Felietony

Rozgrzewka

| 10 minut czytania | 296 odsłon

A na rozgrzewkę zapisuję sobie pomysły, których nigdy nie napiszę, bo po co.


Pomysł na sztukę historyczną, polską:
Kaplica, czuwanie, pogrzeb. Na katafalku leży Kazimierz Wielki. Baba w chustce jedna, reszta w miniówkach. Faceci palą przed kaplicą. Kobieta dobroduszna prowadzi różaniec. Różaniec plastikowy, wyjęty z torebki, z otwieranego pudełeczka z okienkiem. Dyskretna kolejka do ubikacji, która jest w kaplicy. Ktoś nie wyłączył komórki. Dzwoni. Cicha rozmowa: Weź fakturę!
Może to wszystko na statku morskim. Kołysze Kazimierzem. Trochę śmierdzi rozkładem i morzem.
Grzmi. Idzie burza. Co można zrobić? pyta baba, a te w miniówkach, że zasłonić okna. I wstaje facet, ten od faktury, i zasłania.

Pomysł na monolog mięsny, religijny, polski:
Jem boczek. Smażę. Wkładam w chleb. Obkładam go kromkami chleba, Jezusa. Jezus w chlebie otacza usmażony boczek, kawałek świni. Mądre zwierzę, prawie jak człowiek. Ważne PRAWIE. Bo przez to PRAWIE ja jem boczek, nie boczek mnie. Jam cię stworzył, świnio. Ja, człowiek cię wyhodowałem, by zjeść ten boczek, to mięsko tłuste, które skwierczy i podskakuje na patelni. Smaruję chlebek margaryną, która obniża cholesterol. No bo kto w zdrowie inwestuje, ten nie żałuje. Smażę bez tłuszczu. Daję olej z kokosa, nigdy inny, bo to niezdrowe. Bo inne mają coś za niskie, jakiś współczynnik. Kokos nie.
Po zmartwychwstaniu będzie uczta! Dla nas, zbawionych będą kawały smażyć boczku w wielkich patelniach. Bo taki boczek niebo w gębie. Będzie skwierczało w całym raju! Chóry anielskie będą śpiewać, oporządzając świnie w rzeźni. Do piekła ściekać będzie krew!
Ptaki się patrzą, jak tak smażę. Ptaki mi zaglądają w okno. Na pewno też by boczek zjadły.
Wegetarianie będą pytać: Ale jak, Boże? Czemu boczek? Dlaczego w raju rzeźnia? Jezus spojrzy z miłością, kiwnie głową i na plantację zaprowadzi soi i grochu, ogórków, ryżu, pomidorów i innych Bogu ducha winnych osób warzywnych. Da usłyszeć, jak krzyczą, płaczą i jak proszą o zmiłowanie Pana Boga. Bo o to chodzi. Tędy droga! Przez tę przemianę, przez łzy i owszem, przez trawienie. A czasem także przez cierpienie. I was stworzenia boże jedzą, gdy w ziemi ciałem zalegniecie. I sok z was piją drzew korzenie. I roznoszone wasze szczątki w ziemi są również w pomidorach. Tłumaczy Bóg cierpliwie, głaszcząc po głowach wegetarian. Mam dla was stół osobny, patrzcie. A na nim stosy serka tofu z pomidorkami wymieszane. Lecz nie słuchajcie, co wam mają do powiedzenia pomidory. Ich czas się jeszcze nie wypełnił. Najpierw się ludźmi zajmę, zwierzętami, potem warzywa sądzić będziem. Na razie jedzcie! Przemieniajcie materię jedną w drugą. Człowiek to dobry przemieniator, pośrednik bytów, rura przemian.
I usłyszałem wiatru świst, co w okna zawiał. I tak uderzył, jakby chciał zmieść mnie, boczek, i Jezusa. Szatan w tym wietrze. Szatan szumiał. I syknął wąż, który tu krąży. I zjadłem Boga i Szatana.

Pomysł na sztukę pośmiertną, uniwersalną.
Snują się ludzie po życiu. Łażą po tunelu. Raz z tej, raz z tamtej strony światło, więc łażą w tę i we  w tę, i wpadają na siebie co rusz, bo ciemno, tylko gdzieś w dali to światło, więc są poobijani. Kto dłużej nie żyje, ten poobijany bardziej. W większości chłopi, wieśniacy. Bardzo mało innych. Ci, co nie żyją najdłużej, to już tylko siedzą albo leżą i patrzą na te światła, światełka, bańki, banieczki, plamy kolorowe i udają, że to kino.

Pomysł na sztukę nostalgiczną, wspomnieniową.
Sala lekcyjna do zajęć praktyczno-technicznych. Imadła poprzyczepiane do drewnianych stołów. Święto szkoły. Puszczają film. Stary projektor skwierczy. Obsługuje go woźny. Na białym ekranie, który rozpięto na tablicy, wyświetla się bajka. Dźwięk katastrofalny. Nie da się zrozumieć w ogóle, co mówią. Jakość obrazu słaba. W zasadzie nic nie widać, tylko jakieś kształty. Nie wolno wyjść. Trzeba być do końca. Przez całą salę, od projektora aż do tablicy przechodzi smuga światła, w której widać, jak dwóch chłopaków z pierwszej klasy wkłada trzeciemu język w imadło.

Pomysł na sztukę podróżniczą.
Idą podróżnicy. Są już niesamowicie zmęczeni i marzą o tym, jak się wygodnie ułożą, kiedy już dojdą na miejsce. I się wykąpią, i zrobią sobie gorącej herbaty, i popiszą dzienniki podróży, i będzie ekstra.
I kiedy dochodzą, to nic nie ma, tylko pokruszony beton, brudno i śmierdzi.
I odkrywają, że świat jest raczej taki właśnie niż inny.

Pomysł na sztukę o Syzyfie.
Syzyf zakochany w swoim kamieniu. Zna na pamięć jego strukturę. Zna każdą wypustkę. Zna każdy kawałek głazu na pamięć. Z zamkniętymi oczami potrafi rozpoznać, który kawałek ma teraz pod dłońmi. Ale sekwencja za każdym razem jest inna. Nie da się wtoczyć głazu dwa razy tak samo. W dodatku zmienia się pogoda,wilgoć, ciśnienie powietrza,a wszystko to wpływa przecież na reakcję kamienia z dłonią. Ściera się naskórek i twardnieje, i ściera się, i twardnieje. Nieznacznie, bo nieznacznie, ale ściera się również głaz. Dłonie Syzyfa to czują. Kiedy patrzy, jak skrzą się w słońcu drobinki, z których zbudowany jest głaz, boi się, że pewnego dnia kamień się rozsypie, a on, Syzyf, zostanie. W końcu to nie głaz dostał wieczną karę, ale Syzyf. I wtedy dopiero zacznie się męka – myśli Syzyf. Piekło się rozpęta, kiedy zniknie głaz.
Co się dzieje, gdy głaz Syzyfa spada? Wytwarza się energia, która zamienia się w ciepło, które przenika do ziemi i do atmosfery i które ogrzewa również Syzyfa. Co by się stało, gdyby Syzyf przestał? Byłoby bardziej nieruchawo, mniej energicznie i zimniej.

Pomysł na sztukę o nierobieniu niczego.
Ma wiele mądrych myśli, które szybko zapomina. I po co to? Na co? Ale znowu gdyby pamiętał, to też po co?
Godziny spędza, robiąc nic. Jak wróbel, który kica po chodniku. Jak kot, który łazi tam i z powrotem i nie dlatego, że szuka czegoś do jedzenia. Jak kura.

Nada się na motto:
Aby wskrzesić i uczcić w pamięci zakrzepłe i śpiące w ciemności popioły ludzkie.
Jan Długosz.

Pomysł na sztukę kuszącą:
Balety tancerze cuda balety tancerze cuda balety tancerze cuda
gesty pozy mimozy gesty pozy mimozy gesty pozy mimozy
światłem iluzje czary hokus mary pokus
esteci iluzjoniści piękne pęki rusz

Nieustający pomysł na sztukę o minotaurze:
Minotaur uświadamia sobie, że może stać się kim zechce, czym zechce, bo przesiadywanie w labiryncie wykształciło w nim umiejętność empatii absolutnej. To nieoczekiwana właściwość labiryntu. Dochodzi do momentu, kiedy wymyśla sam siebie i próbuje sam się w siebie wczuć, sobą się stać. Okazuje się to niemożliwe. Żeby stać się sobą, musi najpierw stać się całkiem kimś innym, porzucić siebie. Staje się więc Tezeuszem, bo on pierwszy przychodzi mu na myśl. 

To jest niesamowite, że na nieistniejących kartkach nie trzeba oszczędzać miejsca.
Można
pisać
dosłownie
słowo
pod
słowem
bez
obaw
że
coś
jest
nie
tak
można
by
tak
cały
czas
gdyby
to
nie
było
niewygodne
a
l
b
o
n
a
w
e
t
j
a
p
o
ń
s
z
c
z
y
z
n
ą

No i zrobiłem samą rozgrzewkę, a w ogóle nie zacząłem pisać.
Ale już świta powoli. Już trzeba.

Artur Pałyga

Artur Pałyga