Felietony

Słowa i pieniądze

| 7 minut czytania | 208 odsłon

Prawda nigdy nie jest ważna. Czasem ważniejsza jest plotka, pogłoska czy przypuszczenie.

Pisanie felietonów nigdy nie jest bezkarne. W ogóle pisanie czegokolwiek. Może się wydawać, że w dzisiejszych czasach ludzie już raczej nie czytają felietonów, jednak okazuje się, że to nieprawda. Pisanie ich może wpływać na Twoje dalsze losy, droga osobo pisząca. Trzeba więc zawsze przynajmniej dwa razy przemyśleć, zanim się cokolwiek napisze. 

Sam się o tym przekonałem. Można na przykład spotkać kogoś, kto będzie na Ciebie śmiertelnie urażony i oświadczy Ci przy innych ludziach, że Cię już nie lubi. Wytknie Ci jedno zdanie, które rzekomo napisałeś. Nawet jeśli się okaże, że niekoniecznie tak było, ważne że ta znana osoba powiedziała, że Cię nie lubi i zrobiła to publicznie. Wszyscy wtedy zamarli, czekając na Twoją ripostę. Prawda czy nieprawda? Napisałeś to czy nie? Odpowiedz, drogi felietonisto. 

Odpowiedziałeś, że to nieprawda. Nigdy nic takiego nie napisałeś. Ale to już nie ważne. Prawda nigdy nie jest ważna. Czasem ważniejsza jest plotka, pogłoska czy przypuszczenie. Mleko się rozlało, wszyscy usłyszeli, że osoba X już Cię nie lubi. A to ważna osoba w środowisku. I co teraz? Czy czekają Cię od dziś same nieprzespane noce? Czy może powinieneś się cieszyć, że jesteś czytany przez ważne osoby, nawet jeżeli to nie były Twoje słowa? A nawet jak nic takiego nie napisałeś, to dlaczego ta osoba pomyślała, że to ty jesteś autorem tych słów? Czy to oznacza, że tak o Tobie myślą inni? A może z jakichś powodów tak myśli tylko ta osoba? 

Czy to kolejna odsłona smutnego obrazu środowiska teatralnego, które od lat jest pogrążone w konfliktach, wzajemnej zazdrości i czasem otwartej niechęci? Środowiska, w którym często ostatecznie nie jest ważne kto, co naprawdę powiedział lub zrobił. Ważne jest tylko to, jaką zajmuje pozycję i jakie ma wpływy. Zatem to zajmowana pozycja określa często wiarygodność plotki, sugestii, czy przypuszczenia. Jak na dworze królewskim. A może to tylko sytuacja, która powinna Cię solidnie wzmocnić, bo już wiesz, że pisanie nie może być bezkarne. Nigdy. 

I w tym momencie pewnie się zastanawiacie, o jakie słowa chodzi i kim jest osoba X. Niestety nie mogę ich zapisać, ponieważ nigdy wcześniej ich nie napisałem. Wobec czego, zapisanie ich byłoby jak przyznanie się do winy. Lepiej też nie ujawniać personaliów osoby X, bo z pewnością obrazi się na mnie po raz drugi. Po co igrać z ogniem? Ktoś mógłby powiedzieć, i miałby rację, to po co o tym piszesz drogi felietonisto? Żeby nas najpierw zaciekawić, a później i tak nic nie powiedzieć? No cóż, takie jest prawo felietonisty. Nie musi pisać wszystkiego. Poza tym, powiedzenie czegoś wprost nigdy nie przynosi satysfakcji. O wiele ciekawsze jest domyślanie się. 

Przyszła mi więc do głowy taka scena:

Młody reżyser i drugi w średnim wieku, z pozycją w środowisku spotykają się na znanym festiwalu teatralnym. Młody pyta tego bardziej doświadczonego: 

—Słuchaj, Ty reżyserujesz co roku zwykle trzy, a czasem nawet cztery przedstawienia, jak Ty to robisz?

—Nudzę się, kiedy nie pracuję – odparł z rozbrajająco szczerym uśmiechem reżyser w średnim wieku. 

—Ale trzy rocznie? Jak Ty to robisz? Przecież tak się nie da. Ja robię jedno, w porywach dwa. A Ty nawet cztery i jeszcze jakieś robisz zdarzenia performatywne, muzyczne show.

—Nie mógłbym nic nie robić. Odpoczywać przez parę miesięcy to koszmar. To cały sekret. 

—Ale trzeba mieć ciągle jakiś pomysł na inscenizację, kiedy Ty to wymyślasz? To przecież wymaga czasu, namysłu – powiedział smutno młody reżyser. 

—E, to kwestia wprawy. Czasem jadę pociągiem i wpada mi pomysł na całe przedstawienie. Trzy godziny jazdy z Krakowa do Warszawy i już mam koncepcję. Moim zdaniem za długo się robi próby, mógłbym stawiać spektakl w miesiąc. Gdyby nie czas dla aktorów czy przygotowanie scenografii w pracowniach, to robiłbym szybciej. Nie zawsze musi być długi proces, jak wiesz, czego chcesz. No chyba, że nie wiesz – rzucił niedbale doświadczony reżyser. 

—Boże, jak bym tak chciał umieć… A może nie. Chyba nie chciałbym. Nie chcę tak, to nie moje, to nie ja

—Lepiej rób jedno przedstawienie rocznie, bo jak się nauczysz jak ja, to mi robotę zabierzesz – roześmiał się reżyser w średnim wieku, ukazując dwa rzędy pięknie lśniących zębów, które były tymi samymi nieskazitelnymi od dzieciństwa. 

—Albo pójdę do filmu. Tylko tam trudniej, i dłużej się czeka na premierę – powiedział smętnie młody reżyser. 

—A idź do filmu! Teraz wszyscy chcą do filmu! – niemal wykrzyknął starszy reżyser. 

—A ty nie idziesz? – rzucił z nadzieją młody.

—A po co? Tu w tym teatralnym raju mam wszystko. Nawet ostatnio mam same dobre recenzje. To po co mam się stąd ruszać? Nie jestem kamikadze – rzucił lekko reżyser, który ma ostatnio dobre recenzje. 

Młody reżyser się zamyślił. 

—Przepraszam, że pytam, ale to ile ty bierzesz za reżyserię?

Reżyser w średnim wieku się roześmiał. 

—Nie uczyli Cię na wydziale reżyserii, że o to nigdy nie pytamy kolegi?

—Teraz uczą, że można. To ile? Bo ja już pracuję trzy lata w zawodzie, a ciągle mam tyle ile za debiut. No może raz mi się udało wziąć więcej, ale ten dyrektor akurat jest empatyczny. To jak Ty robisz trzy lub cztery rocznie, plus czasem jakieś opracowanie muzyczne czy coś, to Ty wyciągasz rocznie tak pewnie z trzysta tysi, nie? 

—Nie potwierdzam, ani nie zaprzeczam. 

—A ja to tak około trzydzieści rocznie, jak wyreżyseruje przedstawienie, zrobię dwa czytania polskiej dramaturgii i jeszcze jakiś preformans. 

—Spokojnie, przyjdzie czas na twoje żniwa – powiedział z empatią starszy reżyser. 

—A jak nie przyjdzie? – zapytał z niepokojem młodszy. 

—Ja jakieś dobre słowo o Tobie szepnę. Jakiemuś dyrektorowi. Zresztą już szepnąłem. 

—Serio? I co? 

—No wiesz. On cię ceni, ale już ma cały sezon z góry ustawiony. Ja też musiałem poczekać  – rzekł z troską starszy reżyser. 

—Dzięki za dobre słowo – młody reżyser był naprawdę wdzięczny. 

—Nie ma sprawy, ja też kiedyś robiłem jeden spektakl rocznie, dwa czytania polskiej dramaturgii i jakiś performans. 

Krzysztof Szekalski

Krzysztof Szekalski