Dramaty

CHODŹCIE, CHODŹCIE

| 58 minut czytania | 1033 odsłon
Małgorzata Maciejewska

CHODŹCIE, CHODŹCIE

 

Od Autorki:

W lutym nagle wszyscy znaleźliśmy się niepodziewanie w historycznym filmie. Spatynowane słowa: rakieta, atak, bombardowanie, ostrzał, cywile, front wyskoczyły z telewizora, na którym lecieli „Czterej pancerni” i przykleiły się do ust, do głów, do włosów, do myśli. Tak skutecznie, że nie sposób było zacząć jakiejkolwiek rozmowy udając, że ich nie ma. Włączały się w nudną konwersację w warzywniaku, dokonywały inwazji na urodzinach ciotki Kryśki, wyskakiwały na firmowej imprezie, przed snem i nad ranem, na kacu i w czasie biegania.

Kolejny raz w ciągu paru lat doświadczyliśmy „załamania” bezpiecznej rutyny świata. Tak, jakby ktoś zmienił filtr na rzeczywistości. Z kolorowego na czarnobiały. Lub sepię. Wszystko pozornie wygląda tak samo. Jednak nic już nie jest takie, jak wczoraj. I być może nigdy nie będzie.
Jak pisał Kazimierz Brandys w „Jak być kochaną”, swojej wojennej historii, która miała się już nie powtórzyć, „słowa, na które się czeka czasem trzeba wypowiedzieć własnymi ustami”.
Wszyscy czekaliśmy na to, żeby ktoś nam powiedział: wszystko będzie dobrze. Wojna zatrzyma się na Bugu. (Tak jakby tam, za nim mogła szaleć w najlepsze! Człowiek, jeżeli chodzi o sprawy życia i śmierci staje się nagle strasznym egoistą). Czekaliśmy na to, żeby ktoś zabrał te nieleżące jakoś we współczesnych ustach słowa (bomba, alarm przeciwrakietowy, okopy, karabin, schron) i włożył tam, gdzie ich miejsce! Z powrotem do Brandysa, do telewizora, do podręczników! A nam niech odda nasze zwykłe słowa: marzenia, urlop, lot do Rzymu, ferie, odpoczynek.
Nikt jednak tego nie zrobił. A do codziennego słownika, który rozepchnął się o te niewygodne, kolczaste stare słowa zaczęły za to, jakby było mało, dołączać jeszcze kolejne i kolejne. Добрий день, біженці, валізи,боюся, допомога, кордон, втеча.
Co zrobić z tymi nowymi słowami? Nie rozumiemy ich i się boimy.
Oni, ci co przyszli, też się boją.
Może spróbujemy sami dodać sobie otuchy? Oswoić obce słowa. Znaleźć nowy wspólny język. Gdy jeszcze się nie rozumiemy i jeszcze się boimy przychodzi z pomocą sztuka. Teatr, muzyka, wspólna twórczość nie potrzebuje słów koniecznie, nie potrzebuje ich rozumieć do końca. Realizuje się w ciele, którego język jest na szczęście starszy niż słowa. Więc my też spróbowaliśmy. Znaleźć ukojenie we wspólnym działaniu. Porozumienie we wspólnej melodii. Właśnie z tego doświadczenia poznawania się i zaopiekowania się sobą w granicznie trudnym czasie powstał ten tekst.

Małgorzata Maciejewska

CHODŹCIE, CHODŹCIE

O. PRELUDIUM.

Performerzy witają wchodzących widzów. Pytają o imię, odprowadzają na miejsca. Pytają, czy widz zechce uczestniczyć w spektaklu, jak się ma, z kim przyszedł, gdzie chce usiąść.

CHÓR
przybysze
przy-być
być przy
przy-byszach
przybywać
poz-być
się lęku
wspólna praca
współpraca
krzątanie się
pakowanie
rozpakowywanie
układanie
poznawanie
pomaganie
zaopiekowanie
goście
chodźcie
przy-bywajcie

1. ŚPIEW

HALINA
Najważniejszy jest podział na głosy.
Jeżeli każdy znajdzie swój głos i go z siebie wydobędzie
Stworzy się
Harmonia.

Jaki masz głos?
Jak brzmi twój głos?
Nie bój się.
Pokaż mi go.
Daj mi się usłyszeć.

CHÓR
Daj mi się usłyszeć…

HALINA
W harmonii wydarza się jeszcze jedno
Znika wstyd
Nikt nie musi się bać
Bo jego głos niknie w innych głosach
Staje się potężniejszy niż on sam.
Jego głos jest zwielokrotniony o inne głosy.
Zaciera się granica pomiędzy mną a tobą
Pomiędzy tobą a innymi ludźmi
I nie trzeba się wstydzić
Siebie
Bo już nie jest się
Tylko sobą
Jest się harmonią z innymi
I wtedy
Nie trzeba się bać.

CHÓR
Nie trzeba się bać…

HALINA
Jeżeli na razie jesteś niepewny
możesz mruczeć
I to też będzie ważne
To mruczenie

CHÓR
Mruczy

HALINA
Usłyszysz, jak zamienia się w wielki wspólny głos
I to doda ci sił
Może po chwili poczujesz nagle, że możesz już wydać pełny głos
Że możesz zaśpiewać
Wspólnie
Z innymi
Ale nie musisz
Ważne jest by dołożyć swój dźwięk
I wsłuchać się w harmonię
Jego z innymi dźwiękami

Nie trzymaj go dla siebie
Nie skąp mi
Nie skąp nam
Swojego głosu

CHÓR
Nie skąp nam swojego głosu.

Mruczenie staje się ćwiczeniem ze śpiewu

2. DZIENNIK Z ODŁAMKAMI WOJNY

IRENA
Dzień przed wybuchem wojny
Byłam niespokojna i zdenerwowana
Nie wiedziałam czemu
Wszystko akurat szło po mojej myśli
Miałam niedługo zaczynać artystyczny projekt
Który mnie bardzo cieszył
Kończyła się pandemia

CZESŁAW
Na pewno?

IRENA
No tak sobie myślałam,
Że musi się już skończyć
Planowaliśmy z chłopakiem wyjazd do Włoch
Za dwa dni mieliśmy wylot z Krakowa
Jeszcze tylko spakować się
(walizki już przygotowane)
Odprawić
I za kilkadziesiąt godzin
Obudzimy się w Rzymie.
Kocham Rzym…
Długo marzyłam o tej podróży…
A jednak
Wieczorem nie mogłam usiedzieć spokojnie
Wyszliśmy patrzeć na gwiazdy
I rozmawiać
By wygadać niepokój
Czasem nic innego nie pomaga
Tylko mówić i mówić i mówić
Żeby łatwiej pozbywać się niepokoju
Wzięliśmy ze sobą piwko…

WOJTEK
Albo pięć.

IRENA
No właśnie.
Płakałam i śmiałam się na przemian
Nie wiedziałam, czemu
Wypiliśmy o wiele za dużo
Wypaliliśmy o wiele za dużo papierosów
Ale ostatecznie uzyskaliśmy spokój
Stwierdzając, że żadnej wojny nie będzie

WOJTEK
Żadnej wojny nie będzie.

CZESŁAW
Żadnej wojny nie będzie.

HALINA
Żadnej wojny nie będzie.

IRENA
Żadnej wojny nie będzie.
Bo tylko głupiec wszczynałby wojnę
Realną
Z karabinami
I czołgami
trupami
Gdy można
Hakerskie manewry
I armię trolli
Wykorzystać do kierowania spraw
w dla siebie korzystnym kierunku
Działało
I nadal będzie działać

Tak, na pewno.
Na pewno.
Na pewno.
Tylko głupiec i szaleniec wszczynałby wojnę
W XXI wieku.
Następnego dnia na kacu…

WOJTEK
Po co to opowiadasz? To przecież tak trywialne wobec prawdziwego cierpienia.

HALINA
Przy-by-sze…

IRENA
Tak. Jest mi głupio. To tylko taka anegdota. O przeczuciu…

CZESŁAW
Trzeba wiedzieć, kiedy oddać pole ważniejszym historiom. Nie zawsze twoim.

HALINA
Przy-by-sze…

IRENA
To teraz będziemy się licytować? Po prostu przypomniało mi się i poczułam, że chcę to opowiedzieć…

HALINA
No mów… Ja jestem ciekawa.

IRENA
Następnego dnia na kacu

Przyszła wojna.

HALINA
Inicjuje melodię

CHÓR
Powtarza dźwięk

3. PAKOWANIE WALIZKI

HALINA
No już, już. Nie ma na co czekać. Spakuj się. Tu masz walizkę. Otwórz ją.

IRENA
Chyba jest za mała.

HALINA
Tylko taką zdołasz sama podnieść.

IRENA
Ciuchy.
Szczoteczka do zębów. Suszarka.

HALINA
Nie. Szkoda miejsca.

IRENA
Książki?

HALINA
Najwyżej jedna. Jak już musisz.

IRENA
Nie ruszam się w podróż bez książki.

HALINA
No już dobrze, ta?

IRENA
Tę już czytałam…

HALINA
Pośpiesz się.

IRENA
Buty.

HALINA
Weź te adidasy, dobrze w nich biegać.
I uciekać.

IRENA
I teraz na lotnisko?

HALINA
Nie. Lotniska nie działają.
Pójdziesz piechotą.
Włożyłaś wygodne buty?
Ciepłą kurtkę?
Zawsze lepiej się rozpiąć niż zmarznąć.
Weź wodę.
Nie wiadomo, kiedy będziesz mogła kupić
Coś do picia

I teraz! Biegnij
Na pociąg.
O ile pojedzie.
Biegnij!

 

4. PRZERWANA TERAŹNIEJSZOŚĆ

IRENA
Tamtego dnia miałam iść do dentysty. Już miesiąc zwlekałam, a ząb bolał coraz bardziej. Kręciłam się w kółko po mieszkaniu czekając na godzinę wizyty. Bolało, coraz bardziej bolało…
Biegnij!

WOJTEK
Tamtego dnia kupowałem nowe łyżwy na konkurs. Już niedługo eliminacje, rodzice wydobyli resztkę zaskórniaków. Niech wygrywa! Przymierzyłem, trochę ciasne jakby? Nie. Muszą się rozbić. Pochodzę po dywanie, żeby nie zniszczyć parkietu…
Biegnij! Szybciej!

CZESŁAW
Tamtego dnia umówiłem się z Pietią, był gotowy pogodzić się. Niepotrzebnie wyskoczyłem wtedy z pretensjami. No ale cóż. Teraz jest jeszcze szansa. Wszystko da się naprawić. Dziś wieczorem pogadamy, jak zwykle w jego garażu… Każdego wieczoru przesiaduje tam naprawiając swój stary Dniepr.
Biegnij!

HALINA
Tamtego dnia właśnie miałam zaprowadzić swoje dzieci do szkoły i do przedszkola. Mój mąż podszedł do mnie i powiedział: zaczęło się. Nie chciałam w to uwierzyć. Spokojnie minęłam go i poszłam do dziecięcego pokoju. Zaczęłam budzić dzieci, ubierać je, szykować plecaki.
Dopiero kiedy po chwili wyszłam stamtąd
A mąż stał, tak jak przed chwilą, nieruchomo w łazience
Zrozumiałam
Że życie już odtąd nie będzie takie, jak było
Nadal jeszcze spokojna, dziwnie spokojna
poszłam do kuchni
Powoli zrobiłam śniadanie
Zapakowałam kanapki
I wróciłam do męża, który stał przed lustrem w łazience
Z maszynką do golenia w dłoni
wybiera jednego widza, siada koło niego i podaje mu rekwizyt symbolizujący maszynkę
Popatrzyłam na niego pytająco
Mąż, odkąd go znam, co dzień stawał przed lustrem
I delikatnie i dokładnie
Ruch po ruchu
Golił się
Co dzień wychodził z łazienki
Odświeżony, gładki na twarzy
I taki mój
Widząc nieruchomą dłoń ściskającą maszynkę
Wiedziałam,
Że już nic nie będzie, jak co dzień
Proszę, niech pan przeczyta.

WIDZ
Nie będę golił się, dopóki to się nie skończy.

HALINA
Nie będę golił się, dopóki nie skończy się wojna
Powiedział.
Od tamtej pory nie widziałam męża.
Do widza
Dziękuję.

WOJTEK
Scena piąta. Niech pani przeczyta.

WIDZKA
Scena piąta. через кордон.

 

5. CZEREZ KORDON. PRZEZ GRANICĘ

IRENA
Zdyszana po biegu, niesie za ciężką walizkę. Do WOJTKA
Pomożesz mi?…

Będziesz pogranicznikiem.
Tak, dobrze? Stań tam.
Dzień dobry.

WOJTEK
Dzień dobry.

IRENA
Czy… czy mogę dostać się na tamtą stronę?

HALINA
Nie mówisz po polsku.

IRENA
Priviet…

WOJTEK
Słucham? Paszport proszę.

IRENA
Szuka
Nie mam… chyba nie mam.

HALINA
я не маю. Маю лише ідентифікаційну картку.

IRENA
я не маю. Маю лише ідентифікаційну картку.
(Nie mam. Mam tylko dowód.)

WOJTEK
To niestety nie mogę Pani wpuścić. Przepisy.

HALINA
Dyskretnie daje jej paszport

IRENA
Proszę, już mam.

WOJTEK
Imię i nazwisko?

HALINA
No zobacz. Zobacz, jak się nazywasz.

IRENA
I-ri-na… Irina Ko-wal-… co to za litera?

HALINA
Cz.

IRENA
Irina. Irina Kowalczuk.

WOJTEK
Miasto urodzenia?

IRENA
Charków?

HALINA
Kharkiv.

WOJTEK
Dokąd pani chce jechać?

IRENA
Nie wiem. Do Rzymu? Czy… mogę… do Rzymu?

WOJTEK
Hahaha. Taaak… Na razie pojedzie pani do Medyki.

IRENA
Nie chcę.
Już nie chcę.
Ty to lepiej opowiedz.

HALINA
Ale dobrze ci idzie.

IRENA
Nie chcę już. Czy możesz ty to opowiedzieć?

6. WYWIAD DLA ZACHODNIEJ TELEWIZJI

ZACHODNI DZIENNIKARZ
Dzień dobry. Wita się z państwem Johann z Waszej Ulubionej TV. Mamy dzisiaj specjalnego gościa. Gościnię, tak?
Specjalną gościnię. Uciekinierkę z ogarniętego wojną kraju na Wschodzie Europy. Niech pani się przywita z naszymi widzami.

IRINA
Dzień dobry. Jeżeli mogę sprostować: nie jestem z „jakiegoś kraju na wschodzie Europy”. Mój kraj nazywa się Ukraina.

ZACHODNI DZIENNIKARZ
Tak, tak oczywiście. Pięknie ta nazwa układa się w ustach. Ukraina. Tak, jakby tam szumiały kłosy zbóż, a w oczy pięknych kozaków świeciło ostre południowe słońce… rozmarzyłem się. Ale. Nieczęsto się słyszy tę nazwę. Ukraina.

IRINA
To prawda. Nieczęsto.

ZACHODNI DZIENNIKARZ
W zasadzie to chyba dość nowy kraj?

IRINA
Tradycje naszej państwowości sięgają X wieku…

ZACHODNI DZIENNIKARZ
No co też Pani powie! To niesamowite!

IRINA
W 957 Księżna Olga przyjęła chrzest w Konstantynopolu. Nawiązała relacje dyplomatyczne z cesarzem zachodniorzymskim Ottonem I, umocniła księstwo…

ZACHODNI DZIENNIKARZ
Nie będziemy zanudzać państwa brykiem z historii, prawda?… Wróćmy lepiej do teraźniejszości.

IRINA
Tak, wróćmy. Przyszłam tu, do waszej Zachodniej Telewizji, by powiedzieć, że…

ZACHODNI DZIENNIKARZ
Uwaga! Teraz pani z Ukrainy nam coś powie!

IRINA
Powiedzieć, że w Europie jest wojna!

ZACHODNI DZIENNIKARZ
Może znajdźmy jakieś łagodniejsze słowa… nasi widzowie…

IRINA
Wojna do was przyszła! Do Europy! I potrzebujemy pomocy.

ZACHODNI DZIENNIKARZ
Prezydent Putin zapewniał, że to specjalna operacja wojskowa wymierzona w nazistowskie ruchy… nacjonalistyczne. Nikt z nas nie chce powrotu do lat 30 droga pani.

IRINA
A właśnie tam wróciliśmy.

ZACHODNI DZIENNIKARZ
Proszę?

IRINA
Tak samo wołali Czesi w czasie odbierania im Sudetów, tak samo Polacy, gdy Hitler chciał wyznaczyć swój eksterytorialny korytarz do Gdańska, tak samo w końcu krzyczeli Żydzi w płonących gettach…

ZACHODNI DZIENNIKARZ
Co też pani sobie wyobraża! Takie porównania! Holokaust to była Wielka tragedia przez duże W! Tu na Zachodzie wiemy lepiej jakie są grzechy kapitalistycznego myślenia i wiemy, jak cenną przeciwwagą wobec niego jest Rosja. Nie należy jej prowokować jakimiś krzykami o wojnie! Sam papież uważa, że sprawy zaszły za daleko, gdy prawie przyjęliśmy Ukrainę i Gruzję do NATO. Każdy by się zdenerwował. Nie wszczynajmy tu wojen na wizji.

IRINA
Nie trzeba. Ona wszczęła się bez naszego udziału…

ZACHODNI DZIENNIKARZ
Pani…

IRINA
Nazywam się Irina i umarłam.

ZACHODNI DZIENNIKARZ
To jest proszę państwa taki żart. Hahaha. Pani żartuje.

IRINA
Nazywam się Irina i umarłam już miesiąc temu.

ZACHODNI DZIENNIKARZ
Tego nie można przepraszam pokazać na wizji.

IRINA
Czego? Śmierci? Przecież pokazujecie ją codziennie.

ZACHODNI DZIENNIKARZ
No… umarłego. Pani przecież żyje.

IRINA
Ja żyję? Nie.

ZACHODNI DZIENNIKARZ
Ale pani uparta. Przecież siedzi pani tu w studiu i rozmawia ze mną, z widzami.

IRINA
To nic nie znaczy.

ZACHODNI DZIENNIKARZ
Pani gra nieuczciwie. To wbrew przyzwoitości!

IRINA
A czy zabijanie niewinnych ludzi, takich jak ja mieści się w granicach przyzwoitości, co?

ZACHODNI DZIENNIKARZ
Ale to… to przecież…

IRINA
Daleko? Co? To już nie. Już jest blisko. Śmierć. Ja nie żyję. Czy to się wam podoba na wizji czy nie. Takie są fakty.

ZACHODNI DZIENNIKARZ
Brzydko. Naprawdę brzydko. Pani postępuje. A chciałem dać pani szansę. Pokazania…

IRINA
Małpy w zoo? Dzikusa z nieznanego kraju w Azji?

ZACHODNI DZIENNIKARZ
W Europie…

IRINA
Więc dzikus panu pasuje? Hahaha.

ZACHODNI DZIENNIKARZ
Pani mnie łapie za słówka. Chciałem powiedzieć: pani perspektywy.

IRINA
To jest właśnie moja perspektywa. Perspektywa trupa.

ZACHODNI DZIENNIKARZ
Drodzy widzowie. To się nie dzieje naprawdę. W telewizji nie wszystkiemu można ufać. Magia ekranu. I tak dalej. Pani jest cała i zdrowa. No może nie do końca na umyśle. Ale proszę się nie bać. Dostanie odpowiednią pomoc. Mamy na Zachodzie stosowne ośrodki… Jesteśmy… przygotowani. Możecie się państwo czuć bezpieczni.

IRINA
Nie! Nie możecie czuć się bezpieczni! Skoro pozwalacie by paręset kilometrów od was jeden człowiek napadał bezkarnie na drugiego – to nie! Nie możecie czuć się bezpieczni! Możecie w każdej chwili, w każdej chwili swojego życia stać się trupem.
Ja na przykład gotowałam obiad.
Ostrzał zaczął się, gdy obierałam marchewkę. Nawet w czasie wojny trzeba coś jeść, nie? Przepraszam. Nie wiecie tego. Ale tak. Nawet w czasie, gdy rakiety lecą na wasze miasto możecie czuć skręt kiszek z głodu.
Zawyły syreny. Nie pierwszy raz. Targowałam się o sekundy z losem. Jeszcze chwilę, przecież zdąży zawrzeć woda na zupę. Jeszcze chwilkę. Jedną małą. Jeszcze.
Pocisk wpuścił huragan do mojej kuchni, przez wydartą ścianę zaświeciło słońce. Kurz zatkał mi nos i gardło, okno z futryną wbiło mnie w ścianę. Woda się zagotowała. Zagwizdał czajnik. Więcej nie pamiętam.

ZACHODNI DZIENNIKARZ
Naszym gościem była Irina z dalekiego i pięknego kraju Ukraina. Pożegnajcie ją brawami! A teraz przerwa na reklamy…

7. KONSOLACJA

CZESŁAW
Dziś sam jestem Dziadkiem, więc co mogę dać swojemu wnuczkowi, jeżeli nie swoją Konsolację?

IRENKA
szeptem
Konsolacja… konsolacja… sol. La. Sol. La. Sol. La. Cja….

CZESŁAW
Pocieszenie.
W nieszczęściu.
Ćwiczenie.
Co działa?
Co nie działa wcale?
Spróbujmy!

HALINA
Tak? Można? Oj ty biedna… Bidulko. Ale ci się porobiło…

WOJTEK
Nie działa.

IRENA
Teraz ja. Posłuchaj. To może być kara. Przyjmij ją z pokorą. Gdy odpokutujesz polepszy się, a ty poczujesz ulgę.

WOJTEK
Nie działa.

HALINA
To nic takiego, naprawdę. Ja miałam tak samo… Tak samo cierpiałam. Wiem, co czujesz. Nie przesadzaj.

WOJTEK
Nie działa.

CZESŁAW
Ja powiem ci, jednego się nauczyłem życiu: istnienie ludzkie jest z natury pełne cierpienia. Cóż, trzeba się przyzwyczaić.

WOJTEK
Nie działa.

HALINA
W imię ojca i syna i ojca i syna. Teraz jest źle, ale po śmierci czeka cię nagroda. Niebo.

WOJTEK
Nie działa.

IRENA
Popatrz na to z jasnej strony. Poszukaj pozytywów! Na przykład: cierpienie uszlachetnia. Cierpienie uczyni z ciebie lepszego człowieka.

WOJTEK
Nie działa.
Nic nie działa! Nic nie działa!

CZESŁAW
Podejdź. Bliżej. Nie bój się. Mogę cię przytulić?

WOJTEK
Nie.

CZESŁAW
Pozwól mi. Spróbuję.

WOJTEK
Nie działa.

CZESŁAW
Poczekaj. Nie odchodź. Jeszcze chwilę.
I jeszcze, wytrzymaj. Wypuść powietrze, zamknij oczy. Rozluźnij ciało… Spróbuj przegonić myśli. Spróbuj nie myśleć. Słyszysz? Mój oddech, twój oddech. Oddychaj. Oddychasz. Wciąż oddychasz.

CHÓR
Konsolacja. Sol (wdech), la (wydech). Sol (wdech), la (wydech). Sol (wdech), la (wydech).

WOJTEK
Działa. Chyba działa.

CHÓR
Sol (wdech), la (wydech). Sol (wdech), la (wydech). Sol (wdech), la (wydech).
Wdech – wydech, wdech-wydech. Wdech-wydech…

8. SNY POD-RÓŻNE

IRENA
Jak tylko przyjechałam do Polski
W pierwszą noc
Bez alarmów bombowych
Śnił mi się mój kot, Miszka.
Jak będzie kot po Ukraińsku?

HALINA
Kot to kiszka.

IRENA
Kiszka, trochę śmiesznie. Kiszka po polsku to to co mamy tu.

HALINA
U nas też. Ale mały kot to też kiszka.

WOJTEK
Miszka-kiszka.

IRENA
Śnił mi się mój mały kot… Biegał po trawniku za domem. Tak komicznie podnosił nogi, jakby bał się trawy. A jednocześnie parł do przodu. To był mały kociak jeszcze. Strachliwy i ciekawski jednocześnie. Jak dzieciak.
Miszka… Miszka… mały mój…

głaszcze CZESŁAWA jak kota

CZESŁAW
Czy masz czasem tak, że przerażenie mrozi cię aż do wnętrza do kości? Zastygasz w bolesnym bezruchu i stajesz się samym ciałem z jedną myślą: strach.
Ciężko jest o tym opowiadać. Ale chcę spróbować. Ubranie czegoś w słowa pomaga to oswoić. Gdy nazwiesz, możesz choć trochę przestać się bać. Prawda?
do widza
Czego się pan najbardziej boi? A pani? Proszę powiedzieć, nie bać się, najstraszniejsze jest to, co nienazwane.
Więc gdy przerażenie spina twoje ciało
w zawiązany ciasno węzeł,
rozszerzają się źrenice,
a oddech staje się płytszy.
Wyostrza się słuch,
na ciele wstają włosy.
Jak wibrysy u kota.

IRENA
Miszka, gdzie jesteś? Kici kici…
szuka kotka

CZESŁAW
Powiększają nas o to,
co na zewnątrz, to co straszne.
Stajemy się wtedy z powrotem małym zwierzątkiem.
Małym kociakiem.

HALINA
wyliczanka po ukraińsku
Сів метелик на трави
чку І сказав якусь дурничку:
Раз, два, три,
Це напевно будеш ти

WSZYSCY
Раз, два, три,
Це напевно будеш ти

CZESŁAW
Serce pompuje szybciej krew.

IRENA
Miszka…

WSZYSCY
Раз, два, три,
Це напевно будеш ти

CZESŁAW
Spinają się nogi.

WSZYSCY
Раз, два, три,
Це напевно будеш ти

CZESŁAW
Obracasz głową w koło szukając zagrożenia.

IRENA
Kici kici…

WSZYSCY
Раз, два, три,
Це напевно будеш ти

CZESŁAW
Grzbiet jeży się. Obnażają się kły. Odruchowo.

WSZYSCY
Раз, два, три,
Це напевно будеш ти

CZESŁAW
Zniżasz głowę, chronisz ją w ramionach. Warczysz. I… atakujesz!

IRENA
Miszka tu jesteś… maleńki…
Wszyscy głaszczą kota

CZESŁAW
Berek!

9. TRUP NA PATIO

IRENA
Zadzwonił do mnie mój były mąż.

WOJTEK
Słuchaj mam taką sprawę. Nieciekawą dość.

IRENA
Mów szybko, pracuję.

WOJTEK
No ty zawsze tylko pracujesz.

IRENA
No zazwyczaj tak. Gdy się jest frilanserem nigdy nie wychodzi się z pracy.
Nie mam czasu zajmować się Rafałem. Załatw to sam tym razem. Chyba nie jest to poważny przypadek i nie potrzebujemy konsylium?

WOJTEK
Rozumiem. Nie masz czasu.

IRENA
Eks był już obrażony. Wyczułam to po zmatowiałym tonie jej głosu. Jeszcze tego mi brakuje, wyrzut sumienia prowadzący nieuchronnie do blokady twórczej. Za karę. Już się nie skupię i tekst choć błyskotliwy i mądry w głowie – nie znajdzie się na papierze. Cholera.
No mów, co się dzieje.

WOJTEK
Przecież głupotami bym ci głowy nie zawracała! Wiem jak ciężko pracujesz.

IRENA
Powiedział to złośliwie.

WOJTEK
Sprawa jest poważna. Znalazłem kobietę na patio.

IRENA
Co?

WOJTEK
No z rana znalazłem kobietę leżącą na patio. Chyba nie żyje.

HALINA
Czy mogę coś powiedzieć?

WOJTEK
Proszę.

HALINA
Dzień dobry. Jestem Sofia, z Ukrainy. Przepraszam, że wam przeszkadzam swoim nieżyciem. Już oddaję telefon. Proszę.

WOJTEK
Widzisz? Sytuacja beznadziejna. Pomóż mi. Naprawdę nie wiem, co zrobić. Przyjedź

IRENA
Wsiadłam szybko w samochód i pojechałam.

Dzień dobry.

HALINA
Dzień dobry. Pani…

IRENA
Marta.

HALINA
Ja Sofia.

IRENA
Tak, mówiła pani. Pamiętam.
Cisza
Mąż, były mąż, wie pani, przestraszył się…

HALINA
Ja też się przestraszyłam! Nigdy jeszcze nie byłam martwa! Nic w tym miłego, zapewniam.

IRENA
No domyślam się. Głupio to zabrzmiało, przepraszam.

HALINA
No głupio. Raczej się pani nie domyśla niestety.

IRENA
Pani tu…

HALINA
Leżę.

IRENA
Rozumiem.

CZESŁAW
Mamo, mamo kto to?

IRENA
Tomek! Cholera jasna! Miałeś go pilnować!

WOJTEK
Wybiegł? Nie zauważyłem. Myślałem, że ogląda bajkę.

IRENA
Ja pierdolę.

CZESŁAW
Ja piejdoje. Piejdoje.

IRENA
Nawet przekląć nie można we własnym domu.
Do dziecka
Tak nieładnie! Nie mów tak!

CZESŁAW
Ale mama sama powiedziała.

IRENA
Mama to, co innego. Mama się może czasem zdenerwować.

CZESŁAW
Ja też się mogę zdenejwować! Ja piejdoje!

IRENA
Nie baw się pani włosami!

HALINA
Nic nie szkodzi. Ja prawie nic nie czuję. Jak masz na imię chłopczyku?

CZESŁAW
Jafał.

HALINA
Jafał. Ładnie. To z biblii?

IRENA
Rafał. Nie ważne.

CZESŁAW
Widziała pani „Kjainę lodu”?

HALINA
Nie.

CZESŁAW
A chce pani zobaczyć? Właśnie tatuś mi puścił. Ja już znam na pamięć. Ale może pani sobie poogląda. Może pani pooglądać?

IRENA
Nie. Nie może. Pani leży na patio.

HALINA
Ale w sumie mogłabym… gdyby telewizor troszku obrócić…

CZESŁAW
A czemu pani leży na patio? Mi mama nie pozwala, bo ciuchy do prania zajaz.
Mogę się położyć koło pani? Mogę?

IRENA
Nie!

CZESŁAW
Czemu ta pani leżyyy?

HALINA
Bo nie żyję, więc leżę. Widziałeś kiedyś trupa dziecko?

IRENA
Proszę pani! Bez przesady! Rafał zatkaj uszy!

CZESŁAW
Co to jest tjup?

HALINA
Trup to jest taki sam człowiek jak ty – tylko martwy.

CZESŁAW
Acha…

WOJTEK
Droga pani, my tu naprawdę zawsze chętnie gości, ale sama pani rozumie… mamy małe dziecko…

HALINA
Nie rozumiem. Ja też mam małe dzieci.

WOJTEK
Czy nie mogłaby pani… no… być trupem gdzie indziej?

HALINA
A czy wasze patio złe? Dobre miejsce jak każde inne. Do życia i do nieżycia.

WOJTEK
Ale właśnie pani tłumaczę… dziecko…

HALINA
Dziecko chyba akurat nie ma z tym problemu.

IRENA
Idź się pobawić do domu.

CZESŁAW
Nieee!

HALINA
No widzi pan?

IRENA
To, co my możemy zrobić?

HALINA
Nic. Za parę miesięcy już mnie tu nie będzie.

WOJTEK
Fu. To obrzydliwe.

IRENA
Parę miesięcy z trupem na patio?

HALINA
Przepraszam, że sprawiłam państwu taki kłopot. Ale nic nie mogę na to poradzić. Za życia nie narzucałam się specjalnie. Gdy ktoś się wpychał przede mnie w kolejkę, nigdy nie krzyczałam cholera, gdzie pan lezie! Ustępowałam i cicho stałam dalej. Wierszyki w szkole recytowałam najciszej jak się da. A nuż to nieciekawe, co mówię? Po co czas swoim głosem zabierać? Uszy męczyć? Do zupy w stołówce nie pchałam się. Na dnie z resztą pływa najwięcej treści. Wiecie? Czasem znikanie ma swoje dobre strony. Na przykład groch.

IRENA
O czym pani mówi?

HALINA
No groch na dnie garnka. Nie ważne. Po co będę zanudzać was swoją historią. Naprawdę nie chciałam tak wam się rzucać w oczy i na patio. Ale nie miałam wyboru. Wojna.

CZESŁAW
A dobja była ta zupa?

HALINA
Dobra. Zjadłabym jeszcze…

CZESŁAW
To mama może zjobić, prawda mama?

IRENA
Nooo…

HALINA
A nie. Już nie trzeba. To dobra strona nieżycia. Już nic nie trzeba jeść. A lubiło się kiedyś, oj lubiło.

Na stronie

WOJTEK
No i co mam teraz zrobić?

IRENA
Nie wiem.

WOJTEK
To tak nie może zostać.

IRENA
No chyba nie.

WOJTEK
Może by przenieść jakoś. Są takie miejsca… no wiesz…
Kostnice. Cmentarze.

IRENA
O boże…

HALINA
Słuch mam jeszcze bardzo dobry. Nie martwcie się niedługo tu poleżę. Dla was to parę miesięcy. Dla mnie całe życie…

WOJTEK
Przepraszam, nie chcieliśmy, żeby wyszło niezręcznie. Ale sama pani rozumie, w dwudziestym pierwszym wieku… tak z trupem żyć.

HALINA
Dobrze, że żyć!
Ale kiedyś się dało, co?

WOJTEK
Nie wiem. Chyba.

HALINA
Babka moja trzy dni leżała w dużym pokoju. Wszyscy się schodzili i śpiewali. Nie musiała odchodzić. Nikt jej nie wyganiał.

WOJTEK
Czasy się zmieniły.

HALINA
A śmierć została. Czy myśli pan, że ja chciałam umierać? Oj, jak bardzo nie chciałam. Tak, jak wy…

WOJTEK
Niech pani nie mówi…

HALINA
A co, niemiło? Niewygodnie? A ja jestem tu właśnie dlatego.

WOJTEK
Dlaczego?

HALINA
Żeby nie było tak wygodnie. Zasypiać, jeść, dzieci przytulać. Żeby wam przypomnieć, jak chcecie żyć. I jak bardzo jest to nasza wspólna sprawa. Jestem ambasadorką.

WOJTEK
Czego?

HALINA
Wojny.

Długa cisza

CZESŁAW
Głodny jestem…

IRENA
Cicho, dorośli rozmawiają.

CZESŁAW
Kiedy ja już jestem głodny… Pani opowiedziała o tej gjochówce i mi się przypomniało… Zajaz tu umję z głodu…

HALINA
Robiąc minę do dziecka
I będą dwa trupy.

CZESŁAW
Dwa tjupy! Dwa tjupy! Dwa tjupy!

IRENA
Przestań, na litość boską!

WOJTEK
Może by jakąś firmę zatrudnić. Oczyszczanie czy coś takiego. Są chyba specjalni ludzie od tego… Ci co sprzątają po samobójcach, czy w miejscach zbrodni…

IRENA
To chyba na filmach tylko.

CZESŁAW
Głodny jestem! Dwa tjupy!

WOJTEK
Rafał! Uspokój się! To nakryj już do stołu… Zaraz przyjdziemy…

CZESŁAW nakrywa obrusem HALINĘ

CZESŁAW
Już!
Wszyscy odwracają się

WOJTEK
Ja też w sumie zgłodniałem. Zastanowimy się potem. Jak zjemy. Trup nie zając… nie ucieknie…

IRENA
Fu, jesteś obrzydliwy.

CZESŁAW
Hahaha. Nie zając, nie zając.

IRENA
Siadaj i jedz, zapchaj buzię wreszcie.

WOJTEK
No, a co u ciebie Marta? Dalej tłumaczysz to romansidło?

IRENA
To znana brytyjska pisarka. A nie żadne romansidło.

WOJTEK
Taaak. Widziałem ten serial na podstawie tej… no… nie pamiętam. Ale to było romansidło.
Płacą ci chociaż za to?

IRENA
Płacą.

WOJTEK
Hmmm… Niewiele chyba…

IRENA
A co tam u ciebie?

WOJTEK
W sumie to nawet można się przyzwyczaić.

IRENA
Co?

WOJTEK
No jakoś nawet można z TYM żyć.

CZESŁAW
Ale pani nogi wystają! Patrzcie!

IRENA
To nie zaglądaj tam.

WOJTEK
Nie patrz Rafałku tylko jedz.
Napijesz się czegoś? Taki piękny majowy wieczór.

IRENA
A może lampkę tego włoskiego wina? Primitivo?

WOJTEK
Przecież prowadzisz.

IRENA
Lampka nie zaszkodzi.

WOJTEK
No to… nasze zdrowie!

10. CZAROWNICA PATRZY!

WOJTEK
Od kiedy zaczęła się wojna prześladują mnie koszmarne sny. Dziś śniłem, że gonił mnie morderca z bronią. I przez cały długi sen uciekałem i zmieniałem kryjówki. W pewnym momencie nawet usiłowałem zasypać się ziemią i liśćmi. Bałem się strasznie. Podbiegłem do policyjnego patrolu, ale nie uwierzyli mi, dopiero gdy z jadącego auta padł strzał w naszym kierunku – zaczęli panikować. Okazało się, że auto zaparkowali parę ulic stąd i nie możemy szybko odjechać z piskiem opon, jak na amerykańskich filmach. Musimy tam pod ostrzałem iść piechotą. Prosiłem o kamizelkę kuloodporną. Nikt nie miał. Nikt do końca nie wierzył. Nawet, jak słyszeli strzały. Uciekłem w las, nie dowierzając władzy, która nie dowierza mi. Bawiły się tam beztrosko jakieś dzieci. Stanąłem za drzewem i usiłowałem schować się za naprędce urwanymi gałęziami. Idźcie stąd! Uciekajcie!

CZESŁAW
wskazuje na publiczność
Pan, pan i pani.

WOJTEK
Uciekajcie! Tu jest niebezpiecznie! Schowajcie się jak ja! Ale dzieci tylko się śmiały, wiedziały, że to mój sen i tylko do mnie strzelają…

CZESŁAW
nadal liczy i wybiera widzów
I pan. Pani też. Jak ma pani na imię?

WIDZKA
Dagmara.

CZESŁAW
Pani Dagmara też.

WOJTEK
Co ty liczysz?

CZESŁAW
Ludzi do zabawy.

WOJTEK
Jakiej zabawy, zabawy ci w głowie. A nic nie jest zabawne.

CZESŁAW
Ale czy to przeszkoda, żeby się pobawić? Nie można?

WOJTEK
Nie wiem. Sam nie wiem…

IRENA
Spróbujmy. Może poczujemy się lepiej.

WOJTEK
Ale w co?

CZESŁAW
Raz, dwa, trzy Czarownica patrzy!

Widzowie wybrani przez CZESŁAWA wchodzą na scenę

WOJTEK
Jak to było?

CZESŁAW
Nie pamiętasz?
Czarownica stała w kącie sali, a wszyscy próbowali podejść bliżej… i bliżej…
I gdy w końcu popatrzyła – trzeba było stanąć w bezruchu! O tak!

WOJTEK
Pani się ruszyła!

CZESŁAW
Bo jeszcze nie gramy. Kto jest Czarownicą? Ty bądź.

IRENA
Dobra.

CZESŁAW
Ustawcie się. Kto chce może tu wejść. Scena nie gryzie. Nie?

Zachęca ludzi do wejścia, zaprasza na scenę

IRENA
Gotowi?

Skradają się, czołgają jak żołnierze w okopach

IRENA
Raz dwa trzy – czarownica patrzy!
Czarownica strzela z wyimaginowanego pistoletu, jedna z osób pada na ziemię. robi się poważnie, konsternacja, po czym zabawa trwa dalej.

IRENA
Raz dwa trzy – czarownica patrzy!
Sytuacja powtarza się, aż zostaje sama HALINA

12. UTOPIA

HALINA
Było sobie małe królestwo. Tak małe, że można by je zmieścić na główce od szpilki. Mimo, że było tak malutkie każdy w nim miał swoje ważne miejsce. Jeden był z natury bardziej aktywny i ciągle pozostawał w twórczym ruchu, drugi bardziej refleksyjny i wciąż zatrzymywał się w chwili. Jeden był szybszy i pędził do przodu, drugi wolniejszy i każdą czynność wykonywał pomalutku. Jeden lubił tartą marchewkę a drugi iryski. Nikomu, ale absolutnie nikomu to nie przeszkadzało. Wszyscy współżyli ze sobą w harmonii i każdy mógł na drugiego liczyć w potrzebie.
Słońce świeciło nad głowami, a z ziemi bezustannie wyrastały smaczne i pożywne warzywa.
No i iryski.
Każdy był potrzebny. Był niezbędny w tym małym królestwie. Wszyscy wciąż śmiali się i rozmawiali, bo nie dzieliło ich nic. Po prostu się rozumieli…

IRENA
Jeszcze nie znalazłam języka!

Szuka języka

Poczekajcie.

Nie wiem, gdzie on jest.

Ostatnio wszystko mi się gubi.
Wszystko wypada z rąk.

Nie mogę go znaleźć. Języka.
A może nigdy go nie było?

Pomóżcie mi.

Niech ktoś coś powie. Cokolwiek. Pan? Może Pani?
Język porozumienia.

CHÓR
Język porozumienia.

IRENA
Język tłumaczenia.

CHÓR
Język tłumaczenia.

IRENA
Język zrozumienia.
Język pocieszenia.
Język skrzywdzonych.
Język wykluczonych.
Język zapomnianych
Język obcych.

CHÓR
Język zrozumienia.
Język pocieszenia.
Język skrzywdzonych.
Język wykluczonych.
Język zapomnianych
Język obcych.

IRENA
Tyle tych języków, a ja nie mogę znaleźć żadnego. Jak mówić? Jak mówić bez języka?
Gdzie on jest?

Do widza
Niech pan coś powie: Aaaa.

CHÓR
Aaaa.

IRENA
Aaa…

CZESŁAW
Patrząc na język IRENY jak lekarz
O, to ciekawe, bardzo ciekawe…

13. LEKCJA ANATOMII

CZESŁAW
Szerzej. Tak. Bardzo ładnie. Język różowy, ślady białawego nalotu – znamionujące toczącą się niedawno infekcję. Drobne pypcie. Pipus pyporis. Chyba ktoś panią obgaduje? Skóra gładka… aksamitna… kolor prawidłowy, jasny. Choć cienka, jak liść, reaguje prawidłowo, ugina się pod naciskiem, o, i wraca do poprzedniego położenia. Ugina i wraca. Ugina i wraca. Sprężystość wprost zadziwiająca. Palce ruchome, giętkie, paznokcie blade. Włosy bez ubytków, połyskliwe… Włosom rzadko coś dolega, są stosunkowo trwałe. Taka tkanina ciała. Mocna. I te bez zmian kolorystycznych. Puszyste, lekko kręcone.
Oczy… Powieki zamknięte. Kolor różowawy. Lekko wklęsłe. Oczy psują się najszybciej. Niestety. Otwieram powieki. Białka bez widocznych żyłek. Źrenica zamglona, z białym nalotem, nieruchoma. Niereaktywna.
Drodzy państwo, tak, tak. Mamy tu niezwykle rzadki przypadek:
Trup jak żywy.
Oklaski!
Oklaski

IRENA
Ach, niech pan przestanie.

CZESŁAW
Ach, niech nie będzie pani taka skromna. Od jak dawna? No…

IRENA
Co?

CZESŁAW
Kiedy nastąpił zgon?

IRENA
A bardzo niedawno, jakby przed chwilką.

CZESŁAW
Taaak… Widać, widać. Stan niemal idealny. Proszę państwa, niezwykła naukowa ciekawostka! Niepowtarzalna okazja. Inspirujące… mmm…. Można dotknąć?

IRENA
Już pan przecież dotykał, a teraz pan pyta? Proszę.

CZESŁAW
Badając
I jak się pani czuje?

IRENA
Prawie zwyczajnie. Trochę się wytracam tylko. Kawałek po kawałku. Tracę wrażliwość… na dotyk… Już mnie nie boli… Tracę też wspomnienia. Może to i lepiej? Ostatnie były niewesołe.
Opowiedzieć?

CZESŁAW
Nieuważnie, nadal zajęty badaniem
Tak, tak, proszę mówić…

IRENA
Gdy się obudziliśmy nie mieliśmy dachu nad głową. Dosłownie. Zleciał zdmuchnięty wybuchem i leżał na trawniku przed domem. Widzieliśmy, że teraz albo nigdy. Zbiegliśmy w piżamach na dół, w pośpiechu łapałam kurtki dzieci. One nie mogą zmarznąć. Biegliśmy do garażu modląc się by auto było całe.
Samochód podziurawiony jak sito odłamkami. Szyb brak. Nie ma wyjścia. Trzeba jechać. Uciekamy. W piżamach, ogłuszeni, pokryci pyłem, jak mąką. Dzieci nawet nie płakały. Odpali, czy nie odpali. Mąż trzymał pełny bak na czarną godzinę. Ruszyło. Chwała bogu.

CZESŁAW
Tak spokojnie, spokojnie… Już po wszystkim.

IRENA
Niech pan mnie nie uspokaja.

CZESŁAW
Taaak… Rigor mortis moderatus. Multa livores mortis. Figure spelndidis. Niech pani wstanie i się obróci, żeby wszyscy zobaczyli.

IRENA
Ale ja nie jestem do oglądania.

CZESŁAW
Nie? A do czego? Po co pani przyszła na nasz wykład z anatomii?

IRENA
Ja? Żeby nauczyć.

CZESŁAW
Ale czego droga pani, czego pani może nas nauczyć, co?

IRENA
Umierania.

CZESŁAW
Tak… to bardzo… hmmm… ciekawe… Nie wiem tylko, czy to w temacie naszych zajęć…

IRENA
Ależ owszem, owszem! No robi się to tak. Jedziesz autem. Jedziesz…. Dalej jedziesz…

WOJTEK
podnosi rękę, zgłaszając się, jak student na wykładzie z anatomii, Profesor kiwa głową z aprobatą
Tak! Uwielbiam jeździć autem i idzie mi to naprawdę bardzo dobrze. Czuję się niezwykle pewnie za kierownicą, a moje auto odpowiada na tę pewność pełnym posłuszeństwem. Uwielbiam je i ufam mu bardzo. Jesteśmy jednością. Uwielbiam to poczucie siły, gdy pędzi się po szosie tak ciężką, szybką maszyną!

IRENA
Nie do końca o to mi chodziło. Ale dziękuję… Tak… Więc jechałam drogą na Zachód. Jechałam przez moją wioseczkę, rozglądałam się, bo dawno nie wychodziliśmy z domu, wszystko było zniszczone, nawet droga, jedziemy. Auto z trudem mija dziury po pociskach i… nagle znienacka – huk. I rozpadasz się. O tak.
pada na ziemię
O, tak.
pada jeszcze raz
No proszę powtórzyć.
Nie po to się męczę i wciąż umieram dla was, żebyście stali i patrzyli.

CZESŁAW
Dobrze, już dobrze…

WOJTEK
O tak?
Pada na ziemię

IRENA
Nie! Przecież zupełnie inaczej pokazałam! Nie uważał pan!

WOJTEK
Tak?

IRENA
Nie.

CZESŁAW
Tak?

IRENA
Nie. Nie, nie…

CZESŁAW
Niech pani odpocznie, jest pani zmęczona.

IRENA
Proszę mi nie mówić, co mam robić! Nie jestem tu po to, żeby odpoczywać…
Jeszcze raz!
Jeszcze raz!
Jeszcze raz!

14. FINAŁ NA CHÓR Z ŁAPANKI I ORKIESTRĘ PRZYPADKOWĄ

HALINA
Puść się. Puść. Odpuść. Wstań.

IRENA
Nie. Jeszcze raz.

HALINA
Wstań. Starałaś się bardzo…

IRENA
Nic jeszcze nie zrobiłam. Nikt nie zrozumiał.

HALINA
Może właśnie tyle wystarczy?

IRENA
Ja mogę więcej i więcej… Chciałabym, żeby wszyscy zrozumieli…

HALINA
Wiem. Wiem. Dziękuję.

IRENA
Czuję się taka… bezsilna…

HALINA
Spokojnie… Posłuchaj… W tym małym królestwie nikt nie miał do nikogo żalu. Nie było w nim kłótni ani wojen. Nikt nie czekał w niepokoju na następny dzień. Następny dzień był zawsze szczęśliwy.
Wiesz dlaczego?
Mieszkańcy królestwa mieli mały sekret…
Oni ze sobą rozmawiali śpiewem…
Może to głupie, myśleli, ale nie zaszkodzi spróbować.
I śpiewali…
Śpiewem mówili: Dzień dobry! Śpiewnie się żegnali, ich miłość była melodią.
Śpiewali wciąż pieśń dziękczynną,
dziękowali sobie samym i sobie nawzajem i światu za wszystko, a najbardziej za to, że wciąż żyją…

IRENA
Tak niestety nie ma w prawdziwym życiu…

CZESŁAW
To tylko bajka.

WOJTEK
Jedna z wielu głupiutkich historii…

HALINA
Zaczyna śpiewać
Ale co szkodzi spróbować?

WOJTEK
No nie wiem…

HALINA
Głupim jest tylko to co uznamy za głupie.
No dalej spróbujmy!
Decyzja to pierwszy krok…
Zaczyna śpiewać ponownie. Jej głos zostaje nagrany i trwa nadal, gdy ona mówi
Dziękuję za długi majowy zmierzch!
Znacie to?

CZESŁAW
wsłuchuje się w głos
Trochę. Jakby.
Dziękuję za długą drogę pod górę…

IRENA
Dziękuję za tę sekundę przed nadejściem snu…

WOJTEK
Dziękuję za szosę niknącą pod kołami samochodu…

CZESŁAW
Dziękuję za pełnię księżyca w letnią noc.

IRENA
Dziękuję za nagły błysk porozumienia w oczach.

WOJTEK
Dziękuję za ciepły piasek otaczający bose stopy na plaży.

HALINA
Dziękuję za małe gładkie rączki dzieci.

Śpiewa dokładając kolejną warstwę do muzyki

HALINA
Słyszysz?

CZESŁAW
Hahaha. Tak.

WOJTEK
Dziękuję za mięciutkie futro mojego kota!

IRENA
Dziękuję za chłodną wodę po biegu!

HALINA
Pięknie.
Dziękuję za gładką twarz mojego męża!
Do widzów
A pan? A pani?
widzowie odpowiadają za co chcieliby podziękować. HALINA powtarza i nuci dalej dokładając kolejne głosy do harmonii
Tak! Dobrze.

CZESŁAW
Dziękuję za melodię mojego głosu!

WOJETK
Dziękuję za ciepło drugiego ciała w zimną noc!

HALINA
Tak! Wspaniale!

I pan! I pani!
I pan też!
Tak!

Głosy podziękowań i melodii nuconej przez aktorów nawarstwiają się i rosną. Aż do kulminacji

HALINA
Pan ma pod krzesłem mały bębenek. Nie wierzy pan? Proszę sprawdzić…
Wyciemnienie.

KONIEC.

 

 

Tekst powstał w ramach Rezydencji Dramatopisarskiej pod kuratelą kierownika literackiego Tomasza Jękota w Teatrze Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego, luty–marzec 2022.

Jeszcze więcej treści!

NIE PRZEGAP ŻADNEGO NUMERU

Cena: / rok