Słownik najnowszego teatru
Gdyby syntezy nie były skazane na porażkę, współczesny teatr byłby uroczo jednotorowy. Nie jest. Kłącze, które mogłoby tworzyć jego opis, sięga w różne przestrzenie teatru. Nie dotyczy tylko produktu, który startuje o godzinie dziewiętnastej i kończy się oklaskami jakiś czas później. Sięga do instytucji, którą chce poddać reformie, relacji międzyludzkich, które buduje na nowych zasadach, a w końcu szuka celów, które mają uruchomić się poza sceną. Dlatego skończyły się czasy pokoleń i zgrabnie etykietowanych formacji estetycznych.
Co nie znaczy, że obowiązek opisu nie powinien być podejmowany. Może tylko należy zmienić jego formę. Bo o ile można opisać grupę, indywidualności lepiej uważnie zapisywać, obserwując, jak same tworzą język, którego się właśnie się uczymy. Tak, najnowszy teatr to zbiór bardzo indywidualnych poszukiwań z kilkoma zasadniczymi wspólnymi tendencjami. Może w ogóle nie ma nowego teatru, są tylko nowe w nim procesy.
Można potraktować autorów tego słownika jak grupę badawczą w czasie pracy. W badaniu uczestniczącym czasami najciekawsze są refleksje samego badacza i dostęp do jego autonomicznych narzędzi. Te praktyczne i osobliwie indywidualne też tworzą opis całości. Być może z najważniejszej osobistej perspektywy.
W imieniu redakcji poprosiłam bohaterów naszego numeru o hasła, które bez nakierowania na rodzaj i formę opisu miały być dla nich istotne. Niektórych pojęć można się było spodziewać, oddają nurt zmian i tematy debat. Niektóre są prywatnym słownikiem z praktyki autora. W ten sposób spełnia się rola „Notatnika Teatralnego” jako miejsca na bieżąco rejestrującego
procesy teatralne blisko twórców. Za wszystkie prace, mam wrażenie szczerze potraktowane przez Autorów – dziękuję, ceniąc ten rodzaj wglądu, który jest autentycznym zapisem ich wypracowanych lub powstających właśnie idei.
Marzena Sadocha