Istnieją zjawiska na styku teatru i pozateatralnej rzeczywistości, które czasem przybierają groźne oblicze. Taki jest stalking.
Czasem zaczyna się bardzo niepozornie. Sam mam takie doświadczenie, więc wiem jak niełatwo się przed tym ochronić, szczególnie jeżeli chodzi o cyberstalking. I jak cienka oraz płynna granica jest pomiędzy byciem fanem, a osobą stalkującą. Jak obecność stalkera totalnie zmienia twoje życie. I że warto od razu zgłosić stalking.
Pewien aktor z Krakowa opowiadał mi o widzce, która chodzi na jego wszystkie spektakle. Szczególnie upodobała sobie ten, w którym pojawia się w jednej ze scen rozebrany do naga. Przy okazji innej premiery widzka wkradła się na bankiet popremierowy. Podeszła do aktora i się przedstawiła. Powiedziała, że jest jego wielką fanką. Niektóre spektakle widziała już siedem, osiem razy, ale ten jeden, w którym aktor rozbiera się do naga, upodobała sobie szczególnie. „Ma pan piękne ciało”, dodała. Aktor przewrócił oczami, już znał ten ton, ten rodzaj szczególnego zainteresowania. O wiele bardziej woli to zainteresowanie, które dotyczy jego aktorstwa, a nie jego ciała. Poczuł się uprzedmiotowiony. Fanka ciągnęła dalej, że będzie nadal przychodzić na ten spektakl, bo nie wyobraża sobie już życia bez tego wyjątkowego przeżycia, jaki ten spektakl ze sobą niesie. „Co to za przeżycie?” – zapytał aktor.
Kobieta odpowiedziała mniej więcej tak: „Wie pan, byłam do niedawna w związku z młodym mężczyzną, takim jak pan. Był piękny i uroczy. Codziennie przynosił mi kwiaty. To był taki jego rytuał, nawet dostarczał mi je do mojej pracy. Nie było dnia, żebym nie dostała od niego bukietu kwiatów. Ale ta miłość była jak zderzenie ognistych planet, nie mogło trwać wiecznie. Ten nasz romans trwał niespełna rok, ale poczułam apetyt na więcej. Mam pięćdziesiąt lat, a on miał dwadzieścia trzy. To było niesamowite, jak mnie to przywróciło do życia. Teraz jestem sama”. I spojrzała na aktora znacząco. Aktor zobaczył w jej oczach jakieś szaleństwo i niezdrową podnietę. Po chwili kobieta dodała: „Powiedzieć panu jak to się skończyło? Któregoś dnia nie dostałam bukietu kwiatów. Za to przyszła do mojej pracy jego matka. Powiedziała, żebym dała spokój jej synowi. Ja na to odpowiedziałam – jakim prawem pani przychodzi do miejsca mojej pracy i mnie poucza? To nie pani sprawa. Chłopak jest już dorosły i może robić co chce. A ona mi na to, że on nie jest pełnoletni. Ma siedemnaście lat, ale wygląda na starszego. Jej syn nie pracuje, nie ma pieniędzy na te kwiaty. Po cichu podbierał swojej matce, ale ta go przyłapała. I zakręciła kurek z pieniędzmi. Wtedy jej syn napadł na pewną kobietę na ulicy. Okradł ją z pieniędzy i biżuterii, którą miała na sobie. Za skradzione pieniądze chciał kupować kolejne bukiety kwiatów. Napadnięta kobieta zgłosiła incydent na policji, która szybko namierzyła chłopaka przez monitoring. Matka wyszła, grożąc mi policją. Byłam zszokowana. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Myślałam, że on jest już dorosły. I tak to się skończyło. A pan jest bardzo dorosły, ale wygląda pan młodo”. Aktor podziękował jej za zainteresowanie i rozmowę, po czym się szybko oddalił. Powiedział mi, że czeka na kolejny set tego przedstawienia. Ta kobieta pewnie znów będzie na widowni. Dodał, że w teatrze już o tym wszyscy wiedzą i będą obserwować zachowania tej osoby. Rodzi się w nim pytanie, czy to już stalking czy jeszcze nie?
Innym razem aktor z Katowic opowiada mi o dramatycznych zdarzeniach z lat dziewięćdziesiątych. Jeden z aktorów Teatru Śląskiego miał swoją stalkerkę. Wówczas nie znano tego słowa. W polskim kodeksie karnym stalking uznaje się za przestępstwo od 6 czerwca 2011 roku. Ale już w czasach Cesarstwa Rzymskiego istniało wykroczenie zwane po łacinie adtemptata pudicitia. Znaczyło to dosłownie naruszenie skromności. Zachodziło wtedy, kiedy ktoś stale nękał drugą osobę.
Aktor z Katowic był prześladowany przez widzkę, która także chodziła na wszystkie jego spektakle. Raz nawet wykupiła wszystkie bilety na spektakl, który był grany na scenie kameralnej. Siedziała sama w pierwszym rzędzie. Spektakl się odbył. Do dziś wspominają go pracownicy teatru. Po spektaklu widzka głośno biła brawo. A aktorzy się jej kłaniali. Jednoosobowa widownia. Później ta widzka zawsze czekała na tego aktora pod teatrem. Wiedziała, gdzie jest wejście dla pracowników. Zaczepiała aktora, często szła za nim. Na początku inni aktorzy robili z tego żarty. Powstawały anegdoty. Niektórzy specjalnie czekali, aż aktor będzie wychodził po spektaklu, żeby zobaczyć, co tym razem zrobi widzka. W pewnym momencie aktor zaczął odczuwać dyskomfort z powodu jej natręctwa i nachodzenia go w miejscach publicznych. Koledzy z teatru próbowali mu jakoś pomóc, ale to było bezskuteczne. I tylko pobudzało stalkerkę do wymyślania kolejnych forteli, byleby tylko zobaczyć aktora. Doszło do tego, że dowiedziała się gdzie on mieszka. Często czekała pod blokiem, w którym mieszkał. Któregoś dnia odkryła, że aktor ma partnerkę. Zaczęła prześladować ich oboje. Próbowała wmówić partnerce aktora, że to ona jest tą jedyną. Któregoś wieczora śledziła ich i weszła za nimi do mieszkania. W środku zaszantażowała oboje, że jak się natychmiast nie rozstaną to ona zabije ich, a później siebie. Wyjęła pistolet i wymierzyła broń w ich kierunku. Następnie oddała strzał w kierunku swojej klatki piersiowej, a potem drugi w swoją głowę. Aktorowi i jego partnerce nic się nie stało. Fizycznie. I tak to się wszystko zakończyło. Oglądajcie się za siebie, to wzmożone zainteresowanie, które kochamy u widzów, może być tym, które w najlepszym razie wprawi w zakłopotanie.
Krzysztof Szekalski