie 77. tysięcy rubli (podaję za Andrzejem Chwalbą i Wojciechem Harpulą). Można było też wybrać drogiego artystę, Aleksandra Opiekuszyna, autora pomnika Puszkina w Moskwie. 

Pątnicy czcili nie tylko Czarną Madonnę, ale i Aleksandra II. Całkiem szczerze kochali cara za zacofanie. Za to, że zniósł pańszczyznę o pół wieku później niż podpowiadała logika przemian społecznych w Europie. W Niemczech ten rodzaj poddaństwa zakończył się w 1811 roku. I tak car zbawca. 

Krąg czwarty. Katastrofa czy może zdążymy „odejść na drugi krąg”? Pull up! 

Urszula Glensk

Urszula Glensk