Dramaty

Sześć żeber gniewu

| 93 minut czytania | 712 odsłon
Sasza Denisowa

Sześć żeber gniewu

Sztuka napisana w języku ukraińskim i jego 50 odcieniach, z zachowaniem cech językowo-stylistycznych bohaterek.
Przełożyła Agnieszka Lubomira Piotrowska

Od tłumaczki:

Sztuka Saszy Denisowej „Sześć żeber gniewu” została napisana w 2022 roku w Warszawie. Jest oparta na materiale dokumentalnym. Opowiada o ukraińskich uchodźczyniach (z Mariupola, Buczy, Kijowa, Czernihowa i Dnipra) mieszkających w Polsce w centrum dla uchodźców.

Bohaterki wspominają swoje przeżycia wojenne: to jak uciekały i jak się ukrywały. Sytuacje, kiedy pocisk wleciał do kuchni, kiedy zgubiły w drodze ukochaną czapkę z pomponem córki, nabierały pełną wannę śniegu, żeby go stopić i pić, dni kiedy gotowały na podwórku między nalotami rakietowymi i szukały bliskich na listach ofiar. Jak słuchały Ołeksija Arestowicza niczym kołysanki. Jak czekały na ratunek Azowstali.

W tekście pojawia się też wciąż żywa w Ukrainie legenda o niezwyciężonych ukraińskich Kozakach z Siczy Zaporoskiej. Wiara w ukraińskie siły zbrojne, we współczesnych obrońców ojczyzny, w dawną historię, wolność i w Ukrainę daje bohaterkom siłę do życia.

Agnieszka Lubomira Piotrowska

 

  1. ONI

Duże Centrum Wystawiennicze, przystosowane raczej do ogromnych imprez targowych i sprzedaży samochodów. W rzędach stoją czarne łóżka polowe, nowe walizki z nieobdartą jeszcze folią, pośród nich wiszą ręczniki na walizkach, pluszowe zabawki leżą na krzesłach. Na łóżkach leżą i siedzą ludzie, pomiędzy nimi przemieszczają się Ukraińcy z plastikowymi reklamówkami z jedzeniem, z garnkami, głównie kobiety.

Witalina wchodzi do hali D3, w hali jest pusto.

WITALINA (ukr.)
Kiedy dotarłam do tego ośrodka, to od razu do nich podeszłam. No jakoś na poziomie podświadomości…

Galina Iwaniwna siedzi przy swoim stole, rozmawia przez telefon. Czasami schyli się i podniesie ręcznik albo coś uprzątnie.

GALINA IWANIWNA (ros.) do telefonu
W naszym ośrodku to konfliktów to nie ma: dziewczęta dotarły do nas w wyjątkowo ciężkim stanie… nie w głowie nam były kłótnie, choćby najmniejsze. Ale teraz dochodzą całkiem inni ludzie. I od razu narzekają, rozumiesz, szo tam to ich lepiej karmili. A Polacy nam wszystko…

Galina Iwaniwna widząc przechodzących Polaków, pracowników ośrodka, w tym przypadku widzów, rozkwita.

WITALINA (ukr.)
To był wielki obóz dla tysiąca pięciuset osób…

GALINA IWANIWNA (ros.).
Polacy są niesamowici! Jak oni nas przyjmują, mój Boże, jak krewnych: i co chwila i pszepraszem, i dzenkuju. Jest placyk zabaw dla dzieci i kosze na śmieci postawili nam dla cywilizacji, ale po pięciu dniach zorientowali się, że postawili nam jeden kubeł w śmietniku – no cóż, z cywilizacją nie wyszło.

WITALINA (ukr.)
W ośrodku dla uchodźców Galina Iwaniwna jest od ponad miesiąca i pracuje jako wolontariuszka. Czuje się szefową… Galina Iwaniwna jest z Bachmut…

GALINA IWANIWNA (ros.)
Miasto jest puste, psy tylko biegają. Zostaliśmy wysiedleni z Rubiżnego, z Popasnej, gdzie wszystko zniszczone, i mer powiedział: wyjeżdżajcie, czekają nas zaciekłe walki. Ale jak to wyjeżdżajcie? Mamy z mężem pięćdziesiąt odmian winogron. A między rządkami nasadziliśmy kartofli. No to mąż został pilnować domu. Od 2014 roku przywykliśmy, szo kule świszczą. Chodziliśmy pod kulami na opuszczone działki – przetwory trzeba robić. Gdybyśmy nie musieli wywieść wnuka…

WITALINA (ukr.)
Galina Iwaniwna miała szczęście uciec, ale podczas ewakuacji trafiła w ręce raszystów…

GALINA IWANIWNA (ros.)
I wycelował we mnie karabin. Pokazuje mi mój profil, mój awatar z żółto-niebieską flagą. I zaczyna wrzeszczeć: „Ty ukraińska suko! Zgnoję cię w piwnicy!”. Ale Polacy dają nam wszystko: pieluchy, krem nawilżający Nivea, mandarynki, adidasy.

Wchodzi Sniżana, słyszy to wszystko o sobie, bierze się pod boki i staje za Galiną Iwaniwną.

WITALINA (ukr.)
To jest Sniżana. I ona też chciała te adidasy.

GALINA IWANIWNA (ros.)
A kiedy rozdawano majtki – staniki, to niektóre zaczęły brać więcej niż można nosić. Jedna była szczególnie paskudna. Snieżana…

WITALINA (ukr.)
Zaraz będzie gorąco… Sniżana bez przerwy zajadle się kłóciła – taką miała nerwicę.

SNIŻANA (ros.)
Nasz naród to normalny piździec. Wolontariusze – piździec. Europa to piździec. A Niemcy to już w ogóle taki piździec – tam wszyscy mówią po niemiecku. W Polsce to chociaż można coś zrozumieć.

GALINA IWANIWNA (ros.)
Jej dziecko wchodzi na ostatni stopień, aż mnie zatyka i krzyczę, bo zaplącze się w siatkę i mogiłka, a winni będą Polacy.

SNIŻANA (ros.)
A szo się drze na mojego syna… Na swojego się drze!

GALINA IWANIWNA (ros.) wzdryguje się, zasłania słuchawkę
Mój syn służy w ZSU[1], broni naszej Ukrainy! Tak w ogóle!

SNIŻANA (ros.)
Makar, już tu do mnie, sto razy ci mówiłam: nie leź tam.

GALINA IWANIWNA (ros.) do słuchawki
I ja cię kocham, syneczku, przytulam cię mocno, szob wy pokonali tych raszystów! Chwała Ukrainie!

SNIŻANA (ros.) automatycznie
Chwała bohaterom! Tak szo, Galino Iwanowna, adidasy się zawinęło?

GALINA IWANIWNA (ros.)
Snieżana, bój się Boga! Przecież nie twój rozmiar.

SNIŻANA (ros.)
Oj, a mandarynki? Mój dzieciak nawet nie widział tej mandarynki.

GALINA IWANIWNA (ros.)
Nie widział mandarynki, bo ty, Snieżanko, wyszłaś zapalić czy w jakichś swoich sprawach.

SNIŻANA (ros.)
Tak? A to nie jest wasza prywatna sprawa!

WITALINA (ukr.)
Sniżana spotyka się z Polakiem z Tindera. Galina Iwaniwna trochę ją potępia.

SNIŻANA (ros.)
Znalazłam jakiegoś głupka na Tinderze. Jerzy. Pokazałam mu, gdzie mieszkamy, a on namawia mnie, żebym się przeniosła do niego! Hto ty w ogóle za jeden, pojadę do niego, aha, już!

WITALINA (ukr.)
Sniżana jest z Charkowa, samotna matka…

SNIŻANA (ros.)
No ochujałam w mieszkaniu sama z dzieciakiem! O piątej rano za domem tak buchnęło, a moja kumpela wyszła z psem na spacer, no to ten, ani psa, ani kumpeli. Poszłam do najbliższego bunkra i przesiedzieliśmy tam dwa dni w ciężkiej paranoi.

WITALINA (ukr.)
Sniżanie nie pozostało nic innego, jak ucieczka kiedy…

SNIŻANA (ros.)
W każdym razie miałam okna na mikrowentylację, żeby słyszeć, jak będzie blisko lecieć, a my akurat zjedliśmy i nagle słyszę dziwny gwizd…

Rozbrzmiewa gdzieś z daleka jakiś dźwięk.

SNIŻANA (ros.)
Zorientowałam się, szo tam Makar, lecę do pokoju, jak ten pocisk wlatuje do środka…

Słychać odgłos rakiety i Galina Iwaniwna w sportowym skoku pada pod łóżko.

WITALINA (ukr.)
Galina Iwaniwna ma uporczywą nerwicę po ostrzale – upada i czołga się pod stół, jeśli w pobliżu spadnie widelec albo dziecko rozbije szklankę.

GALINA IWANIWNA (ros.)
Rakieta!

SNIŻANA (ros.)
I utknął w szafkach kuchennych! Nu to piździec!

WITALINA (ukr.)
Już wszyscy umieliśmy je rozróżnić. Grady przypominają szelest.

GALINA IWANIWNA (ros.)
Rakiety świszczą a potem buchają.

WITALINA (ukr.)
No a jak bomba lotnicza, to brzęczy z daleka…

SNIŻANA (ros.)
A nasza obrona przeciwlotnicza to jak fajerwerki. Tylko że to nie fajerwerki.

WITALINA (ukr.)
I kiedy do gniazdka, w którym wszystko jest zrobione własnymi rękami: od tych lambrekinów, zasłon, tiulu…

SNIŻANA (ros.)
Wlatuje do mnie takie pozdrowienie od ruskiego mira to ja serio rzucam wiąchy! Nu piździec, a?

Wchodzi Łesia z obiadem w plastikowych pudełkach.

ŁESIA (ukr.)
A obok naszego domu strzelał moździerz.

Znowu dźwięk strzelania i Galina Iwaniwna pada i czołga się.

ŁESIA (ukr.)
Na sąsiedni dziedziniec wjechał czołg. Zajęli przedszkole.

WITALINA (ukr.)
To Łesia. Jest z Buczy.

ŁESIA (ukr.)
…i obawialiśmy się, że zobaczą nas z piętra tego przedszkola, więc przestaliśmy chodzić a zaczęli się czołgać.

WITALINA (ukr.)
Łesia wiele przeszła. Z ojcem.

ŁESIA (ukr.)
No u nas było jeszcze znośnie. Była taka piwnica, były tam kasze, dżemy, multicooker… Tata chował mnie i mamę, gdy tylko zobaczył kogoś za zasłoną. Kiedy oni przyszli i zabrali mojego tatę, przesiedziałam tam dwa dni…

WITALINA (ukr.)
Łesia to balerina.

Łesia siedzi jak balerina, chodzi jak balerina, je jak balerina.

GALINA IWANIWNA (ros.)
Oj, Łesiuniu. Nu szo tam mają w kuchni?

ŁESIA (ukr.)
Kanabki.

GALINA IWANIWNA (ros.)
Nu, kanabki to nie nasze jedzenie – oczywiście dziękujemy Polakom, ale ukraiński organizm nie toleruje tak dużej ilości chleba.

ŁESIA (ukr.)
I jeszcze fritki – na ulicy rozdają wolontariusze.

SNIŻANA (ros.)
Ja bym barszczu wtrząchała. Nagotowałabym takiego barszczu, szob łyżka stała. A ty widziałaś ten ich barszcz! Jedna kapustka pływa i tyle!

ŁESIA (ukr.)
A ja Oksanie obiad przyniosłam.

Patrzą na stertę koców, w której bez ruchu leży Oksana.

WITALINA (ukr.)
To Oksana. Z Mariupola.

OKSANA (ros.)
Oksana milczała.

SNIŻANA (ros.)
Ta, nic to nie da.

WITALINA (ukr.)
Oksana leżała wtedy jak martwa przez dwa tygodnie i nikt nie wiedział, co się z nią stało.

GALINA IWANIWNA (ros.)
Ma obrączkę.

SNIŻANA (ros.)
I widziałam ślad po cesarce. Pod prysznicem.

GALINA IWANIWNA (ros.)
Może jej mąż ubity?

SNIŻANA (ukr.)
A może on z Azowstali?

ŁESIA (ukr.)
I gdzie to dziecko?

Kobiety się rozglądają.

WITALINA (ukr.)
Prysznic tu mamy jeden na półtora tysiąca mieszkańców.

GALINA IWANIWNA (ros.)
Oczywista, że ten bojler nie pociągnie. Woda zimna. Ale przywykliśmy!

SNIŻANA (ros.)
Ja już dzieciora nie kąpałam drugi tydzień.

GALINA IWANIWNA (ros.)
Inne matki zerwą się nocą i zajmą kolejkę…

SNIŻANA (ros.)
Ta jest! Pogadaj sobie! Zajęłam, ale jakeś bydlę z synem-debilem, mówi, że niegroźny, i dawaj go kąpać. Goły chłop pod naszym prysznicem! A ma czterdziechę na karku.

[1] Siły Zbrojne Ukrainy

  1. MĘŻCZYŹNI

 

WITALINA (ukr.)
Mężczyzn tu było paru na krzyż.

Wychodzą „mężczyźni”.

OREST (ros.)
Jeden z nich był psychologiem. Orest Pietrowicz. Doktor habilitowany. Starszy pracownik naukowy Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej. Przyjmuję od 16:00 do 18:00 w gabinecie obok stołówki. Przepraszam, panie do mnie? Wejdźcie, nie wstydźcie się.

SNIŻANA (ros.)
Ta, zaraz! Strasznie potrzebne, szoby jakiś głupek grzebał mi w głowie. Może tam są moje sekrety!

OREST (ros.)
Nasz system nerwowy jest zbudowany w taki sposób: gdy ludzie są w stanie szoku, pod ostrzałem, w piwnicach, wszystkie zasoby są nastawione na przetrwanie, działa układ współczulny, bij albo uciekaj…

SNIŻANA (ros.)
Ta trzeba było widzieć, jak spirzałam!

OREST (ros.)
O! Ale udało się dobiec, mimo wszystko! A potem, w sytuacji bezpieczeństwa, układ nerwowy sygnalizuje nam, żebyśmy się zrelaksowali, bo musimy odzyskać siły, nie mamy zasobów, żeby cały czas uciekać przed tygrysem…

WITALINA (ukr.)
Przed wojną!

OREST (ros.)
Gniew trzeba skierować na kogoś. W przeciwnym razie zje nas od środka. Trzeba przegadać swoje traumy, zacząć przeżywać smutek. Widzicie panie. Istnieje sześć żeber gniewu: pierwsze żebro to gniew na tych, którzy są winni…

ŁESIA (ukr.)
To Putin kazał nas zabijać, czy oni sami?

OREST (ros.)
Drugie żebro – złość na tych, których straciliśmy – bliskich, krewnych…

Oksana milczy.

OREST (ros.)
Trzecie żebro – złość na asystentów, lekarzy, wolontariuszy.

SNIŻANA (ros.)
Galina Iwanowna adidasy zawinęła.

OREST (ros.)
Po czwarte – złość na tych, którzy mają coś, co ja straciłem…

GALINA IWANIWNA (ros.)
Przyjeżdżają tu ze Lwowa, żyją tu na gotowym, a tam wynajmują mieszkania!

OREST (ros.)
Piąte – wściekłość na Boga, na los.

WITALINA (ukr.)
Jak Bóg mógł dopuścić do tego?

OREST (ros.)
I po szóste, złość na siebie.

SNIŻANA (ros.)
Ja jestem winna? Ta jasne! Wokół pełno idiotów, ale to moja wina. Tak że ten, taką psychologię mogę sama prowadzić! Spadamy stąd!

WITALINA (ukr.)
Drugi był wolontariuszem, studentem.

SNIŻANA (ros.)
Wolontariusze wszystko dla siebie zgarniają. O ten typ z wczoraj, w ogóle to go zatłuczemy zaraz… Mówię, daj chusteczek nawilżanych, a on na to:

WOLONTARIUSZ (ukr.)
„A co to, sklep?” Tego nie mówiłem, dziewczyny…

SNIŻANA (ros.)
Mówiłeś! Albo perfumy za 800 zł, a on te perfumy gówniane wypsikał u siebie o tam za ladą…

WOLONTARIUSZ (ukr.)
Ja nie psikałem – dałem je o tamtej kobiecie!

WITALINA (ukr.)
Oznacza to, że jeśli pojawi się dorosły mężczyzna, silny zdrowy…

SNIŻANA (ros.)
Od razu pojawiają się pytania… Dlaczego nie bronisz swojej ojczyzny, bydlaku?

  1. HANGAR

 

WITALINA (ukr.)
Wyobraź sobie ogromny hangar, z czarnym niebem, jak czarne niebo nad naszymi miastami podczas nalotów. Ogromna, sztuczna, technologiczna, bezduszna przestrzeń, a w niej gromada istot ludzkich, które się w niej krzątają. Istoty ukraińskie. Każda z nich ma swój kącik – standardowe łóżko polowe, standardową walizkę, standardowe ręczniki, które suszą się tutaj, pod ręką. Kobiety rozwieszały serwetki, które haftowały tutaj, na łóżkach. Dzieciom urządzały kąciki z misiów i koników, a nawet przypinały jakiś rysunek do krzesła… Uczłowieczać… I mnie dali takie standardowe łóżko. Każdy chce stworzyć swoją własną przestrzeń, odgrodzić się od sąsiadów…

  1. UCIEKŁY PRZED WOJNĄ

 

WITALINA (ukr.)
Uciekałyśmy przed wojną przez blokady dróg…

GALINA IWANIWNA (ros.)
Kiedy zabrakło mi benzyny, stanęłam na środku drogi, wyciągnęłam ręce przed siebie i zawołałam: „Mam wnuka, dajcie mi benzyny!”

WITALINA (ukr.)
Uciekaliśmy przed wojną w zapchanych pociągach…

ŁESIA (ukr.)
Miałam wrażenie, że to pociąg, którym wysyłano Żydów, ludzie jechali dwadzieścia godzin na stojąco, trzymali dzieci na zmianę. Do kibla nie dojdziesz – sikaj do słoika!

GALINA IWANIWNA (ros.)
Odwracać się! Dzieciak sika…

SNIŻANA (ros.)
Pociąg, wszyscy się popychali i szarpali, za wszarz wrzucali dzieciaki, myślałam, że spadnę na tory, darłam się „ja z dzieckiem!” i jakiś chłop strzelił z pistoletu, żeby ich rozgonić…

ŁESIA (ukr.)
Pociąg wchodzi do strefy czerwonej!

SNIŻANA (ros.)
Kto ma grilla?

GALINA IWANIWNA (ros.)
Ta jaki jeszcze grill, Snieżana! Jest wojna!

SNIŻANA (ros.)
Tak szo, mam teraz zostać zakonnicą?

ŁESIA (ukr.)
Nie, no przez to, że usiądziemy i będziemy płakać, wojna się nie skończy, nie?

GALINA IWANIWNA (ros.)
Boże! Ta niech jeszcze więcej powrzucają zdjęć stołów to nam powiedzą, że zwiały do Polski i teraz tam balują, kiedy inni siedzą pod bombami. Gańba!

SNIŻANA (ros.)
A sama jesteś gańba.

WITALINA (ukr.)
W tym momencie weszłam do hali.

SNIŻANA (ros.)
Nowa? Kładź się tam. Nie radzę koło Gali – strasznie komenderuje.

  1. WCHODZI WITALINA

 

GALINA IWANIWNA (ros.)
Nu co, Witalinko, opowiedz nam kilka słów o sobie.

WITALINA (ukr.)
I tak zrobiłam. Witalina Mawka, piszę prozę, mam sporo publikacji. Krytycy pisali (cytuje): „Metaforyczny i nasycony intelektualnie styl Witaliny Mawki wyróżnia fantasmagoryczność świata po drugiej stronie lustra”. A tak to jestem nauczycielką literatury ukraińskiej w szkole w Czernihowie.

GALINA IWANIWNA (ros.)
Mój Boże, od razu mówię – człowiek kultury.

SNIŻANA (ros.)
Pisarka, gdzie twoje książki?

WITALINA (ukr.)
Wszystkie moje opublikowane książki, wszystkie notesy, w których latami wyszukiwałam słowa, zostały tam pod gruzami…

SNIŻANA (ros.)
Nu, podziękuj, że sama żyjesz.

WILTALINA (ukr.)
Nie martwcie się, dziewczyny. Wkrótce wojna się skończy i wrócimy do domu. A na razie naszym zadaniem jest trzymać plecy prosto, nie pozwolić, by ręce opadły. Codziennie – dziesięć słów w portalach społecznościowych. Dziesięć hrywien dla wojska… Dziesięć miłych słów, dziesięć życzliwych, choćby drobnych uczynków. I wszystko będzie Ukrainą!

SNIŻANA (ros.)
Ta, już! Na razie tam będzie Ukraina! A ja osobiście wybieram się do Włoch: chcę na shopping w Mediolanie i popływać w Wenecji na tych kajakach…

ŁESIA (ukr.)
Tata prosi, żebym nie wracała do Buczy, tylko pojechała do Wielkiej Brytanii. Tam będę miała przez trzy lata sponsorów – Michael i Louise. I studia choreograficzne.

WITALINA (ukr.)
Łesia chciała tańczyć w balecie.

ŁESIA (ukr.)
Mówią, że wszystkie baletnice Opery Kijowskiej są teraz w Europie. Dostały bardzo korzystne kontrakty.

WITALINA (ukr.)
A kto będzie tańczyć w Ukrainie? Jakie Włochy! Jaka Wielka Brytania! Po co nam ta obca ziemia! Wszystko odbudujemy, dziewczyny. Co wy takie markotne?

SNIŻANA (ros.)
A szo my takie wesołe? Z czego niby?

WITALINA (ukr.)
Ponieważ wierzymy w zwycięstwo. Chwała Ukrainie!

SNIŻANA (ros.)
Chwała bohaterom. Ta szoś końca nie widać. Coraz więcej ziem okupowanych! Ile potem będą odbudowywać.

GALINA IWANIWNA (ros.)
A ja jadę z wnukiem do Niemiec. Ot! (pokazuje) Do Boizenburga, na Pomorze Przednie.

SNIŻANA (ros.)
I spierdalaj!

GALINA IWANIWNA (ros.)
Aha. Są tam jeziora i kojący szum wody. Właściciel szuka kobiety z dzieckiem. Tak szo, jak chcesz, mogę cię zapisać na Pomorze Przednie?

WITALINA (ukr.)
Ja wrócę tylko do Ukrainy!

SNIŻANA (ros.)
A Oksanie powiesz, żeby do Mariupola? Dobra, idę spać. Włączam kołysankę…

WITALINA (ukr.)
Sniżana nie kochała nikogo, prócz prezydenta.

SNIŻANA (ros.)
Zełenskiego…

WITALINA (ukr.)
To był związek metafizyczny jak u Marilyn Monroe i prezydenta Kennedy’ego.

ZEŁENSKI (ukr.)
„Wojska rosyjskie kontynuowały ostrzał naszego terytorium”…

SNIŻANA (ros.)
Władimir Aleksandrowicz! Mam super rzeczy – od lakierów żelowych do kożuszka, sukienki wizytowe zabrałam cudowne, koronkowe i szpilki. A szo? Kobieta powinna pozostać kobietą w każdych okolicznościach.

WITALINA (ukr.)
Zełenski działał na Sniżanę jak modlitwa, afrodyzjak i tabletki nasenne.

ZEŁENSKI (ukr.)
„…W tym ataki rakietowe i lotnicze. Proszę wszystkich naszych obywateli – zwłaszcza w tych dniach – aby nie ignorowali alarmów powietrznych. Proszę, to jest wasze życie, życie waszych dzieci”.

Być może pod kołdrą groźna Sniżana dotykała ekranu i głaskała twarz prezydenta, kto to wie.

ZEŁENSKI (ukr.)
Myślimy o każdym Ukraińcu. Sniżano, myślę o tobie. Jesteś silna, wytrzymasz. Śpij spokojnie.

Słychać odgłosy alarmu powietrznego, Sniżana śpi głęboko, przytulając dziecko.

WITALINA (ukr.)
Światło tu wyłączali o dziesiątej trzydzieści.

Odgłos wyłącznika.

  1. WITALINA PROWADZI KOBIETY DO PSYCHOLOGA ORESTA PIETROWICZA

 

Witalina wyciąga zeszyty i spróbuje zapisać swoje wrażenia, ale bezradnie.

WITALINA (ukr.)
Moje serce krwawiło. Jak mówią Polacy – krvoju, na krvi. Czułam się jak osoba, która nic nie może zrobić, zwykły świadek, ale nic z tych opowieści nie dawało się ująć w słowa. Czułam się wymazana, nieistniejąca, człowiek zero, chciałam zrobić cokolwiek, żeby ci ludzie nie żyli jak szczątki po wybuchu planety, zmieceni przez wojnę do tego czarnego expo – nicości, expo – zbawienia, expo – czyśćca…

OREST (ros.)
Tak, słucham. Co u pani?

WITALINA (ukr.)
U mnie? Co u pana? Tutaj jest pełne centrum kobiet z tak poważnymi obrażeniami, zdesperowanych, zirytowanych, zdepresowanych!

OREST (ros.)
Po pierwsze, oddychamy. Proszę usiąść. Po drugie, jak możemy, tak pracujemy.

WITALINA (ukr.)
Tak, widzę, jak pan pracuje. Tutaj ma pan jedną kobietę z Mariupola, nie mówi. Nie wiadomo, gdzie jest jej mąż i dziecko.

OREST (ros.)
Złe rokowania. Zamrożony pacjent.

WITALINA (ukr.)
A jak można ją rozmrozić?

OREST (ros.)
Można działać poprzez trigger, ale wiąże się to z ryzykiem. Pokazać zdjęcie.

  1. WOLONTARIUSZ

 

WITALINA (ukr.)
No to poszłam do tego wolontariusza. Macie jakieś dokumenty tej kobiety, Oksany?

WOLONTARIUSZ (ukr.)
A na co pani? Nie dajemy nikomu.

WITALINA (ukr.)
Zapisać ją do psychologa, bo jest w ciężkim stanie.

WOLONTARIUSZ (ukr.)
Nie możemy bez zgody przełożonych!

WITALINA (ukr.)
Posłuchaj… Przyjechałeś tu z Ukrainy, nie dajesz kobietom nawet chusteczek nawilżanych! I psikałeś, po oczach widzę! Przyjechał tu i siedzi, kiedy nasi bronią kraju…

WOLONTARIUSZ (ukr.)
Jestem tu od dawna, studiuję w Warszawie. No, proszę, proszę… Oksana Poliszczuk.

WITALINA (ukr.)
Następnie sprawdziłam Oksanę w sieciach społecznościowych. I pokazałam jej zdjęcie.

Oksana widzi zdjęcie, krzyczy.

OKSANA (ros.)
Wasilij Poliszczuk, ur. 1984 r., wzrost 183, zielona kurtka khaki, czarne buty, zielone oczy. Nasza córka Karina Poliszczuk, 5 lat, różowy kombinezon, blondynka, dwa kucyki, niebieska czapeczka, zielone oczy. Adres Bachczywadży 25, Mariupol.

WITALINA (ukr.)
I tak zaprowadziłam Oksanę do psychologa.

  1. PIERWSZE ŻEBRO GNIEWU – OKSANA

 

OREST (ros.)
Przypomnij sobie tamten dzień. Komu chciałabyś coś wyjaśnić. Może chciałabyś przenieść się w czasie?

Oksana wchodzi na posterunek policji, jest w letniej sukience, czas pokoju.

OKSANA (ros.)
Tak, chciałabym, żeby to było przed wojną. Chciałabym wydać list poszukiwawczy.

POLICJANT (ros.)
Słucham.

OKSANA (ros.)
Proszę wystawić list na nazwisko Wasilija Poliszczuka, ur. 1984 r., wzrost 183, zielona kurtka khaki. Nasza córka Karina Poliszczuk, 5 lat, różowy kombinezon, dwa kucyki.

POLICJANT (ros.)
Kobieto! Potrzebujemy bardziej precyzyjnych wskazówek. W jakich okolicznościach zaginęli?

OKSANA (ros.)
Będziemy uciekać, bo powiedzą nam, że będzie zielony korytarz, że 16 marca to ostatni dzień.  Widzi pan, nie chcieliśmy opuszczać Mariupola.

POLICJANT (ros.)
Dlaczego więc wyjedziecie?

OKSANA (ros.)
No jak? Będzie wojna.

POLICJANT (ros.)
Jaka wojna?

OKSANA (ros.)
Tak, kurwa, my też uważaliśmy, że w naszych czasach, w cywilizowanym świecie takie rzeczy nie są możliwe… Najpierw zbombardują wschód, potem centrum, miasto zostanie całkowicie zniszczone.

POLICJANT (ros.)
Kobieto, jak to możliwe…

OKSANA (ros.)
Tak, kurwa, czai pan, takie piękne miasto: i parki, i skwery, i fontanny, i przedszkola… Tak samo, jak u was!

POLICJANT (ros.)
I mówi pani, że wybuchnie wojna, a pani mąż i córka zaginą. Jak to?

OKSANA (ros.)
Zobaczymy, że naloty coraz bliżej i bliżej. Co noc w pobliżu będzie płonąć jakiś dom.

POLICJANT (ros.)
To dlaczego nie uciekniecie wcześniej?

OKSANA (ros.)
W naszego Matiza od razu trafi pocisk, wybije szyby, ale koła zostaną nienaruszone i pełny bak, będzie można nim jeździć… Okna zakleimy ceratą.

POLICJANT (ros.)
I wyjedziecie nim?

OKSANA (ros.)
Wyjadę ja! Tylko później. Czekamy przecież aż to się skończy! Ogrzewanie wyłączą dwudziestego czwartego. Wodę będziemy pić, jak się zachce, potem jak zacznie jej brakować, to po trzy łyki, no i spadnie śnieg. Tak! Mój mąż nanosi miskami pełną wannę śniegu. W pokojach tylko 1 stopień Celsjusza. Będziemy okutani przechodzić obok tej wanny. A jeszcze kiedy on wyjdzie, ja będę pilnowała, czy nie ma nalotu.

POLICJANT (ros.)
A sama pani nie wychodzi na dwór?

OKSANA (ros.)
Wychodzę, kurwa, co, nie słychać? Ale mamy małą córeczkę, wychodzimy na zmianę. Pomiędzy nalotami wychodzimy na około piętnaście minut. Z sąsiadami postawimy na podwórku pustaki i kraty z pieców, a na nich garnki. Wyskoczymy, żeby zaparzyć herbatę czy ugotować ziemniaki. Będą konserwy, którymi podzielimy się z sąsiadami…

POLICJANT (ros.)
A co, nie będzie gdzie zdobyć jedzenia?

OKSANA (ros.)
Będzie, kurwa! Kiedy zbombardują supermarket Grazia, wszyscy rzucą się go splądrować, ale zanim mój mąż tam dotrze, wszystko już rozbiorą.

POLICJANT (ros.)
I postanawia pani wyjechać?

OKSANA (ros.)
Tak. W nocy będzie strasznie. Skuleni pod ścianą na korytarzu słyszymy przelatujący samolot, modlimy się, gdzie zrzuci bombę, potem słyszymy wybuch i – odleciał. Dzisiaj przeżyliśmy.

POLICJANT (ros.)
A czemu nie pójdziecie do schronu?

OKSANA (ros.)
No nie będzie, kurwa, schronów w naszym mieście, nie będzie! Tylko piwnice. Będziemy się bać, że zawalą się na nas płyty, jak na tę kobietę z sąsiedniego bloku – ona będzie tak krzyczeć…

POLICJANT (ros.)
No dobrze. I tego dnia wszyscy wsiadacie do Matiza?

OKSANA (ros.)
Nie. Moi rodzice i młodszy brat mieszkają na obrzeżach w dwudziestej trzeciej dzielnicy, a ja w centrum i zobaczę, że coś się pali w tamtej okolicy…

POLICJANT (ros.)
Nie może pani zadzwonić?

OKSANA (ros.)
Od drugiego marca nie ma żadnej komunikacji.

POLICJANT (ros.)
Czyli wszyscy razem pojedziecie do rodziców?

OKSANA (ros.)
Nie. Wtedy nasi sąsiedzi, Julia i Witalij, powiedzą, że 15–16 marca będzie ostatni zielony korytarz i nastąpi ewakuacja z Teatru Dramatycznego.

POLICJANT (ros.)
I pojedziecie do teatru?

OKSANA (ros.)
No nie! Nie słucha pan! Pojadę do rodziców. Zobaczę przecież, że coś się tam pali. No i jadę moim Matizem z centrum przez miasto na Słoneczną 3…

POLICJANT (ros.)
I co pani widzi?

OKSANA (ros.)
Port City całe wypalone, wszystko zniszczone, Bulwar Szewczenki, długi pas zieleni i groby wzdłuż, i tak pięknie udekorowane, nie rozumiem, skąd ludzie to biorą…

POLICJANT (ros.)
A gdzie w tym czasie będzie mąż?

OKSANA (ros.)
Z córką w domu i umawiamy się na spotkanie pod teatrem. No nie mogę nie pojechać do rodziców, rozumie pan?

POLICJANT (ros.)
Tak. Chociaż oni wszyscy nie zmieściliby się w aucie?

OKSANA (ros.)
Nie. Zmieściliby się. Mogę ich zabrać. Jakoś by się wcisnęli. Ale ich nie zabiorę.

POLICJANT (ros.)
Dlaczego?

OKSANA (ros.)
Wtedy w ogóle nic nie będę ogarniać. Ręce będą mi się trząść ze strachu, co ja tam zobaczę.

POLICJANT (ros.)
I przyjedzie pani i…?

OKSANA (ros.)
Będą żyli: mama, tata i brat. Ale w zasadzie jest to ostatni raz, kiedy ich widzę. Przyniosę im tylko trochę wody.

POLICJANT (ros.)
Zginą?

OKSANA (ros.)
Brat zginie. Dwa dni później. Znalazł mnie kolega brata i mówi, że brat wyszedł na loggię, nie wiem, po co tam wyszedł, na loggię na oczach mamy, i wleciał pocisk. Mój brat widział, że leci na niego, bo się schylił. Ale nie do końca. Mama podeszła i dotknęła ramienia brata… Głowa mu zwisła, była roztrzaskana. Mama prosiła, żeby go wynieść, po prostu go wynieść. Pochować go.

POLICJANT (ros.)
Ale tego już pani nie widziała.

OKSANA (ros.)
Nie. Tylko wie pan, przewijałam to w głowie tyle razy, że jakbym widziała. Mogłam go zabrać – i brat nie miałby rozbitej głowy, rozumie pan?

POLICJANT (ros.)
Proszę wypić wody. Obwinia się pani?

OKSANA (ros.)
Tak, bo mogłam ich zabrać. A w końcu nikogo nie uratowałam.

POLICJANT (ros.)
Chodzi o męża i córkę?

OKSANA (ros.)
Tak. Dotrę do Teatru Dramatycznego. Ale spóźnię się. Dlaczego dostanę wybór między moim mężem i córką, a rodzicami i bratem?  Zapisze to pan w protokole, zapisze, że nie będę mogła nawet pochować brata!

POLICJANT (ros.)
Proszę się uspokoić. Oddychamy. I co dalej?

OKSANA (ros.)
Przyjadę pod teatr, a tam ani ewakuacji, ani Witalika i Julii, ani ich samochodu. A ja się spóźniam, no nie wiem, spóźniłam się, co, nie mogli na mnie poczekać? Zaczyna się ostrzał, widać spadające pociski, wbiegamy do teatru… Jak tylko wbiegnę, zrzucą bombę. Byłam na czarno, a stałam się cała biała – od tynku.

POLICJANT (ros.)
Może byli w domu?

OKSANA (ros.)
Wróciłam do domu, a w dom trafił pocisk. Została tylko huśtawka. Dom zburzony, a huśtawki zostały. Zobaczyłam, że samochodu Julii i Witalika nie ma, wsiadłam i pojechałam, kolumna się wlokła, myślałam, że ich dogonię…

  1. NARZECZONY

 

Pojawia się Ołeksandr.

WITALINA (ukr.)
I zadzwoniłam do Ołeksandra.

OŁEKSANDR (ukr.)
Cześć, ptaszku.

WITALINA (ukr.)
Ptaszku… Ołeksandr nie mógł wiele mówić, bo tajemnica wojskowa. Był w Siłach Zbrojnych Ukrainy i sam był dla mnie całkowitą tajemnicą.

OŁEKSANDR (ukr.)
Co chcesz mi powiedzieć, ptaszku?

WITALINA (ukr.)
Oczywiście, chciałabym mu powiedzieć, że kiedy go widzę…. kiedy go sobie wyobrażam… kiedy słyszę jego głos… Ale zamiast tego powiedziałam dość gniewnie: trzeba znaleźć mężczyznę z dzieckiem. Jeśli to w waszych kompetencjach.

OŁEKSANDR (ukr.)
No a w czyich, ptaszku? Mam tu wywiad lotniczy…

WITALINA (ukr.)
Ołeksandr kierował dronami i swoim wszechogarniającym okiem widział wszystko, co jest na całej ziemi.

Wlatuje dron.

OŁEKSANDR (ukr.)
Widzisz, quadcopter? Zabawka dla dzieci. Ale niezwyciężona.

WITALINA (ukr.)
Dlaczego?

OŁEKSANDR (ukr.)
Spójrz, zwykli Ukraińcy własnymi rękami stworzyli unikalny wywiad lotniczy, bierzesz zwykły tablet, program, wnosisz dane do strzelania artyleryjskiego i walisz.

WITALINA (ukr.)
Takie proste?

OŁEKSANDR (ukr.)
Nauczę cię.

Ołeksandr uczy Witalinę, jak kontrolować dron jednocześnie obejmuje ją, rzekomo, żeby pomóc.

OŁEKSANDR (ukr.)
Zobacz. Dron unosi się nad celem, określa współrzędne na tablecie, a stamtąd przekazuje je artylerii i oni już wrogowi zadają obrażenia ogniowe. Mówiąc dokładniej, chuj raszystom.

WITALINA (ukr.)
To tylko zabawka.

OŁEKSANDR (ukr.)
No nie obrażaj go. Quadcopter może wisieć w powietrzu lepiej niż drony drogowe. I faktycznie jest niezniszczalny – zabawka dla dzieci, ale nie do zdobycia. Wszystkie inwestycje raszystów w ich rzekomo niezwyciężoną broń to pierdy wobec dronu.

WITALINA (ukr.)
A jeśli go zbiją?

OŁEKSANDR (ukr.)
I to nie jest takie proste, ptaszku. Dron ma funkcję „Home”. Jeśli sygnał się zagłuszy, po prostu leci do domu.

WITALINA (ukr.)
Tak chciałam mu powiedzieć: żeby on sam wrócił do domu. Cały. Ale milczałam.

OŁEKSANDR (ukr.)
Wita?

WITALINA (ukr.)
No?

OŁEKSANDR (ukr.)
Pójdziesz za mnie, jak Putina weźmiemy?

WITALINA (ukr.)
Dajże spokój. No to znajdziesz mi tego mężczyznę?

Wchodzi Oksana.

OKSANA (ros.)
Oksana powiedziała. Wasilij Poliszczuk, 1984 r. Nasza córka Karina Poliszczuk, 5 lat.

OŁEKSANDR (ukr.)
Nie ma wśród ofiar.

WITALINA (ukr.)
Znajdziemy ich.

OKSANA (ros.)
Pomóż odnaleźć tatę, wyszedł ze schronu na Metalurgów i zaginął. Pomóżcie odnaleźć mojego dziadka, wyszedł do studni i zniknął. Pomóżcie odnaleźć brata, zabrał go samochód, rzekomo na filtrację[1], zaginął. Pomóżcie odnaleźć córkę i wnuczkę, niestety zostały odnalezione, proszę wspominajcie dobrym słowem… Pomóżcie odnaleźć męża, była informacja, że żyje.

[1] Mowa o obozie filtracyjnym, tworzonym przez Rosjan, do których trafiają jeńcy

  1. SNIŻANA SIĘ GNIEWA

 

SNIŻANA (ros.)
A jakie ty masz prawo, szo? Po co budzisz w niej nadzieję?

WITALINA (ukr.)
Wszystkie sześć żeber gniewu Sniżana zwróciła do mnie – i strzelała jak z Gradu[1].

SNIŻANA (ros.)
Hto ty, do cholery, jesteś? Za kogo ty się uważasz, szo? Patrzę na ciebie, niby taka mądra, a taka głupia piszesz książki niby, ta ja w sklepie pracowałam a to rozumiem – ta ona chociażby przywykła, szo już, umarli oni, piździec. Umarli! Leżą tam pod płytami.

WITALINA (ukr.)
Cicho… Nie ma ich na liście…

SNIŻANA (ros.)
Ta jasne! Tam nie ma z dwudziestu, trzydziestu tysięcy na tych listach, rozumiesz? No i poleżałaby tam, a potem by wstała i zaczęła żyć. Kiedyś. A ty przychodzisz tu cała taka i wciskasz tu myśli. Wszystko będzie Ukrainą i wszyscy, kurwa, wstaną z grobów. Nie, nie wstaną! I wojna na długo! Rozpiżą Ukrainę, a my wiecznie będziemy uchodźcami.

GALINA IWANIWNA (ros.)
Nie słuchaj jej. Dzieckiem byś się zajęła, Snieżanko! A nie szlajać się z Polakami!

SNIŻANA (ros.)
Tak! Tak, chcę żyć! Żyć! Chcę mieć dom, normalne życie, a nie siedzieć pod bombami. Chcę wyjść za mąż! I lepiej za Polaka, żeby nie czekać jak te nieszczęsne żony z Azowstali!

WITALINA (ukr.)
Nie są nieszczęsne.

SNIŻANA (ros.)
A może myślicie, że długo będą tu nas tolerować? Tak? Europa taka teraz, oj biedni Ukraińcy, a za pół roku? Za rok? Chuja.

GALINA IWANIWNA (ros.)
Nie! Polacy nas nie zostawią.

ŁESIA (ukr.)
A chodźcie damy ogłoszenie w grupach mariupolskich. Trzeba szukać!

SNIŻANA (ros.) do wszystkich
Jak będziecie jej pomagać, to wszystkie zajebię, no serio!

ŁESIA (ukr.)
Lepiej mieć nadzieję! To lepsze niż widzieć, jak ci zabijają mamę na twoich oczach.

WITALINA (ukr.)
Wszystkie zamilkłyśmy. Nie spodziewałyśmy się tego. Zabrałam więc Łesię do psychologa.

[1] Radziecka wieloprowadnicowna wyrzutnia rakietowa, używana przez wojska rosyjskie

  1. DRUGIE ŻEBRO GNIEWU – ŁESIA

 

Łesia znajduje się w gabinecie psychologa Oresta Pietrowicza, a raczej w czarnej otchłani, gdzie Orest zostaje rosyjskim żołnierzem.

 

ŁESIA (ukr.)
Dlaczego strzelaliście?

ROSYJSKI ŻOŁNIERZ (ros.)
Nie strzelaliśmy do ciebie. Oddaliśmy strzały ostrzegawcze.

ŁESIA (ukr.)
Już nas przecież sprawdziliście?

ROSYJSKI ŻOŁNIERZ (ros.)
Tak, to mężczyzna, kobieta i dziewczyna, chodzą do babci.

ŁESIA (ukr.)
Chodzimy na róg Tarasowskiej i Jabłonowskiej nosimy babci obiad. Wiedzieliście, prawda?

ROSYJSKI ŻOŁNIERZ (ros.)
Tak, wiedzieliśmy. Już was sprawdziliśmy.

ŁESIA (ukr.)
Szliśmy spokojnie, prawda? Szliśmy tą samą trasą, co zawsze. Po torach kolejowych. Naprzeciw fabryki.

ROSYJSKI ŻOŁNIERZ (ros.)
Tak, wiemy, widzieliśmy was w celowniku.

ŁESIA (ukr.)
Mój tata nie jest w wojsku, przecież już go sprawdziliście?

ROSYJSKI ŻOŁNIERZ (ros.)
Tak, wiemy, cywil.

ŁESIA (ukr.)
Dlaczego więc strzelaliście? Moja mama była w tak dobrym nastroju, ciągle nas pocieszała, że wojna niedługo się skończy.

ROSYJSKI ŻOŁNIERZ (ros.)
Nie wiemy. Jebana wojna.

ŁESIA (ukr.)
Czy pan ma mamę?

ROSYJSKI ŻOŁNIERZ (ros.) po pauzie
Mam.

ŁESIA (ukr.)
A jak ma na imię?

ROSYJSKI ŻOŁNIERZ (ros.)
Jakie to ma znaczenie?

ŁESIA (ukr.)
Rozumie pan, kiedy zaczęliście strzelać, upadliśmy, myśleliśmy, że po prostu musimy upaść.

ROSYJSKI ŻOŁNIERZ (ros.)
Nie strzelaliśmy do was. Oddawaliśmy strzały ostrzegawcze.

ŁESIA (ukr.)
Jakie strzały ostrzegawcze? Upadliśmy i tata od razu się poruszył, ale mama…

ROSYJSKI ŻOŁNIERZ (ros.)
Nie strzelaliśmy do was.

ŁESIA (ukr.)
Podczołgałam się do niej i ciągnę ją za nogę, ciągnę. I byłam pewna, że zaraz ściśnie moją rękę.

ROSYJSKI ŻOŁNIERZ (ros.)
Ciało zabierzecie później. Dajemy pozwolenie.

ŁESIA (ukr.)
Ojciec odrzucił jej kaptur, a tam wszystko było we krwi, kula przeszła jej między oczami.

ROSYJSKI ŻOŁNIERZ (ros.)
Ciało zabierzecie później. Dajemy pozwolenie.

ŁESIA (ukr.)
W porządku. Tata wyszedł w nocy, znalazł taczkę, żeby zabrać mamę. Więc teraz jego schwytaliście.

ROSYJSKI ŻOŁNIERZ (ros.)
To nie my. To byli inni żołnierze.

ŁESIA (ukr.)
Ale pan już nas sprawdzał?

ROSYJSKI ŻOŁNIERZ (ros.)
Myśmy sprawdzali, ale to byli inni żołnierze.

ŁESIA (ukr.)
I znowu rozebraliście, szukaliście swastyki.

ROSYJSKI ŻOŁNIERZ (ros.)
Powiedzieli nam, że biegnie mężczyzna z taczką. Gdyby nie biegł, tylko szedł powoli.

ŁESIA (ukr.)
Ma pan żonę?

ROSYJSKI ŻOŁNIERZ (ros.)
Mam.

ŁESIA (ukr.)
Jak ma na imię?

ROSYJSKI ŻOŁNIERZ (ros.)
A jakie to ma znaczenie.

ŁESIA (ukr.)
A czemu włożyliście mu worek na głowę i zapytali?

ROSYJSKI ŻOŁNIERZ (ros.)
No i co sądzisz o naszej operacji wyzwoleńczej? Tak właśnie powinno być – założenie worka i związanie rąk.

ŁESIA (ukr.)
Jestem bardzo wdzięczna, może panu osobiście, a może komuś innemu. Że ręce ojca związaliście z przodu. To uratowało mu życie. Dziękuję.

ROSYJSKI ŻOŁNIERZ (ros.)
Nie wiem, co powiedzieć.

ŁESIA (ukr.)
Bo mógł przeciąć taśmę klejącą, gdy wyrzuciliście go na trasie warszawskiej. Wsiadł do wraku samochodu i przeciął.

ROSYJSKI ŻOŁNIERZ (ros.)
Nie strzelaliśmy do niego.

ŁESIA (ukr.)
I mógł pochować mamę. Wsadziliśmy ją na taczkę budowlaną. No dlaczego zabiliście mamę? Daliśmy wam wszystko, zakopaliśmy komputery w ogrodzie, pokażę, pokażę wszystko.

ŁESIA (ukr.)
A co, tak bardzo kochacie Putina, że dla niego jesteście w stanie zabić moją matkę?

ŁESIA (ukr.)
Posłuchaj. Ma pan tyle lat co ja? Dwadzieścia, może trochę więcej?

ŁESIA (ukr.)
Jak będziesz się czuł po tym wydarzeniu? Nie, po prostu jestem ciekawa. Po prostu, wiesz, czasami tak bardzo cię nienawidzę, a czasami po prostu z tobą rozmawiam. Na pewno masz mamę. Masz żonę. Masz córkę. Może słuchamy tej samej muzyki. Oglądamy te same tik-toki. Może tak jak ja lubisz cappuccino. Brownie. Colę. Może tak jak ja lubisz tańczyć. Może jesteś człowiekiem takim jak ja. Ale to ty zabiłeś moją matkę. Pochowaliśmy matkę za malinami. Pokażę zaraz, gdzie. Pokażę. Moja matka miała na imię.

Lista nazwisk kobiet zamordowanych w Buczy, w Irpieniu i na Kijowszczyźnie.

  1. NADCHODZĄ KOZACY

 

WITALINA (ukr.)
Sprawa ruszyła z martwego punktu. Kobiety zaczęły chodzić do psychologa. Orest Pietrowicz powiedział, że dobre efekty można osiągnąć w ramach terapii grupowej. W ramach pracy z tzw. traumą zbiorową stosuje się literaturę, historię rodziny, narodu… Przypomniałam sobie wszystko, co wiem z historii i literatury ukraińskiej.

WITALINA (ukr.) do widowni
W tym miejscu należy zaznaczyć, że Ukraińcy są nie tylko pełni życia, a więc niezwyciężeni, ale też święcie wierzą w rzeczy, których racjonalna Europa dawno się wyrzekła – w historię, cienie zapomnianych przodków, kozaków, anioły, czarownice i rusałki leśne, potęgę przyrody, potęgę ojczystej ziemi, wiedźmy i wilkołaki, zaklęcia i kolędy, kutię i krzyżowców – i to nie dlatego, że są dzikusami. To dlatego, że są Ukraińcami.

WITALINA (ukr.)
W dawnych czasach w Siczy Zaporoskiej byli wśród wojska niezwykli Kozacy. Kozacy charakternicy o nadprzyrodzonych siłach.

OCHRIM SIROMACHA (ukr.)
Ochrim Siromacha.

PAŃKO KROT (ukr.)
I Pańko Krot.

Wychodzi dwóch Kozaków – to psycholog i wolontariusz, bo w ośrodku jest tylko kilku mężczyzn, a dokładnie dwóch.

PAŃKO KROT (ukr.)
I nie brały ich ani ogień,

OCHRIM SIROMACHA (ukr.)
…ani szabla,

PAŃKO KROT (ukr.)
…ani broń palna,

OCHRIM SIROMACHA (ukr.)
ani kij,

PAŃKO KROT (ukr.)
ani armaty łomowe, ani moździerze,

OCHRIM SIROMACHA (ukr.)
Nic nie brało.

PAŃKO KROT (ukr.)
A jeśli zamachnie się na nich szabla wroga, to ręka wroga zesztywnieje i uschnie.

WITALINA (ukr.)
Wyjdzie taki Kozak naprzeciw dwudziestu pułkom i bije się, jak szalony.

OCHRIM SIROMACHA (ukr.)
Idź no zobacz, Pańko. Co to za biesowski pomiot?

PAŃKO KROT (ukr.)
A czy to Polacy, czy janczarze czy Tatarzy. Czy to Turki?

OCHRIM SIROMACHA (ukr.)
Ilu ich jest?

PAŃKO KROT (ukr.)
Może stu. Może dwustu.

OCHRIM SIROMACHA (ukr.)
No to dawaj sam. A ja tu poleżę.

WITALINA (ukr.)
A jeśli nadchodzi wielokrotnie przeważająca inwazja wrogów, to taki Kozak stoi naprzeciwko pułkom i się śmieje.

PAŃKO KROT (ukr.)
Nu szo, diable turecki i przeklętego brata i towarzysza, samego Lucyfera sekretarzu! Nie boimy się twojej armii, ziemia i woda będą z tobą walczyć. Kołodziej Babiloński, Kołodziej macedoński, Kołodziej Aleksandryjski, Kołczan tatarski, samego belzebuba wnuk i naszego chuja hak.

OCHRIM SIROMACHA (ukr.)
Dobrze powiedziane, Pańko.

WITALINA (ukr.)
A jeśli ktoś chce wziąć Kozaka do niewoli, to bach – i zamiast Kozaka mgła, kurz.

OCHRIM SIROMACHA (ukr.)
Naukowo mówiąc Fata Morgana.

WITALINA (ukr.)
I ci Kozacy mogli skórę narzucić i biegać jako wilk po stepie.

PAŃKO KROT (ukr.)
Tak szo, Ochrim, przemieniałeś się w wilka?

OCHRIM SIROMACHA (ukr.)
Tak.

PAŃKO KROT (ukr.)
I jak?

OCHRIM SIROMACHA (ukr.)
Nogi zmarzły.

WITALINA (ukr.)
Ci Kozacy mogli wyczarować żelazo, zatrzymać krew z ran, zamawiać pociski i kule łapać gołymi rękami… I żadna kula nie mogła ich trafić, ponieważ posiadali specjalne kozackie zaklęcie.

PAŃKO KROT (ukr.)
Bożymi słowami, Bożymi modlitwami. Bożymi akatystami[1] imionami wszystkich ludzi zaklinam stać na śmierć, nie psuć krwi słowami Boga, modlitwami Boga, kto atakuje, ten ucierpi!

PAŃKO KROT (ukr.)
Ochrim, słyszysz. Tam wróg o tam za wzgórzem u ciotki Sołochy Moskale swoim wrogim butem całe zboże wydeptali.

OCHRIM SIROMACHA (ukr.)
No to wstaję.

WITALINA (ukr.)
I zadziałało, nasze expo centrum uwierzyło! Wszyscy zaczęli szukać znaków i obecności Kozaków na wszystkich poziomach wszechświata. Można powiedzieć, że Kozacy zmieszali się z ZSU. Kozacy rozminowali Obwód kijowski! i Buczę! Kozacy wypędzali raszystów z Charkowa… Kozacy wysadzali tory kolejowe na okupowanych terenach… Do Kozaków zaczęto zwracać się z pytaniami… kiedy skończy się wojna.

OCHRIM SIROMACHA (ukr.)
Ta niedługo, dziewczyny.

PAŃKO KROT (ukr.)
Pracujemy nad tym.

[1] Rodzaj hymnu liturgicznego typowego dla kościołów chrześcijańskich Wschodu

  1. SNIŻANA I DRON

SNIŻANA (ros.)
Zełenski mówi, że jeśli na obwód kijowski spadnie jeszcze jedna bomba, to koniec! Gdzie jest ten Scholz? Scholz: odbiór, odbiór! Scholz, dawaj tę broń, szo znaczy nie mogę, a to wybuchnie III wojna światowa. To już się dzieje, Scholz! Ty szo, nie rozumiesz?  Bundestag już ci mówi: dawaj. Szo ty jakiś proputinowski? Biden, Biden! No dawaj już z tym lend-lease. Nu szo oni się tak długo bujają. U nas atak na Bachmut, Biden! Na Galinę Iwanowną! Macron? Może nas olewasz, Macron? Toż orki i do ciebie dojdą i zajmą! Zełenski mówi, że bronimy całej Europy! Wszystkich wartości europejskich!

GALINA IWANIWNA (ros.)
Chciałam cię zapytać, Witalinko. Ci Kozacy – można się jakoś z nimi skontaktować? Bo to mój synek dawno nie odpowiada. Może oni wiedzą? Rozpytasz?

WITALINA (ukr.)
Ogarnął mnie strach. I wstyd. Zrozumiałam, jak moja fikcja, bajka, literatura zderzają się z bezlitosną rzeczywistością wojny.

AKT 2

 

  1. TRZECIE ŻEBRO GNIEWU – GALINA IWANIWNA

 

GALINA IWANIWNA (ros.)
Nu szo synku nie dzwonisz? I wcześniej rzadko do mnie dzwoniłeś, póki nie przypomnieć, nie napisać sto razy sms, to oczywiście, hto pamięta o mamie?
Nie, ja wszystko rozumiem, trwają zaciekłe walki. Ale szo, nie masz nawet chwili, czytałam, że tę łączność co wam Elon Musk dostarczył z satelity łapie wszędzie, tak szo nie kłam mamie.
Chcę ci powiedzieć, synku, szo tyle się z tobą niańczyłam po szpitalach, przychodniach. Przypomnij sobie, jak po szkole ganiałeś, to boisko, to garaże, a tam wino, zabawa, dziewczyny i jak nie złapać za kołnierz, to nie wróci do domu. A jak chciałeś być muzykiem, Boże! Żadnej pracy, żadnego zawodu, tylko gorzała i hulanki.

GALINA IWANIWNA (ros.)
Potem, dzięki Bogu, ogarnął się, poszedł do charkowskiej szkoły wojskowej, przynajmniej z dala od złego towarzystwa…

GALINA IWANIWNA (ros.)
Jak się masz, synku? Jak cię tam karmią, synku?

GALINA IWANIWNA (ros.)
No czemuż nie dzwonisz do swojej matki?

SYN (ros.)
Mamo, jestem w niewoli.

GALINA IWANIWNA (ros.) milczy
Syneczku.

SYN (ros.)
Dlatego nie mogę zadzwonić. Ale wszystko w porządku.

GALINA IWANIWNA (ros.)
Jak to tak, synku?

SYN (ros.)
Nie będę ci opowiadać, mamo, jak mnie rzucali na kolana, jak kolbą karabinu bili po palcach stóp, jak bili po otwartych ranach, jak bili młotkiem po palcach, jak razili prądem. Nie będę opowiadać, jak zmuszali do nauki wierszyków „wybaczcie mi Rosjanie”. Jak moi pobratymcy umierali na torturach. Powiem ci tylko, że „warunki są mniej więcej akceptowalne”.

GALINA IWANIWNA (ros.)
A jak cię karmią?

SYN (ros.)
Akceptowalnie.

GALINA IWANIWNA (ros.)
Jasne. Może wyślę ci jakąś pomoc humanitarną? Mamy tu wszystko, kanabki i mandarynki?

SYN (ros.)
Mamo, nie trzeba. Jestem na terytoriach okupowanych.

GALINA IWANIWNA (ros.)
A wiesz co. Będę głodować razem z tobą. To nic, dobrze mi zrobi kilka dni. A to ja tu przytyłam na tych kanabkach. Nu, organizm ukraiński nie przyswaja takiej ilości chleba!

SYN (ros.)
Mamo, nie trzeba.

GALINA IWANIWNA (ros.)
Ta nic, pogłoduję, póki nie wyjdziesz. Póki cię nie wymienią. Czytałam, wymieniają naszych. Czytałam, że zgodnie z Konwencję Genewską. Pieniądze mam, nam tutaj Polacy, oj Polacy są tacy super, dają 300 zł i 500 zł na dziecko, poproszę u Polaków. Albo wiesz szo, tata dom sprzeda, chociaż tam teraz natarcie, zaciekłe walki.

SYN (ros.)
Mamo, wszystko w porządku. Oni to rozgryzą. Wyciągną nas stąd. Myślą o każdym Ukraińcu.

GALINA IWANIWNA (ros.)
Daj, synku, do telefonu tych, co tam obok.

SYN (ros.)
Mamo, nie trzeba.

GALINA IWANIWNA (ros.)
Daj, daj. Posłuchajcie! To był bardzo dobry chłopiec! Nu poza tym, kiedy jako nastolatek chciał być muzykiem, imprezy, picie za szkołą. No to poszedł na wojskowego i ta chcę wam powiedzieć, szo to był błąd.

SYN (ros.)
Mamo, nie trzeba.

GALINA IWANIWNA (ros.)
Głupi był. Trzeba było iść do tej szkoły muzycznej. Słuchajcie, on przecież ma syna, wnuka doglądam, zrozumcie. A z matką dawno się rozwiedli, ona wyjechała do roboty, a dziecko ze mną. Tak szo nie zabierajcie dziecku ojca.

SYN (ros.)
Mamo, muszę iść.

GALINA IWANIWNA (ros.)
Synku! Sama tam pojadę, wyciągnę cię. Za kołnierz z tej niewoli. Trzeba było do muzycznej.

SYN (ros.)
Mamo, wszystko w porządku. Jest akceptowalnie. Dają mi kaszę.

GALINA IWANIWNA (ros.)
A pomyślałeś o ojcu, nie, nie myślałeś o nikim, trafiłeś do niewoli i siedzisz tam sobie, kaszę jesz?

SYN (ros.)
Nie mogę dłużej mówić.

GALINA IWANIWNA (ros.)
Nigdy nie możesz porozmawiać z matką! Nigdy! Póki nie wyślę tego sms-a sto razy, dopóki nie napiszę sto razy „pamiętaj o matce”, nikt nie pamięta! A ile się z tobą matka niańczyła: po szpitalach, po przychodniach. Nu szo za durak, inni zarobili na mieszkanie i rodzinę, a on w niewoli. Nu szo za dziecko! Ot trzeba było iść do szkoły muzycznej, a ty durak posłuchałeś mnie i poszedłeś do wojskowej. Teraz śpiewałbyś na Eurowizji.

Syn śpiewa – jak Dmitrij Kozacki z Azowstalu „Stefania Mama”.

  1. SNIŻANA IDZIE

 

SNIŻANA (ros.)
Galina Iwanowna, no zje pani co, on zadzwoni.

SNIŻANA (ros.)
Galina Iwanowna, ja rozumiem. Kiedy myślę, szo coś się stanie Makarowi, po prostu wrzeszczę.

SNIŻANA (ros.)
Galino Iwanowna, pani schudła już tak, że zmieści się w moją kieckę? Mogę sprezentować, mam takie cudowne koronkowe.

SNIŻANA (ros.)
Galina Iwanowna, możemy razem pojechać do Włoch. Jadę na Sycylię, dzieciaki chociaż popływają w morzu. Tam osobne pokoje i słychać szum wody.

WITALINA (ukr.)
Galina Iwaniwna milczała.

SNIŻANA (ros.)
Nu szo? Pisarka. Masz coś nawymyślała. I ta teraz nic nie je. A gdzie twoi Kozacy? Dość, kurwa, dość! Jadę do Włoch. Makar, chodź tutaj, opuszczamy ten dom wariatów. To nie centrum, tylko piździec. Ta nie żre. Ta siedzi w tych grupach mariupolskich i szuka swoich pod płytami! Tak ty szo narobiłaś? Roztelepałaś nas wszystkie, rozgrzebałaś nasze rany. Nawymyślała Kozaków, a te tutaj gęby rozdziawiły. Przyjechała tu taka porządna, tylko ty, kurwa, kochasz Ukrainę, tylko ty jej pomagasz, a o nas książeczkę napiszesz, tak?

WITALINA (ukr.)
Sniżana miała rację. Wiedziałam, że wszystkie moje słowa, których szukałam od lat, nie mogą się równać z ich historiami prawdziwymi, krwawymi, bolesnymi. I że muszę o tym napisać, żeby świadczyć o tej wojnie i naszych ludziach.

SNIŻANA (ros.)
Aha! Zgadłam! Ona napisze o was książkę i sprzeda.

OKSANA (ros.)
I niech pisze – świat musi się dowiedzieć o Mariupolu.

SNIŻANA (ros.)
A niech tam. Tylko nie wciskaj nam kitu i nie mów, szo wszystko będzie Ukrainą i wszyscy wrócą!

GALINA IWANIWNA (ros.) ostro
Wrócą! Oni wrócą!

ŁESIA (ukr.)
Wiem, że mama mnie widzi i będzie ze mnie dumna! I będę się dobrze uczyć w tej Brytanii! I wierzę w to, że istnieje inny świat i wszyscy nasi patrzą na nas. Wszystkie cienie zapomnianych przodków. I niezapomnianych.

OKSANA (ros.) nagle
Tak. Może moi zginęli, może są pod płytami, ale dla mnie są na zawsze żywi. I może komuś pomogę czytając te grupy mariupolskie, może sama kogoś widziałam i pomogę go odnaleźć? Jeśli to wszystko olewasz, to możesz jechać!

GALINA IWANIWNA (ros.)
Ta, spierdalaj do swoich Włoch!

ŁESIA (ukr.)
Racja! Jedź!

SNIŻANA (ros.)
Nu szo, na wszystkie będę się skarżyć. I na ciebie, wolontariusz – że za ladą o tymi perfumami się psikałeś!

WOLONTARIUSZ (ukr.)
Nic nie psikałem, to po pierwsze, a po drugie, możesz skarżyć, komu chcesz! Pracuję za darmo. Pracuję dla Ukrainy i mam jednego szefa – prezydenta Ukrainy…

SNIŻANA (ros.)
Zełenski…

CZWARTE ŻEBRO GNIEWU. SNIŻANA. GNIEW NA WOLONTARIUSZY

 

W żebro gniewu wchodzi Zełenski.

ZEŁENSKI (ukr.)
Sniżano, a ty do mnie? Właśnie o tobie myślałem. Co się stało?

SNIŻANA (ros.)
Ta wot, Władimirze Aleksandrowiczu, każą mi spierdalać.

ZEŁENSKI (ukr.)
Kto cię obraził?

SNIŻANA (ros.)
One. I ten typ, wolontariusz. Perfumami psikał za ladą.

ZEŁENSKI (ukr.)
No nie psikał on.

SNIŻANA (ros.)
Psikał. Mówimy, daj nam chusteczki nawilżane, a on: szo, tu nie sklep.

ZEŁENSKI (ukr.)
Sniżanko, no musisz zrozumieć, jest tam was półtora tysiąca, a on jeden. Pracuje, cały w nerwach, rozumiesz?

SNIŻANA (ros.)
Galina Iwanowna zawinęła adidasy…

ZEŁENSKI (ukr.)
Galina Iwaniwna uciekła w czym była. No chyba można jej jedne adidasy?

SNIŻANA (ros.)
A Polacy nam tu wszystko dają.

ZEŁENSKI (ukr.)
I zawsze będziemy pamiętać, co Polska robi dla naszego państwa.

SNIŻANA (ros.)
Serce mi krwawi na myśl, szo pan tam sam jeden. A oni wszyscy nie dają broni.

ZEŁENSKI (ukr.)
Czekamy.

SNIŻANA (ros.)
Ta szok, jaki pan opanowany. Pan taki… Taki szlachetny, taki ludzki. Ideał. Cały świat patrzy na pana z miłością. I ja.

ZEŁENSKI (ukr.)
Dziękuję, Sniżano. To dla mnie bardzo ważne.

SNIŻANA (ros.)
Udusiłbym tego Scholza i tego Macrona.

ZEŁENSKI (ukr.)
Nasi zachodni partnerzy muszą zrozumieć, że broniąc Ukrainy, co robimy?

SNIŻANA (ros.)
Walczymy o wszystkie wartości europejskie!

ZEŁENSKI (ukr.)
I widzę, że jedziesz do Włoch…

SNIŻANA (ros.)
Władimirze Aleksandrowiczu, ta nie na zawsze! Co pan? Powiem szczerze: te Włochy to po prostu piździec.

ZEŁENSKI (ukr.)
Włochy to marzenie. Byłem tam na urlopie, kiedy jeszcze miałem urlopy…

SNIŻANA (ros.)
Musi być pan zmęczony tą wojną! A w tych Włoszech nie ma nic do roboty. Pojechałyśmy na Sycylię. Najpierw przez czterdzieści godzin telepaliśmy się tym śmierdzącym busem, dzieci się zarzygały, za przeproszeniem, potem płynęliśmy promem na tę wyspę…

ZEŁENSKI (ukr.)
Musi tam być pięknie.

SNIŻANA (ros.)
No raczej. Palmy, morze, dali nam osobny pokój. Naprzynosili jedzenia. Sery, owoce. Kiedy przyjechaliśmy wieczorem, na łóżku leżały piżamy. Nu, cywilizacja. Tam prezydent ichniej wyspy, księżniczka jakaś, od lat osiedla tam ludzi. Nu i mówili nam, szo będzie praca, ale pracy nie było. Władimirze Aleksandrowiczu, za granicą jest super, ale powiem szczerze, że ci Włosi są do dupy.

ZEŁENSKI (ukr.)
Sniżano, nie wyrażaj się… Jesteś dobrze wychowaną osobą.

SNIŻANA (ros.)
Ta ja postanowiłam wyjechać stamtąd, mówię, wywieźcie mnie z waszej wyspy, do Palermy, a z Palermy kupię bilet do Warszawy! A księżniczka mówi: nie wywiozę, bo zajmuję się innymi rodzinami. Mówię: dobra i tak z waszej gównianej wyspy się zabiorę choćby z buta!

ZEŁENSKI (ukr.)
To dobry pomysł. Zuch!

SNIŻANA (ros.)
A wie pan, jak ja kocham Ukrainę. Może kocham Ukrainę bardziej niż ich wszystkich!

ZEŁENSKI (ukr.)
Wiem, Sniżano. Wiem wszystko. Masz wielkie serce.

SNIŻANA (ros.)
Tak szo wróciłam do Centrum Expo. Nie wiem, czy dziewczyny mnie przyjmą…

ZEŁENSKI (ukr.)
Jesteś bardzo dobrym człowiekiem. I kobietą.

SNIŻANA (ros.)
Oj a pan taki… mężczyzna, Władimir… Wołodia… Ale widziałam pana żonę. Miła. Wszystko rozumiem. Będę pana kochać z daleka, dobrze? Po prostu muszę kogoś kochać.

ZEŁENSKI (ukr.)
Bardzo to doceniam. I nigdy cię nie zawiodę. Zawsze będę myśleć o tobie. I o każdym Ukraińcu. Muszę iść.

SNIŻANA (ros.)
Wołodia, chwila. Myśli pan, że tego głupka na Tinderze, Jerzego, znalazłem dla siebie? Wszystkie te kiecki, obcasy, paznokcie? To dla syna. Chcę, szoby dorastał w normalnych warunkach, bez naszych lęków… Jestem psychicznie zmęczona martwieniem się o niego. Widzi pan, kiedy zobaczyłam, że leci ta rakieta, on leżał z rękami wyciągniętymi do góry, jakby nie żył i usłyszałam własny krzyk, myślałam, że umarł. W dzieciństwie miałam paranoję: spałam za babcią pod ścianą, bałam się, myślałam, że jak ktoś się włamie, żeby okraść albo zabić, to schowam się za babcią. A kiedy zaczęła się wojna, zakrywałam Makara swoim ciałem, żeby go nie zraniło. Żeby w razie czego mnie pierwszą.

WITALINA (ukr.)
Tak Sniżana wróciła.

OKSANA (ros.)
Dziewczyny, Snieżana!

SNIŻANA (ros.)
Dziewczyny, wybaczcie…

Galina Iwaniwna, Oksana, Łesia i Witalina obejmują Śniżanę, płaczą.

WITALINA (ukr.)
Tej nocy poszłyśmy pod prysznic. Wszystkie. Razem. Galina Iwaniwna zajęła kolejkę i rozgoniła mężczyzn, więc myśmy się kąpały jak leśne rusałki, wiedźmy. Woda była gorąca, jakby bojler zamienił się w magiczny kocioł. Do rodzimego Dniepru, do Desny. Płynęliśmy jak w magiczną noc Iwana Kupały. Zamawiałyśmy, zaklinałyśmy, czarowałyśmy. Gdyby jakiś Kozak wpadł do nas, byłybyśmy wniebowzięte.

Dziewczyny śpiewają.

PAŃKO KROT (ukr.)
Jakie dziwne, jakie zdumiewające głosy.

OCHRIM SIROMACHA (ukr.)
Zatkaj uszy, Pańko.

PAŃKO KROT (ukr.)
A czemu?

OCHRIM SIROMACHA (ukr.)
Bo naszą duszę świętą kozacką oddasz.

PAŃKO KROT (ukr.)
A kto to Ochrim?

OCHRIM SIROMACHA (ukr.)
A kto, wiedźmy. Zabawiają się.

PAŃKO KROT (ukr.)
Można popatrzeć?

OCHRIM SIROMACHA (ukr.)
Jeśli spojrzysz, zginiesz! Uciekajmy stąd!

Pańko patrzy oczywiście na dziewczyny.

PAŃKO KROT (ukr.)
Och, Ochrim, jakie oczy… Co się dzieje…

OCHRIM SIROMACHA (ukr.) spluwa
Koniec, przepadł Kozak.

WESELE. PIĄTE ŻEBRO GNIEWU – WITALINA: gniew na tych, którzy…

Witalina wychodzi spod prysznica, ma mały, ale odznaczający się brzuch.
Wchodzą goście. Z prezentami. Nakryty weselny stół.

OREST (ros.) jako pracownik USC
Droga młoda paro! Witalino i Ołeksandrze. Dziś wasz wielki dzień, ślub. Wyruszycie dziś na statku miłości w długą podróż i chcę was zapytać, czy wasze intencje są szczere.

WITALINA (ukr.)
Tak.

OŁEKSANDR (ukr.)
Tak!

WSZYSCY
Gorzko! Gorzko!

OŁEKSANDR (ukr.)
No! Podejdźcie do stołu. Dziękujemy za przybycie na ślub!

SNIŻANA (ros.)
Ta, nie ma za co.

ŁESIA (ukr.)
Boże, co za dom! Co za serwetki!

WITALINA (ukr.)
Och, dziewczyny. Ten budynek zbombardowali. Tu był totalny bajzel!

OŁEKSANDR (ukr.)
No już, już. Znowu zaczynasz.

OREST (ros.)
Nic, nic. Można wspominać.

SNIŻANA (ros.)
Boże, co za stół – pierogi i placki kartoflane!

SNIŻANA (ros.)
I barszcz!

ŁESIA (ukr.)
I żadnych kanabek.

WITALINA (ukr.)
Zrobiłam dla was, na pamiątkę.

GALINA IWANIWNA (ros.)
Ta ja tu utyłam na tej naszej ukraińskiej kuchni.

SNIŻANA (ros.)
A ja widzę, że tu ktoś inny utył! Chłopiec czy dziewczynka?

WITALINA (ukr.)
Chłopiec. Ale potem chcemy mieć dziewczynkę.

GALINA IWANIWNA (ros.)
Toast! Nowożeńcy! Z całego serca życzę wam, abyście wychowali piękne dzieci i żebyście nie musieli wyciągać zza szkoły za tymi garażami!

SNIŻANA (ros.)
Gorzko!

WITALINA (ukr.)
A co u was, dziewczyny?

ŁESIA (ukr.)
Jestem tancerką w Operze Kijowskiej! Skończyłam szkołę brytyjską, nie byle co.

WITALINA (ukr.)
Super!

GALINA IWANIWNA (ros.)
A my mamy już sto odmian winogron, nawet mówię mężowi – przystopuj!

OKSANA (ros.)
A nasza córka już chodzi do szkoły, mój mąż pracuje. Azowstal odbudowali!

SNIŻANA (ros.)
Ja też niedługo może wyjdę za mąż. Znalazłam głupka. Nie Zełenski, ale trochę podobny.

WITALINA (ukr.)
Cieszę się razem z wami, dziewczyny.

OŁEKSANDR (ukr.)
Cieszę się za was, ale przede wszystkim za siebie. Pokonaliśmy raszystów. Ukraina odbudowana…

GALINA IWANIWNA (ros.)
Mój Boże, jak oni odbudowali Bachmut!

SNIŻANA (ros.)
I Charków!

ŁESIA (ukr.)
I Buczę!

OKSANA (ros.)
I Mariupol. Prawie jak dawniej.

OŁEKSANDR (ukr.)
Coś posmutnieliśmy. Dziewczyny, napijmy się! Ale mi się poszczęściło, taka żona. I piękna, i mądra, i gotuje, i szyje! I pisze, swoją drogą, książka już wyszła.

SNIŻANA (ros.)
Szczęściara z ciebie, Witalinka!

GALINA IWANIWNA (ros.)
No, za niegasnącą namiętność między małżonkami!

Goście piją. Nowożeńcy się całują.

OKSANA (ros.)
Poznaliście się na wojnie?

OŁEKSANDR (ukr.)
Lepiej o tym nie pamiętać.

OREST (ros.)
Dlaczego, można wspominać.

WITALINA (ukr.)
Tego dnia na poziomie podświadomości Bóg dał mi anioła stróża.

OŁEKSANDR (ukr.)
Zaczęła konfabulować! Pisarka! Żyję w fantazji, ludzie!

WITALINA (ukr.)
Czernihów bombardowali już pięć dni – i wszystko, co leciało z ziemi, wszystkie odłamki, leciały prosto na nas.

GALINA IWANIWNA (ros.)
O Boże, jak sobie przypominam to mam ciarki.

WITALINA (ukr.)
I wyszłam wyrzucić śmieci bo w nerwach opróżniłam już paczkę Rafaello…

ŁESIA (ukr.)
Och, ja też je uwielbiam!

WITALINA (ukr.)
No i właśnie akurat wychodzę, a on stoi wśród sąsiadów z naszego bloku. Wysoki. Dostojny. Przystojny. Kozak.

GOŚCIE (ros.)
Kozak!

OŁEKSANDR (ukr.)
Krzyczę do nich. Ludzie! Zbierajcie się z tego bloku! Ich celem będzie ten blok.

WITALINA (ukr.)
A ludzie do niego:

GOŚCIE (ros.)
A skąd wiesz? Sabotażysta! Co ty możesz wiedzieć!

OŁEKSANDR (ukr.)
Ta ja z obrony terytorialnej, ludzie!

WITALINA (ukr.)
I zwrócił uwagę na mnie.

OŁEKSANDR (ukr.)
Ptaszku! Gdzie mieszkasz? Masz mieszkanie narożne, pierwszą cię zbombardują!

WITALINA (ukr.)
I Sasza wchodzi do mojego domu, normalnie siła i napór!

OŁEKSANDR (ukr.)
Biegiem! Gdzie torby? Bierz tylko rzeczy konieczne! Nie trzeba tego!

WITALINA (ukr.)
I tak chwyta nas, chwytamy córkę i biegniemy za nim.

GOŚCIE (ros.)
Kozak!

WITALINA (ukr.)
Biegnę i myślę: Boże, dokąd ja biegnę, przecież to maniak! Skręciliśmy za wodociągi i zaczęło się bombardowanie! Dosłownie strzelali nam po piętach.

OŁEKSANDR (ukr.)
Pospiesz się, ptaszku, co się guzdrzesz?

WITALINA (ukr.)
A miałam na sobie wszystkie ciepłe ubrania, strój wizytowy, jedyne buty na koturnie, kożuch, to wszystko dotaszczyłam…

SNIŻANA (ros.)
Tak trzeba! Kobieta powinna pozostać kobietą.

OŁEKSANDR (ukr.)
Przyprowadziłem ją do siebie, mówię, że tu wam pościelę. A ona się przestraszyła. Mówię jej. Napijesz się koniaku? Nie bój się. Tylko trochę, żeby się odstresować? Komu koniaku, dziewczyny?

Wlatuje dron. Dron wiruje wokół tancerzy. Jak koń wracający bez swojego pana.

WITALINA (ukr.)
Dron! Dron! Gdzie jest twój właściciel? Co to za żarty, Ołeksandr! Gdzie jesteś, gdzie się ukrywasz?

Muzyka zmienia się w dźwięk dronu.

WITALINA (ukr.)
Nie widziałam go więcej.

Goście milczą.

WITALINA (ukr.)
Po prostu zadzwonił z frontu, napisał. O dronach opowiadał. Nie wiedziałam nawet, w jakim kierunku pojechał. Domyśliłam się, że jest na linii frontu. A potem cisza i numer niedostępny. Zadzwoniłam do jego pobratymców, niech mówią prawdę. Że nigdy go nie zobaczę? Nigdy nie słyszę jego głosu? Nigdy za niego nie wyjdę? Nie urodzę mu dzieci? Niech będzie ranny. Ranny, teraz jest wielu rannych! Zgadzam się na miękkie pociski. Niech zadzwoni do mnie po kroplówce. Przekażcie. I powiem mu. Kocham cię, wracaj cały. Wyjdę za ciebie! Słyszysz mnie, wyjdę za ciebie!

SNIŻANA (ros.)
Dziewczyny, trzymajcie ją! Trzymajcie! Psycholog, nu szo siedzisz, wody!

SZÓSTE ŻEBRO GNIEWU – UKRAINA – LOT MOTYLI

WITALINA (ukr.)
Witalina milczała. Potem wstała. Poszłyśmy do hali, gdzie Orest Pietrowicz prowadził ćwiczenia terapii bilateralnej. Ćwiczenie „Skrzydła motyla”.

WITALINA (ukr.)
Cały ośrodek dla uchodźców zamienił się w park egzotycznych motyli z Ukrainy – kulawych, przybitych, oszpeconych… I ta frenetyczna parada rozdartych wojną ukraińskich pazi królowej, mszarników jutta i zawisaków przeleciała pod czarnym niebem Centrum Expo. Siła ćwiczeń fizycznych miała wymazać nasze PTSD, nasze traumy, nasze żebra gniewu. Nasze straty…

OREST (ros.)
Staje się lżej. Czujecie? Robimy wdech. Lecimy.

WITALINA (ukr.)
I lecimy. Do domu. Leciałyśmy nad Warszawą, nad Przemyślem… Lecimy nad obwodem lwowskim, Zaporożem, obwodem mikołajowskim, obwodem odeskim, obwodem kijowskim, obwodem dniepropietrowskim…

ŁESIA (ukr.)
Nad Buczą…

SNIŻANA (ros.)
Nad Charkowem…

OKSANA (ros.)
Nad Mariupolem…

GALINA IWANIWNA (ros.)
Nad Bachmutem…

WITALINA (ukr.)
Nad Czernihowem. Odtwarzałyśmy nową Ukrainę. Z naszych żeber. Nowe szóste żebro. Żebro gniewu wypłukane z naszej krwi, krwi naszych dzieci, synów, mężczyzn. Żebro, z którego może powstać nowy człowiek. Bez strachu, bez wściekłości, bez niepokoju, człowiek bez odgłosów bombardowania i rozpaczy w sercu o przyszłość. Wiemy, że tak będzie. Stworzymy go własnymi rękami z naszej krwi i ciała, z naszych marzeń i fantazji. Z naszej historii i pasji, z naszych tradycji i pragnienia wolności. I z Kozaków. I żadna szabla ani pistolet nas nie pokona. Będziemy trzymać plecy prosto. Nie opuszczać rąk. Codziennie dziesięć małych uczynków, dziesięć słów, dziesięć hrywien na armię, dziesięć uśmiechów do bliskich. I wszystko będzie Ukrainą. A oni zadzwonią i powiedzą.

SYN GALINY IWANIWNY (ukr.)
Mamo, wróciłem.

MĄŻ OKSANY (ros.)
Oksana, my żyjemy!

OŁEKSANDR (ukr.)
Ptaszku…

WITALINA (ukr.)
Ołeksandr żył. Ranny. Miękkie kule. Tak jak zamówiłam. Zadzwonił ze szpitala i zapytał.

OŁEKSANDR (ukr.)
No co, ptaszku, wyjdziesz za mnie?

WITALINA (ukr.)
A ja powiedziałam…

WITALINA (ukr.)
Dziewczyny, jadę do Ukrainy. A dziewczyny na to:

ŁESIA (ukr.)
I jak się tam dostaniesz?

SNIŻANA (ros.)
Tam wciąż jest niebezpiecznie!

WITALINA (ukr.)
I wtedy zobaczyłam ich. Byli to Kozacy, których nie brał ani ogień, ani szabla. I oni powiedzieli:

PAŃKO KROT (ukr.)
No co, Ochrim, odprowadzimy dziewczynę?

OCHRIM SIROMACHA (ukr.)
A czemu nie odprowadzić, Pańko. Odprowadzimy.

PAŃKO KROT (ukr.)
Dokąd idziesz, ptaszku?

WITALINA (ukr.)
Do Ukrainy.

PAŃKO KROT (ukr.)
Chwała Ukrainie.

WITALINA (ukr.)
Chwała bohaterom!

 

 

Maj-czerwiec 2022

 

Jeszcze więcej treści!

NIE PRZEGAP ŻADNEGO NUMERU

Cena: / rok