Dramaty

PORANNY SPEKTAKL DLA MŁODZIEŻY czyli PORANNY SPEKTAKL DLA MŁODZIEŻY

| 94 minut czytania | 1439 odsłon

Od Autora:

W teatrze istnieją dwa banalnie proste sposoby na poprawienie frekwencji: farsy i spektakle dla szkół. Jednak ściągnięcie dziatwy do teatru może okazać się niełatwym zadaniem. Kiedy zaprzyjaźniona polonistka ogłosiła na zebraniu, że chce zorganizować klasowe wyjście na spektakl, jedna z mam zabrała głos: „A dlaczego dzieci mają iść do teatru? Przecież nie wszystkie chcą zostać aktorami!”.

Idea tworzenia spektakli dla młodych jest ze wszech miar słuszna, niemniej efekt bywa odwrotny do zamierzonego i poranny teatr potrafi bardziej znie- niż zachęcić. O ile jeszcze teatr dla dzieci przeszedł w ostatnich dekadach fantastyczną przemianę, to teatr dla młodzieży wydaje się być niezbadaną tajemnicą. Gęstym lasem, w którym łatwiej stracić kończynę, niż zdobyć serca. Jak tworzyć taki teatr? Jakim językiem mówić do młodych?? O czym w ogóle powinniśmy z nimi rozmawiać??? I. JAK. DO. NICH. DOTRZEĆ?!

Ten utwór, z najbardziej bezczelnym tytułem, jaki w życiu wymyśliłem, stara się odpowiedzieć na te dramatyczne pytania. Jest na wskroś autotematyczny i chyba też… terapeutyczny? Bo poranne spektakle dla młodzieży bywają traumatycznym doświadczeniem dla wszystkich zaangażowanych stron. 

Szymon Jachimek

 

PORANNY SPEKTAKL DLA MŁODZIEŻY czyli PORANNY SPEKTAKL DLA MŁODZIEŻY

OBSADA:
W tekście występuje kilkanaście postaci. Ale czworo aktorów powinno być w stanie zagrać je wszystkie.

O ile będą się szybko przebierać.

SCENA 1.

CIOTKA:
Dzień dobry drogie dzieci, chłopcy i dziewczęta. Witamy was serdecznie na „Porannym spektaklu dla młodzieży”. Bardzo prosimy o wyłączenie telefonów komórkowych i innych urządzeń elektronicznych. Rozumiemy, że rozstanie z waszymi sprzętami może nie być łatwe, jednak nalegamy, abyście je powyłączali. Zarówno ze względu na komfort aktorów, jak i wasz. 

Teatr uwzniośla i uszlachetnia, kształtuje naszą wrażliwość i pobudza wyobraźnię. Warto więc skupić się na naszym spektaklu. Wspólnie zastanowimy się, czym jest szlachetność. Czym jest odwaga. W jakich momentach należy przedkładać dobro wspólne nad interes jednostki. Wierzymy, że odnajdywanie poukrywanych w spektaklu licznych nawiązań do doskonale znanych dzieł literackich sprawi wam wiele radości. 

KRZYK (off):
Aaaaaaaaa!

CIOTKA:
Nie jedzcie, nie pijcie, starajcie się głośno nie komentować po prostu, bądźcie uprzejmi i mili.

KRZYK (off):
Aaaaaaaaa!

CIOTKA:
W imieniu całego zespołu naszego teatru życzę

Na scenę wpada WOKAL, autor ww. KRZYKU. 

WOKAL:
Aaaaaaaaaaaa!

SCENA 2. 

WOKAL przechodzi z KRZYKU w śpiew, raczej taki rockowy. 

WOKAL:
Poranne spektakle teatralne
Powinny zostać zakazane
Poranne spektakle teatralne
Powinny być zlikwidowane

Porannym autobusem jedzie grupa młodzieży
Wszyscy uśmiechnięci, bo mają dziś wolne
Tylko ten debilny spektakl trzeba jakoś przeżyć
Poranny spektakl dla młodzieży szkolnej

Aktorzy niewyspani wolą zagrać w reklamach
Albo w innym debilnym, debilnym serialu
Lecz w życiu im nie poszło, teraz muszą od rana
Grać w Dziadach czy innym Tadeuszu Panu

Poranne spektakle teatralne
Powinny zostać zakazane
Poranne spektakle teatralne
Powinny być zlikwidowane

Dyrektor teatru mówi zróbmy lekturę
Przecież wtedy sprzedamy bilety
Inaczej nie ściągniemy młodzieży w ogóle
Kształćmy widza, ratujmy budżety

Przyjeżdża autokar, odjeżdża autokar
Wyprawa kulturalna jest odfajkowana
Teatr przeterminowana epoka
Rozwalmy go i zniszczmy, zróbmy zamach!

Poranne spektakle teatralne
Powinny zostać zakazane
Poranne spektakle teatralne
Powinny być zlikwidowane

SCENA 3.

Scena spowita dymem i grozą. Światło niepokoi. Muzyka niepokoi. Głos LEKTORA niepokoi.

LEKTOR (może off, a może nie):
Każdego dnia przynajmniej w kilkudziesięciu polskich rodzinach dochodzi do prawdziwych dramatów.

Wieczorem kochający rodzice kładą dziecko spać. Śpiewają kołysankę, czytają bajkę, aby zapewnić potomkowi odpowiedni rozwój intelektualny i emocjonalny. Tulą się, robią eskimoski-noski-noski i wzdychają, wzruszeni widokiem zasypiającego słodziaka. 

Nieco zmęczeni, ale szczęśliwi, zasiadają do komputera, aby nadrobić zaległości w pracy i zapisać śmieszne powiedzonka, które w ciągu dnia użyło ich szczęście.

Kiedy kładą się do łóżka, nic nie zwiastuje tragedii. 

A jednak. To jest ta noc, w której dziecko zasypia jako dziecko, a budzi się jako NASTOLATEK.

KRZYK PRZERAŻENIA (off):
Aaaaaaa!

LEKTOR:
Albo i nastolatka. Eksperci wciąż nie wiedzą, która wersja jest gorsza.

Nastolatki nie tulą się do rodziców. Nie odpowiadają na pytania. Ewentualnie coś czasem bąkną. Zamykają się w pokoju i już w ogóle nie chcą robić eskimosków-nosków-nosków. 

Taka historia spotkała panią Hannę, lat 42, z Kielc.

PANI HANNA:
To chyba był czwartek. Bartek miał na ósmą do szkoły. Zawsze budziłam go wcześniej, żebyśmy mieli czas na tulenie i… i łaskotanki. Tym razem, kiedy go dotknęłam, usłyszałam tylko „mamo, weź” i zrozumiałam. Czytałam w internecie, oglądałam porady psychologów w telewizji, ale wierzyłam, że może uda się uniknąć tego momentu w życiu Bartka.

Od tamtej pory zamieniłam z nim jakieś sześć zdań. To znaczy… „Zdań”. Raczej takich pomruków. Mhm, m-m, mm? Czasem jeszcze iksde, sztos, ok. Bałam się, że może to jakiś problem neurologiczny. Udar? Ale nie. Lekarz stwierdził, że… to… nastolactwo. 

LEKTOR:
Rodzice są przerażeni. Wiedzą, że oprócz problemów z wypowiadaniem pełnych zdań i zamykaniem się w pokoju na długie godziny, ich potomstwu grozi znacznie więcej niebezpieczeństw. Instagram, gry online, alkohol, może nawet nie daj Boże seks. 

KRZYK PRZERAŻENIA (off):
Aaaaaaa!

LEKTOR
Na wszelki wypadek rodzice próbują zakazać wszystkiego, albo chociaż udzielić kilku mądrych rad. To jeszcze bardziej nastolatkuje nastolatków. 

Spirala nastolactwa nakręca się bez końca. Rodzina dotknięta tym zjawiskiem już nigdy nie będzie taka sama. 

Co dzieje się za zamkniętymi drzwiami jeszcze do niedawna dziecięcego pokoju? Co dzieje się w tej zamkniętej, jeszcze do niedawna dziecięcej głowie? Tego nie wiedzą nawet amerykańscy naukowcy. Zapytaliśmy troje nastolatków, o czym myślą, kiedy nie mówią.

NASTOLATKI siedzą bez słowa. Wzruszają ramionami.

Niestety. Problem nastolactwa wydaje się być nierozwiązywalny. Po kilku latach mija, ale straty emocjonalne, a nieraz i materialne, są trudne do oszacowania. 

Podaruj jeden procent rodzicom nastoletnich dzieci. Albo nawet dwa.

SCENA 4.

TRENERKA FITNESS rozpoczyna trening. NASTOLATKA ogląda. TRENERCE pomaga ASYSTENT RADEK.

TRENERKA:
Witajcie kochani, tutaj Anka, witam was w kolejnej części treningu „Szprycha turbo max”. Dzisiaj wraz ze mną będzie ćwiczył Radek.

ASYSTENT:
Cześć!

TRENERKA:
Ja będę pokazywała wersję dla zaawansowanych, a Radek dla początkujących. Nie wstydźcie się ćwiczyć razem z Radkiem. To kawał fajnego faceta. 

ASYSTENT:
Cześć!

TRENERKA:
Pamiętajcie, to jest wasz czas i nasze pieniądze.

ASYSTENT:
Haha!

TRENERKA:
Dlatego uśmiechnijcie się, rozluźnijcie i przystąpcie do rozgrzewki. 

NASTOLATKA ogląda.

Najpierw marsz w miejscu.

TRENERKA i ASYSTENT maszerują. NASTOLATKA nie.

I wymachy ramion.

Podnosimy kolana!

Rozpoczynamy delikatny trucht, ciągle robiąc wymachy ramion. Pamiętajcie o oddechu.

Truchtają. 

I pajacyki!

ASYSTENT podchodzi do TRENERKI, szepcze jej coś na ucho. TRENERKA przygląda się NASTOLATCE. 

Halo!

Halo, Marta!

NASTOLATKA:
Tak?

TRENERKA:
Dlaczego nie ćwiczysz?

NASTOLATKA:
Nie chce mi się.

TRENERKA:
To po co oglądasz ten filmik?

NASTOLATKA:
Nie wiem.

TRENERKA:
Wszystko ok?

NASTOLATKA:
Ta.

TRENERKA:
Nic się nie stało?

NASTOLATKA:
Nie.

TRENERKA:
Trenujemy?

NASTOLATKA:
E.

TRENERKA:
Słuchaj. Wydaje mi się, że coś jest nie tak. Na szczęście znam rozwiązanie każdego młodzieżowego problemu.

NASTOLATKA:
Tak?

TRENERKA:
Tak. Po prostu musisz być sobą.

ASYSTENT:
Być sobą.

TRENERKA:
Ludzie nie ogarniają, że trzeba być sobą.

ASYSTENT:
Być sobą.

TRENERKA:
Wszystko się kisi, jak nie jesteś sobą.

ASYSTENT:
Nie jesteś sobą.

TRENERKA:
Na innym filmiku, dam ci linka, jest gość, co nie ma ręki i nóg, ale daje radę. Bo jest sobą.

ASYSTENT:
Jest sobą.

TRENERKA:
O, albo jest dziewczyna, której stary zginął, matka wyjechała, babci nigdy nie poznała, w szkole się z niej wyśmiewali, zwierzęta ją miały gdzieś, nawet jeże, ale ona była sobą

ASYSTENT:
Była sobą

TRENERKA:
i została piosenkarką, więc wystarczy, że ty też.

ASYSTENT:
Będziesz sobą. 

NASTOLATKA:
Myślałam o tym. Bo ja chcę być sobą.

ASYSTENT:
Być sobą.

NASTOLATKA:
I wyszło mi, że ja jestem trochę taka właśnie. Trochę zmęczona, trochę nudna. Zwykła taka. Nie mam poczucia humoru, nie jestem szalona, ładna też nie jestem. Więc teraz właśnie jestem sobą.

ASYSTENT:
Jestem so- 

TRENERKA:
Przestań pitolić. Ktoś, kto jest sobą

ASYSTENT:
Jest sobą

TRENERKA:
ma pasję. Jest fajny, akceptuje siebie, akceptuje swoje wady, a przez to ich nie ma. One znikają, ogarniasz. Nagle masz energię, lekkość i pasję.

NASTOLATKA:
Ja nie mam.

TRENERKA:
Musisz mieć jakąś pasję. I marzenia! Jeśli o czymś marzysz, możesz tego dokonać.

ASYSTENT:
Możesz tego dokonać.

NASTOLATKA:
Nie mam marzeń.

TRENERKA:
Musisz jakieś mieć! Czego najbardziej pragniesz?

NASTOLATKA:
Spokoju. I żeby się ode mnie wszyscy odwalili. 

TRENERKA:
Ale takiego bardziej, wiesz… Że przygody, że podróże… Szał…

NASTOLATKA:
Nie-e. 

TRENERKA:
Zumba? Fotografia? 

ASYSTENT:
Fitness?

TRENERKA:
Programowanie? Może teatr? 

NASTOLATKA:
Nie-e.

TRENERKA:
Jeśli uważasz, że jesteś sobą w ten sposób, to oznacza jedno. Jeszcze się nie odkryłaś. Sama siebie nie znasz.

NASTOLATKA:
Znam. 

TRENERKA:
A jest coś, czego nie chcesz?

NASTOLATKA:
No… Nie chcę być gruba. 

SCENA 5.

NASTOLATKA:
Bycie grubą to katastrofa. I biedną. Jak ktoś jest biedny i gruby, to jest totalnym przegrywem. 

I to nawet nie tak, że nikt cię nie lubi, że nikt się do ciebie nie odzywa. Nie. Niektórzy mówią o tobie, że jesteś w porządku, chociaż jesteś gruba. Albo biedna. 

Istnieje taka gra, w której przykładasz sobie telefon do czoła, a na ekranie pisze… Sorry, jest napisane, jaką jesteś znaną postacią. Inni to widzą, ty nie, i musisz odgadnąć.

Więc ja się czuję, jakbym ciągle miała przy czole telefon z napisem „gruba”. 

Dlatego starasz się być wporzo. Pokazujesz, że masz wywalone, że spoxik. Boisz się, że jak się z kimś pokłócisz, to nagle usłyszysz „a w ogóle to jesteś grubym spaślakiem” i koniec, po tobie.

Możesz być świnią, możesz kłamać, oszukiwać, ale przede wszystkim nie bądź gruba. 

Dużo czasu spędzasz, zanim zrobisz sobie profilowe, na którym wyglądasz tak no… do przejścia… A potem ciągle musisz uważać, bo jeszcze ktoś nagra, jak się przebierasz, jak ci fałdy zwisają, jak klękasz, a tam ci się wypsnie dupa…

Syreny alarmowe. Czerwone światło.

SCENA 6.

CIOTKA:
Panie dyrektorze! Panie dyrektorze! 

DYREKTOR:
Tak?

CIOTKA:
Skandal. Skandal! Przybyłam do teatru z klasą. Paradoks: ja z klasą, a teatr bez klasy. To jest świątynia sztuki, to miejsce, w którym kształcimy, to znaczy inaczej w którym POWINNIŚMY kształcić szlachetne postawy u młodzieży. Przyszłości Naszego Narodu. I tam, w kierowanym przez pana, właśnie pana teatrze, podczas porannego spektaklu, pojawiło się słowo…

DYREKTOR:
Jakie?

CIOTKA:
Brzydkie.

DYREKTOR:
Jakie dokładnie?

CIOTKA:
Niedopuszczalne. 

DYREKTOR:
Na jaką literę?

CIOTKA:
Dy.

DYREKTOR:
Aha, rozumiem. I co w związku z tym faktem?

CIOTKA:
Przecież tak nie może być!

DYREKTOR:
Co prawda domyślam się pani odpowiedzi, niemniej zadam pytanie dlaczego?

CIOTKA:
To proszę! Proszę! Niech pan mi powie, co bym odpowiedziała.

DYREKTOR:
Że to niewychowawcze. Że dajemy zły przykład. Że dlaczego nie gramy „Dziadów”.

CIOTKA:
Właśnie! Dlaczego nie gracie „Dziadów”?!

DYREKTOR:
Może pani spróbuje odgadnąć moją odpowiedź.

CIOTKA:
Nie odgadnę sposobu, w jaki będzie pan kłamał.

DYREKTOR:
Kłamał? To jaka jest prawda?

CIOTKA:
Że pan się pogubił. Że artyści się pogubili. Nie są głosem sumienia, nie są wzorem dla młodzieży, tylko skandalistami chcącymi zarobić tanie, łatwe pieniądze.

DYREKTOR:
I dlatego użyliśmy słowa „dupa”. 

CIOTKA: 
Aaaa! Znowu!

Pogrąża się pan. Kierowana przez pana instytucja jest finansowana przez urząd miasta.

DYREKTOR:
I ministerstwo, tak.

CIOTKA:
Ministerstwo jak mniemam, kultury?!

DYREKTOR:
I dziedzictwa narodowego, owszem. 

CIOTKA:
Bo ja myślałam, że może przez ministerstwo chamstwa i złego smaku.

DYREKTOR:
A czy pani podopieczni znają to słowo na dy?

CIOTKA:
Zapewne tak. Ale to nie jest…

DYREKTOR:
Czy pani zdaniem znają także gorsze słowa?

CIOTKA:
Myślę, że nie wszyscy.

DYREKTOR:
Prawdopodobnie ci z rozbitych rodzin. 

A czy pani uczniowie znają słowo nie wiem, na przykład „zmurszały”? 

CIOTKA:
Na pewno ktoś… kojarzy…

DYREKTOR:
Zresztą. Może rzeczywiście powinniśmy grać „Balladynę”. Co pani myśli o takim ustępie?
„Przeklinaj ze mną – oni klątwy warci.
Bogdaj doznali, co pomor i głody!
Bogdaj piorunem na poły pożarci,
Padając w ziemi paszczą rozdziawioną…”[1]

CIOTKA:
Piękne. I wstrząsające. Gdzie oni mogą usłyszeć taką polszczyznę, jeśli nie w teatrze?

DYREKTOR:
Tylko tu. Ma pani rację, błądzimy. Będziemy grać „Dziady” i „Balladynę”. Wyłącznie. Jaki to będzie wspaniały widok. Tłumy uczniów na każdym spektaklu. Młodzież czatująca na fotki z aktorami. Matki błagające dzieci, by zostawiły na chwilę teatr i wróciły do Fortnite’a. I te hashtagi… #dziadypany.

CIOTKA:
Żądam, i wiem, że rodzice moich uczniów będą takiego samego zdania, aby w kolejnych spektaklach nie pojawiało się to słowo.

DYREKTOR:
A ja przyjmuję pani żądania i wkładam je o tu, do szufladki.

CIOTKA:
Ja to zgłoszę.

DYREKTOR:
Bardzo proszę.

CIOTKA:
Niech pan wie, że nagrałam całą tę rozmowę. Do widzenia.

CIOTKA znika, pełna wzburzenia.

DYREKTOR:
„A mnie by się zdało,
Że to wcale nie szkodzi, że przedmiot jest nowy,
Szkoda tylko, że nie jest polski, narodowy,
Nasz naród się prostotą, gościnnością chlubi
Nasz naród scen okropnych, gwałtownych nie lubi;
Śpiewać, na przykład, wiejskich chłopców zalecanki.
Trzody, cienie Sławianie, my lubim sielanki.”[2]

Co nie?

[1] Juliusz Słowacki, Balladyna, Akt I, Scena I
[2] Adam Mickiewicz, „Dziady, część III”. Akt I, Scena VII, Salon Warszawski.

SCENA 7.

NASTOLATEK:
Na dzisiejszą lekcję przygotowaliśmy prezentację dotyczącą księżniczki Diany, znanej także jako Lady Di.

NASTOLATKA:
Jak podaje Wikipedia, Diana urodziła się w rodzinie szlacheckiej Spencer i w 1981 roku została żoną księcia Karola, pierwszego następcy tronu Wielkiej Brytanii, otrzymując tym samym tytuł księżnej Walii. Co ciekawe, młoda para otrzymała w dniu ślubu 10 tysięcy prezentów.

NASTOLATEK:
Czyli tyle, ile my przez jakieś 100 żyć.

NASTOLATKA:
Jednak niezależnie od ilości prezentów, życie księżnej to nie bułka z masłem. Jej małżeństwo z księciem Karolem nie należało do udanych, a każdy kryzys był natychmiast komentowany i rozdmuchiwany przez dziennikarzy. 

NASTOLATEK:
Po kilku latach to książęce małżeństwo się rozpadło, a księżniczka Diana zajęła się działalnością charytatywną, przez co została pokochana przez tłumy.

NASTOLATKA:
I wciąż kręciło się przy niej mnóstwo dziennikarzy, tak zwanych paparazzi. W 1997 roku w Paryżu, Diana i jej partner Dodi al-Fayed uciekali przed nimi mercedesem S280. Były takie. Niestety, na skutek zbyt szybkiej jazdy kierowca utracił panowanie i samochód uderzył w filar tunelu. Po kilku godzinach księżniczka Diana zmarła.

NASTOLATEK:
Wiadomość o śmierci Lady Di obiegła cały świat. Już wcześniej popularna, stała się „królową ludzkich serc”, ikoną dobroczynności, ale i okrucieństwa mediów.

NASTOLATKA:
Naszym zdaniem księżniczkę Dianę mogło uratować jedno: przeniesienie się w czasie i trafienie do polskiej szkoły z 2018 roku.

NASTOLATEK:
Jesteśmy przekonani, że gdyby Diana dorastała otoczona smartfonami, nie zginęłaby wtedy w Paryżu. Byłaby przyzwyczajona, że ciągle, wszędzie, ktoś czeka na jej błąd.

NASTOLATKA:
A gdy go popełni, zostanie to uwiecznione i wrzucone do sieci.

NASTOLATEK:
Bądźmy szczerzy. Lady Di była miękką fają. Przecież wtedy nie istniały internetowe fora!

NASTOLATKA:
Snapchat.

NASTOLATEK:
Instagram.

NASTOLATKA:
Ani nawet Facebook. 

NASTOLATEK:
Jakieś gazety drukowały jej zdjęcia. Wielkie halo.

NASTOLATKA:
W naszych czasach księżniczka Diana prawdopodobnie sama umieszczałaby swoje zdjęcia ze swoich różnych życiowych przygód.

NASTOLATEK:
Angielska księżniczko! Jesteś niczym w porównaniu do polskich nastolatków!

NASTOLATKA:
Paparazzi! I wy jesteście słabi w porównaniu do nas! My sami siebie filmujemy za darmo.

NASTOLATEK:
Nie za darmo. Za lajki i szacun.

NASTOLATKA:
Więc dziewczyny, jeśli marzycie o tym, by być traktowane jak księżniczki jesteście.

NASTOLATEK:
A i my się możemy poczuć arabskimi szejkami.

NASTOLATKA:
Dziękujemy bardzo za waszą uwagę…

NASTOLATEK:
…i prosimy o pozytywną ocenę. Rodzice by się ucieszyli.

SCENA 8.

MAMA (to może być PANI HANNA ze SCENY 3., ale wcale nie musi. Przecież jest sporo mam):

Głowa:
Za chwilę wróci ze szkoły. Pamiętaj, wykaż zainteresowanie. Nikt nie lubi być przesłuchiwany. Zadaj kreatywne pytanie, nie jakieś „jak w szkole?”. Podziel się osobistymi doświadczeniami. Idzie.

Spokojnie.

SYN:
Cze.

MAMA:
Głowa:
Żeby mu się cholera nie chciało nawet „ść” wymówić! Ja go przewijałam, karmiłam, nie spałam, robiłam eskimoski-noski-noski, a on mi „ść” żałuje? CzeŚĆ! Tam jest czeŚĆ! Ciekawe, jak będzie na staroŚĆ! 

Spokojnie. On jest nastolatkiem, on ma trudny czas.

Usta:
Cześć, synku.

Głowa:
Ok, to było luźne i sympatyczne. Teraz możemy poszukać kontaktu.

Usta:
Co tam? Jak w szkole?

Głowa:
Nie, nie, nie! Kreatywnie!

SYN:
Ok.

MAMA:
Głowa:
No i pogadaliśmy. Dobrze, spokojnie, nie poddawaj się. Jeszcze nie wszystko stracone. Zaskocz go.

Usta:
A wydarzyło się dzisiaj coś zabawnego?

SYN:
Głowa:
O fak. Matka naczytała się poradników. Będzie szukała kontaktu. Zawsze, jak nie chce mi się gadać, to matka się stara. Taki rodzinny czelendż. 

Zaraz. Mi się nigdy nie chce gadać.

Usta:
Nic. 

MAMA:
Głowa:
Utłukę go, przysięgam.

Usta:
Nic? Nie śmiałeś się ani razu?

SYN:
Głowa:
Error. Jak powiem, że się śmiałem, to zapyta z czego. Jak powiem, że się nie śmiałem, zacznie się martwić, że mam depresję.

Usta:
Coś było.

Głowa:
O, spoko. Że niby coś, ale jednak nic.

MATKA:
Głowa:
Powiedział, że coś! Łap się, łap się dziewczyno!

Usta:
O, a w jakim momencie?

SYN:
Głowa:
Ok, i teraz killer.

Usta:
Nie pamiętam.

Głowa:
Bang!

MATKA:
Głowa:
Ja go uduszę. Słyszałam o dzieciobójczyniach, ale one z reguły duszą niemowlaki. No trudno, mój pokonał okres dzieciństwa, ale już kolejnej bramki nie przejdzie. 

Czekaj, stop! Podziel się osobistymi doświadczeniami!

Usta:
A widzisz, bo u mnie…

SYN:
Głowa:
No ciekawe co. 

MATKA:
Głowa:
No ciekawe co… Gdzie ja dziś byłam. W Biedronce. W kuchni. Na Facebooku. Jezu, ja muszę sobie jakąś robotę znaleźć.

Usta:
Byłam w biedrze…

Głowa:
O, jeszcze młodzieżowy slang!

Usta:
I nagle LOL…

SYN:
Głowa:
Nie, nie, nie, nie, nie.

Usta:
Mhm?

MATKA:
Usta:
Patrzę, a tam napis „mięso z Biedronki to prawdziwy rarytas”. 

Cisza.

Głowa:
Normalnie turla się ze śmiechu. Nie pęknij, gnojku.

Usta:
Rozumiesz mięso z Biedronki…

SYN się śmieje. Troszeczkę. Ale jednak. Ale troszeczkę. 

Głowa:
On się śmieje! On… on żyje!

SYN:
Usta:
Spox. 

Głowa:
Ok, to chyba mogę iść pograć.

MAMA:
Usta:
A u ciebie nic śmiesznego? Powiedz coś. Proszę.

Głowa:
Jezus, jaka desperacja. Mam 42 lata, mąż mnie nie zauważa, faceci na mnie nie lecą, muszę żebrać o uwagę syna, to jest jakiś koszmar. Ja to pierdzielę.

Syreny alarmowe, czerwone światło. Wbiega CIOTKA. 

Głowa, do CIOTKI:
Weź to wyłącz.

CIOTKA wbita w ziemię, rezygnuje z walki. Wyłącza.

Usta, do SYNA:

Wiesz co? Nie musimy się męczyć. Po co mamy udawać, że kogokolwiek ta rozmowa interesuje? Ja chyba w ogóle pojadę na wakacje.

Głowa:
Tak, tak, tak!

SYN:
Głowa:
A co się tutaj stało? Page not found.

Usta:
Tylko z tatą czy z nami?

MAMA:
Usta:
SAMA.

Głowa:
Weee aaaare the champions, my frieeeend…

Usta:
Tak, pojadę na wakacje. Na tydzień. Do ciepłych krajów. Tata jest ciągle w pracy, więc: a) mamy pieniądze; b) nawet nie zauważy, że pojechałam. Ty będziesz mógł grać i nikt ci głowy nie będzie zawracał. A ja będę się opalać, zwiedzać i będę cię miała gdzieś.

SYN:
Głowa:
Co ja takiego zrobiłem?

Ale pamiętajmy, będę mógł grać.

Usta:
Mamo…?

MAMA:
Usta:
Synku. Ja cię bardzo kocham i zawsze będę kochać. Ale nie będę cię błagała o jakieś pomruki, które imitują rozmowę. Przygotuj się, bo powiem coś szokującego: ja jestem człowiekiem. Jestem kobietą, taką starszą dziewczyną, a nie jakąś bezkształtną masą, która ciągle narzeka, poucza i gdera. I musicie to z tatą zaakceptować. O.

Głowa:
Kocham się.

SYN:
Głowa:
Chyba muszę pogadać z ojcem.

Usta:
Mamo. Nie jesteś bezkształtną masą.

MAMA:
Głowa:
O, ktoś zaczyna normalnie mówić!

Usta:
Słucham? Bo zastanawiałam się, czy bardziej Grecja, czy Egipt.

SYN:
Usta:
Nie jesteś bezkształtną masą. Nie chciałem cię zdenerwować.

MAMA:
Usta:
Chyba Egipt. Cieplej.

SYN:
Usta:
Mamo, nie słuchasz mnie.

MAMA:
Usta:
Wkurza, co?

Sprawdzę w necie, jakie są wycieczki.

MAMA schodzi, ale jeszcze przed zejściem Głowa radośnie:
Aaaaaaaaaa!

SYN:
Usta (wkurzony):
Aaaaaaaaa!

WOKAL:
Aaaaaaaaa!

SCENA 9.

WOKAL (śpiewa):
Boże, jacy my jesteśmy beznadziejni
Jarają nas wyłącznie telefony, komputery
Nie czytamy żadnych książek, jesteśmy nieuprzejmi
I niczego tak naprawdę o świecie nie wiemy

W poprzednich pokoleniach to nie do pomyślenia
Wszyscy byli kulturalni i świadectwa mieli z paskiem
W życiu same wielkie cele i wspaniałe marzenia
Coś musiało się zepsuć lat temu kilkanaście

Przerzucamy się dziwnymi, krótkimi słowami
Nie umiemy rozmawiać, nie umiemy się buntować
Jesteśmy rozpieszczeni, rozpieszczeni aż do granic
Te emotki i te selfie słów naprawdę na to szkoda

Co się stanie z naszym światem, gdy będziemy już dorośli?
Lepsza bomba atomowa albo jakiś zwykły potop
Szans nie mamy, byśmy sami w życiu tym do czegoś doszli
Wszystko byłoby tak piękne, gdyby nie z młodzieżą kłopot

Prócz młodzieży przecież wszystko działa superidealnie
Na szczęśliwych osiedlach szczęście kwitnie w każdym domu
Bieda, Syria, ocieplenie to się wszystko ogarnie
Tylko młodzież, tylko młodzież  na nią nie ma sposobu
Bieda, Syria, ocieplenie to się wszystko ogarnie
Tylko młodzież, tylko młodzież  na nią nie ma sposobu

SCENA 10.

WOKAL (paradoksalnie, wbrew swej nazwie, mówi):
No więc to był taki pokoleniowy protest-song. Wiecie, co to jest protest-song? Zresztą nawet jak nie wiecie, trudno nie skumać. Ten tekst napisał 40-latek, a śpiewam go ja, 26-latek[3]. Także pokoleniowy, że madafak. Mam na imię Michał[4] i jestem najmłodszym aktorem zatrudnionym w tym teatrze[5]

Od początku wiedziałem, że dostanę tę rolę. Bo z perspektywy starszych kolegów z zespołu ja wyglądam i mówię tak samo jak wy. I byłem przerażony. Wszyscy byliśmy. Mam 10 lat więcej od was, więc podejrzewam, że z waszej perspektywy jestem dziadem. Przynajmniej dla mnie 10 lat temu ludzie po studiach byli z kosmosu. 

Jedną z najtrudniejszych, najwspanialszych ról do zagrania w całej historii teatru jest Hamlet. A ja sobie myślę… No, świetnie. Jak grasz duńskiego księcia, to na spektakl nie przyjdzie duński dwór oceniać, czy jesteś wiarygodny. A jak grasz nastolatka… Właśnie.

Bałem się. Peniałem. Mówi się jeszcze „peniałem”? A jak się mówi…? 

Chwila improwizowanej rozmowy z widownią. Wspólnie ustalają, jak obecnie określa się poczucie strachu. Aktor grający WOKALA inkorporuje (czy coś) dane słowo do dalszej części monologu.
Na potrzeby scenariusza przyjmijmy, że to określenie to „dygać”.

No więc dygałem przed zagraniem dla was. Generalnie wszyscy przed wami dygają. Podobno to dzieci są najtrudniejszą widownią, ale każdy, kto tak mówi, nie był na porannym spektaklu z licealistami. Albo z jakimś technikum. 

Być może najlepiej by było, gdybyście to wy pisali teksty, reżyserowali i występowali dla rówieśników. Ale umówmy się, w 90% przypadkach spektakle i filmy robione przez młodzież są nie do oglądania przez kogokolwiek. Sorry. Dlatego my, ludzie z wykształceniem artystycznym… robimy rzeczy dla dorosłych albo dla małych dzieci. Wy macie youtube’a, więc może nie ma co wam głowy zawracać.

I aż by się chciało was zapytać: „hej! jak z wami rozmawiać? Jak z wami złapać kontakt?”, ale to my jesteśmy dorośli. To my musimy przestać dygać i coś wam zaproponować. Ryzykując, że się nie uda i poniesiemy porażkę. 

Wtedy nie będziemy już mądrymi dorosłymi, tylko jakimiś żałosnymi istotami z odtrąconą ręką. A takie momenty bolą. Gramy, nawet przed samymi sobą, że jesteśmy silni i ogarnięci. Głupio jest przegrać w taką grę. 

Zresztą – ciągle gramy. W bycie mądrym, bycie dorosłym, bycie twardym, bycie wyluzowanym. 

Również i ja, mówiąc do was te słowa, gram, że tak naprawdę nie gram, tylko jestem sobą. I staram się być taki kumpelski, partnerski. Choć tak właściwie gram człowieka, który coś takiego gra. I w grze tej już nie wiem, czy to bardziej ja gram, czy ktoś mną gra. A graniem tym przegrany jestem, bo jakże tu nie być przegranym, jeśli ktoś mną swoje cele wygrywa.

Bo tak naprawdę cały ten tekst nie mówię ja, tylko autor tej sztuki, który wie, że nie nastolatki piszą recenzje, tylko dorośli, i warto im puścić oko Gombrowiczem. A nuż dobrze zrecenzują i autor zarobi na maka i kolejne teksty będzie mógł pisać jak prawdziwy pisarz, przy kawie w starbuniu.

Wszyscy gramy, ale im bardziej uda nam się nie patrzeć na to, kogo gramy, ale kto gra, będzie nam łatwiej się dogadać.

Dobra, ale ja tu pitolę bez sensu, a i tak wiadomo, że znacznie bardziej od teatru interesuje was… I, nie ma co kryć, mnie zresztą też… 

[3]  Chyba że aktor grający WOKALA ma inny wiek.
[4]  Chyba że aktor grający WOKALA ma inne imię.
[5]  Chyba że… No, wiadomix.

SCENA 11.

Dzwonek.
NAUCZYCIEL (albo -KA):
Dzień dobry, witam was na pierwszej lekcji przedmiotu PdŻwRzZNPiSdTbSMnZŚ, czyli Przygotowaniu do Życia w Rodzinie z Zachowaniem Niezbędnej Przyzwoitości i Szacunku dla Tradycji, bez Sprowadzania Młodzieży na Złą Ścieżkę. Nazwa została wypracowana w ciągu kilku lat pracy kilkudziesięciu komisji, ale my nie będziemy używać tego chorego skrótu. Na naszych lekcjach będziemy rozmawiać o bardzo ważnej rzeczy w życiu każdego człowieka, czyli o seksie.

Syreny alarmowe, czerwone światło. 

O nie.

Wbiega CIOTKA. 

CIOTKA:
Co tu się dzieje?

NAUCZYCIEL:
Nic, mamy zajęcia z PdŻwRzZNPiSdTbSMnZŚ. Już drugi raz powiedziałem bez zająknięcia!

CIOTKA:
Wszyscy wiedzą, o czym się mówi na tych zajęciach z PdŻwRz… I tak dalej. Dlatego zostałam oddelegowana przez kuratorium i radę rodziców do pilnowania treści przekazywanych na tych lekcjach.

NAUCZYCIEL:
Nic takiego, będziemy mówić o życiu w rodzinie, pani kontrola nie jest więc…

CIOTKA:
Pochwalam i z przyjemnością posłucham o życiu w rodzinie. Proszę.

NAUCZYCIEL:
Oczywiście. Właśnie zaczynamy.

Jednym… z najważniejszych aspektów małżeństwa… jest… wspólne… gotowanie. Dom, w którym rodzice wspólnie regularnie gotują, ma silne podstawy do dobrego i zdrowego funkcjonowania.

CIOTKA:
Zawsze lepiej jeść w domu niż na mieście!

NAUCZYCIEL:
Otóż to, dziękuję.

Jednak, czy rzeczywiście powinniśmy czekać do zawarcia ślubu, aby wspólnie z kimś pogotować? Na pewno takie rozwiązanie jest dobre dla wielu osób, jednak rzeczywistość pokazuje, że… ludzie lubią gotować. Dużo myślą o gotowaniu już od momentu dojrzewania. 

CIOTKA:
Tak jest! Dziecka nie ma co zbyt wcześnie wpuszczać do kuchni, jeszcze się poparzy!

NAUCZYCIEL:
Chciałbym więc, żebyśmy na naszych lekcjach… Tu nie chodzi nawet o lekcje, raczej o spotkania, porozmawiali o różnych aspektach… gotowania. 

CIOTKA:
Ale jak to, niczego pan z nimi nie ugotuje?

NAUCZYCIEL:
Zdecydowanie wolę się skupić na rozmowie. 

CIOTKA:
Dziwne. Ja to codziennie gotuję.

NAUCZYCIEL
Dziękuję i gratuluję, tymczasem chciałbym, jeśli pani pozwoli, skupić się na lekcji.

CIOTKA:
A tak, przepraszam.

NAUCZYCIEL:
Jak wiecie, przed wakacjami rozesłałem wam mejla z prośbą o anonimowe wypisanie zagadnień, które chcielibyście poruszyć na naszych spotkaniach. Otrzymałem kilkanaście odpowiedzi, część z nich w ciągu ostatniego tygodnia. Wychodzi na to, że gotowanie było ważnym aspektem wakacji dla przynajmniej części z was. 

Pogrupowałem wasze pytania w kilka zagadnień, o których jeśli nie dziś, to w późniejszym terminie spróbujemy sobie porozmawiać.

Czyta z oczywistymi zająknięciami. 

Czy jest coś złego w tym, że lubię gotować sam/sama?

Co może się stać, jeśli oglądam dużo programów kulinarnych? 

Poszedłem/poszłam do kuchni na pierwszej randce. Co to o mnie świadczy? 

Jeszcze nigdy z nikim nie gotowałam. Czy to znaczy, że jestem przegrywem? 

Po obejrzeniu kilku programów kulinarnych mam wrażenie, że mam małą chochlę. Czy można ją jakoś powiększyć?

O, to będzie trudne: 

Czy wspólne… krojenie warzyw… jest już gotowaniem? Czy jeśli pokroiłem/pokroiłam warzywa z inną osobą, to znaczy, że nie kocham osoby, z którą zwykle gotuję? 

Czy to złe, gdy się uważa, by… nie powstał nowy kucharz? 

CIOTKA:
To jest dziwne pytanie.

NAUCZYCIEL:
Rzeczywiście, to dziwne pytanie.

Ale! Skoro padło, to spróbujmy odpowiedzieć. 

Najważniejsza zasada w gotowaniu brzmi: nie róbcie niczego, absolutnie niczego wbrew sobie. Nawet jeśli wszyscy dookoła twierdzą, że gotują non-stop, wy wciąż nie musicie tego robić. Jeśli uważacie, że zupa jest już wystarczająco… popieprzona, a bliska wam osoba chce ją dalej pieprzyć, nie zgadzajcie się na to. Jeśli ktoś chce użyć jakichś składników, które wam nie smakują, mówcie „nie”. Jeśli z kimś już kiedyś gotowaliście, i on lub ona chce znowu, ale wy już nie, nie gotujcie.

Tak samo w kwestii powstania nowego kucharza. Nie mogę wypowiadać się z punktu widzenia religii. Jednak z perspektywy świeckiej: przede wszystkim absolutnie się nie spieszcie. Ale jeżeli czujecie już potrzebę gotowania, jeśli macie zaufanego kucharza lub kucharkę, i jest to wasza, podkreślam wasza decyzja… Gotujcie i życzę wam smacznego. Jestem przekonany, że to jeszcze nie ten moment w waszym życiu, gdy powinien pojawić się nowy kucharz. Ale decyzja należy tylko i wyłącznie do was.

CIOTKA:
Zaczynam odnosić wrażenie, że pan nie do końca mówi o gotowaniu. 

NAUCZYCIEL:
Mylne! Mylne! To są, proszę pani, takie kuchenne rewolucje…

Wiem, co zrobimy. Skoro pani tak dużo gotuje, niech pani zdradzi nam przepis na swoje ulubione danie.

CIOTKA:
Och, nie wiem, ja nie jestem jakąś wybitną kucharką…

NAUCZYCIEL:
Niemożliwe.

CIOTKA:
Może mielone? Albo zraziki?

NAUCZYCIEL:
Zraziki brzmią rozkosznie, proszę pani.

CIOTKA:
Skoro młodzież pała chęcią…

NAUCZYCIEL:
Proszę pani, oni naprawdę pałają… 

CIOTKA:
Dobrze, tylko żebym teraz nie pomyliła.

NAUCZYCIEL:
To ja panią zostawię, na chwilę pójdę do pokoju nauczycielskiego.

NAUCZYCIEL schodzi.

CIOTKA:
Sekret zrazów kryje się w świeżym mięsie. Oraz kiszonych ogórkach. Nie mamy czasu, aby skupiać się na kiszeniu, na pewno wasze mamy coś trzymają w piwnicy. 

Mięso tniemy na cienkie plastry i rozbijamy tłuczkiem, doprawiamy solą i pieprzem. Ale cały sekret dobrych zrazów kryje się w czym? No w czym? Ale nie powiecie nikomu? W musztardzie!

KRZYK (off):
Aaaaaaaaa!

SCENA 12.

WOKAL (a może -istka?):
Programy kulinarne, prognoza pogody
Mecze Ligi Mistrzów, smog, pokazy mody
Czy na święta w tym roku zapraszamy wujka?
Jak dokładnie działa maseczka z ogórka?

W darmowej gazetce promocja na wątróbkę
U nas do południa pijesz kawę za złotówkę
Skąd tylu ludzi stać na dobre samochody?
Lepiej w tym sezonie być z brodą czy bez brody?

Układ Słoneczny okrąża jądro Drogi Mlecznej
Raz na 200 milionów lat
I mgła taka dziwna znów łąkę oplata
Czy da się przez życie bez strat?

Naprawdę to wszystko zależy od genów?
Co z wiedzą płynącą z ksiąg?
Ta mgła taka dziwna, jakby stal, jakby wata
Brakuje mi ciepła twych rąk

WOKAL (istka) kończy utwór i podbiegają do niej FANI.

FAN:
Jesteś zajebista! W smarcie mam tylko twoją muzę! Możemy selfie?

WOKAL:
Jasne. 

FAN:
Razem z dziewczyną, dobra? Ona się trochę wstydzi. Marta, chodź, no chodź!

Robią selfie.

FAN:
Zajebiście. Oznaczę cię, dobra? 

WOKAL:
Luz.

FAN:
Sto lajków minimum. Ale się zajebiście zdziwią. Ja z tobą! No i z Martą!

WOKAL:
Dzięki, że przyszliście.

FAN:
Musieliśmy! Zajebiście bym żałował gdyby nie. 

WOKAL:
Super. Lecę!

FAN (nieuważnie, w telefonie):
No no.

Zajebiście.

SCENA 13.

NASTOLATEK:
Mamy mnóstwo sposobów, żeby pokazać swoją zajebistość. Mamy apki do zajebistych fotek.

NASTOLATKA:
Do zajebistych rozmów.

NASTOLATEK:
Do zajebistej muzy.

NASTOLATKA:
Do zajebistych memów.

NASTOLATEK:
Do poznawania zajebistych ludzi.

NASTOLATKA:
Jedyne, czego nam brak, to apek do braku zajebistości. Ze słabymi fotkami ze słabych dni.

NASTOLATEK:
Z suchymi żartami, które nikogo nie bawią.

NASTOLATKA:
I kijowym profilowym.

NASTOLATEK:
Z miejscem na smęcenie, gdzie byłyby tylko łapki w dół.

NASTOLATKA:
Za uśmiechniętą emotkę dostawałoby się bana. 

NASTOLATEK:
Taka apka do gadania o tym, co nam nie wyszło i czego się boimy.

NASTOLATKA:
Taki Fearbook.

NASTOLATEK:
Instrachgram.

NASTOLATKA:
Strachczat. Apka by cię pytała po zalogowaniu, czego się dziś boisz.

NASTOLATEK:
Czego się dziś boisz?

SCENA 14.

1:
Boję się, że nie wiem, co chcę robić w życiu. Nic mnie nie jara i nic mnie nie obchodzi. 

2:
Boję się, że rodzice oczekują ode mnie czegoś wielkiego. Od zawsze powtarzają, że jestem wyjątkowa i ciągle się o mnie troszczą. Boję się, że będą mną rozczarowani. 

3:
Boję się, że już coś przegapiłem. Że coś mnie ominęło. Że po śmierci trafię do piekła i będę oglądał film ze swojego życia: mogłeś zrobić to, mogłeś zrobić tamto. A zrobiłeś jakieś… nic. 

4:
Boję się, że kiedy moje dzieci wyprowadzą się z domu, poczuję się naprawdę staro. I zaraz stanę się taką babcią macającą warzywa na targowisku. 

5:
Boję się, że kiedyś wszyscy wreszcie skumają, że jestem totalnie beznadziejna. We wszystkim.

6:
Boję się, że moja córka nie poradzi sobie w życiu. I że to będzie moja wina. 

7:
Boję się, że moi rodzice się zestarzeją i będę się musiał nimi opiekować. Że będę musiał ich myć i… w ogóle. I że nie dam rady.

8:
Boję się, że jak syn będzie dorosły, to będzie przyjeżdżał raz na pół roku, tylko z poczucia obowiązku. Że będzie sztywno i nudno. I nie będę wiedział, jak to zmienić.

9:
Boję się, że będę taki jak moi rodzice.

10:
Boję się, że w moim wieku mogę zrobić jeszcze wszystko. Studia, wyjazdy, podróże, rodzina, praca, pasje… To jest jak wybieranie obiadu w restauracji. Przy drugim stoliku zawsze ktoś ma coś lepszego, a ty nigdy nie trafiasz w to, co chciałaś. 

11:
Boję się, że moim dzieciom stanie się coś złego.

12:
Boję się, że najlepsza część życia jest za mną.

13:
Boję się, że za chwilę będę dorosły.

14:
Boję się, że ten spektakl to kolejny poranny spektakl dla młodzieży, grany przez zbyt dorosłych aktorów, żeby im uwierzyć. 

15:
Boję się, że młodzi nie będą chodzić do teatru.

16:
Boję się, że zostanę starą, smutną, niepotrzebną aktorką, która wspomina dawne czasy. 

17:
Boję się, że nie zdążę. Z niczym.

18:
Boję się.

19:
Mamo, boję się. 

20:
Ja też się boję. Ale gdy ze mną rozmawiasz, to się boję jakby mniej.

SCENA 15.

NASTOLATEK:
Na dzisiejszej prezentacji chcemy opowiedzieć wam o najcenniejszej i najbardziej niezwykłej rzeczy, jaką każdy z nas posiada. I nie, nie chodzi nam tu o komputer. 

NASTOLATKA:
Choć w pewien sposób tak. Ludzki mózg to genialny, nieprawdopodobny, najwspanialszy komputer świata, którego dokładnego działania jeszcze długo nie będziemy w stanie poznać.

NASTOLATEK:
Pierwszy rodzaj mózgu, mózg gadzi, zaczął się kształtować jakieś 500 milionów lat temu. Żeby wykształcił się mózg ssaczy, trzeba było kolejnych 250 milionów lat. 

NASTOLATKA: 
Kora mózgowa wykształciła się 200 milionów lat temu.

NASTOLATEK:
A mózg człowieka dopiero 200 tysięcy lat temu. 200 tysięcy lat! A my się wkurzamy, jak nam net przez sekundę zamula[6].

NASTOLATKA:
Cała jako tako udokumentowana historia ludzkości to dzieje ostatnich 5 tysięcy lat.

W tym kontekście spędzenie paru godzin nad książkami nie wydaje się specjalnie bolesne.

NASTOLATEK:
W tym kontekście oczekiwanie na wakacje nie jest również znaczące.

NASTOLATKA:
…choć i same wakacje trwają znacznie krócej.

NASTOLATEK:
Wreszcie i różnica wieku pomiędzy dorosłym człowiekiem a niedorosłym człowiekiem jest właściwie niezauważalna.

Syreny alarmowe. Czerwone światło.

NASTOLATKA:
Co tym razem?

CIOTKA:
A, nic. Skończyłam robić zrazy i przybiegłam sprawdzić, co się dzieje. Was, młodych, lepiej zawsze mieć pod kontrolą. Już ja wiem, co wam w głowach siedzi.

NASTOLATKI:
Aaaaaaaaaaaaaaaa!

WSZYSCY:
Poranne spektakle teatralne
Powinny zostać zakazane
Poranne spektakle teatralne
Powinny być zlikwidowane

Porannym autobusem jedzie grupa młodzieży
Jeszcze nawet nie wszyscy zdążyli się obudzić
Spektakli dla młodzieży raczej nie da się przeżyć
Róbmy zatem spektakle dla ludzi
Róbmy zatem spektakle dla ludzi
Róbmy zatem


KONIEC

 

Jeszcze więcej treści!

NIE PRZEGAP ŻADNEGO NUMERU

Cena: / rok