Recenzje

Od ciemności do ciemności

| 9 minut czytania | 327 odsłon
fot. Dawid Stube
fot. Dawid Stube

Czym zapełnić duchową pustkę? Kto odpowiada za zło? W jakich warunkach się rodzi? – te pytania, ujęte w erudycyjnej literaturze Andrzejewskiego, odgrywają najważniejszą rolę w spektaklu Fryzła.

W gotyckich katedrach światło miało wymiar iluminacyjny. Mówiło się o boskim świetle, które pozwala wiernym obcować z nieskończonością, Bogiem, Absolutem. Za sprawą światła w świątyni następowała przemiana grzechu w to, co piękne i dobre. Myślałam o tym, patrząc na przenikające i „rozsadzające” scenografię światła Klaudyny Schubert. Fotografka, współpracująca od początku z reżyserem Tomaszem Fryzłem, wprowadza do Starej Apteki mistyczną atmosferę. Chciałoby się, aby gotyckie świątynie i kaplice, w których toczy się przeważająca część akcji spektaklu „Ciemności kryją ziemię”, były przesycone jasnością, strzelistością i lekkością, ponieważ to w ciemnościach kryją się grzech i szatan, światło zaś jest znakiem Boga. Twórcy gdańskiego spektaklu wykorzystują taki klarowny podział na dobro i zło w warstwie wizualnej: nastrojowe, miękkie smugi światła odsłaniają ciężkie, ciemne, matowe podesty, umownie przypominające grube kamienne mury katedry, odcinające się z kolei na tle czarnych cegieł. Nic w scenografii Anny Orasmus nie przypomina gotyckiej świątyni, a jednocześnie widzowie są zanurzeni w średniowiecznym klimacie i grozie, jaką wzbudzała Inkwizycja. Wrażenie mroku i poczucie niepewności potęgują oślepiająco jasne lub czerwone punktowe reflektory przecinające lekko zadymioną scenę. Na widowni panuje przeważnie półmrok, ale parokrotnie – przeważnie jako podkreślenie wagi tego, co dzieje się właśnie na scenie (na przykład aktu zdrady, morderstwa) – w sali zapadają całkowite ciemności. Gdy światła rozbłyskują ponownie, przenoszą widza do innej przestrzeni i czasu akcji. Zamiast dzwonów na mszę pojawia się na ścianie świetlny znak X. W głębi wisi abstrakcyjny obraz w szarych barwach stworzony przez Orasmus – w jednej ze scen oświetlony tak, że bije jakby własnym niebiańskim światłem. Inspirowany jest między innymi bezwyznaniową Kaplicą Rothko w Houston i „Czarnym kwadratem na białym tle” Kazimierza Malewicza. Tajemniczą, mroczną atmosferę piętnastowiecznego klasztoru i strach panujący wokół Świętego Oficjum oddaje także muzyka Nikodema Dybińskiego. Elektronicznie przetworzone dźwięki, trzaski, szumy, rytmiczne kołatanie i tykanie odmierzające czas wzbudzają uzasadniony niepokój.

Akcja wydanej w 1957 roku powieści Andrzejewskiego dzieje się pod koniec XV wieku w Hiszpanii i koncentruje wokół postaci Wielkiego Inkwizytora Tomása De Torquemady (Mirosław Baka). Podczas pobytu w mieście Villa-Réal poznaje on młodego dominikanina Diega (Piotr Biedroń), który początkowo buntuje się przeciwko okrutnym metodom Świętego Oficjum wobec heretyków. Torquemada nie tylko przekonuje młodzieńca do swojej przemocowej działalności w imię obrony wiary, lecz także czyni go uczniem ślepo podążającym za ideami Inkwizycji. Pod wpływem Tomása – czy to za sprawą jego retorycznych manipulacji, czy stosunku władzy – pozostają prawie wszyscy bohaterowie powieści: pełen pychy przeor zakonu dominikanów, Blasco (Jarosław Tyrański), marzący o zostaniu arcybiskupem; bezwzględny dowódca wojsk Inkwizycji, Carlos (Cezary Rybiński); owładnięci ambicją żołnierze Lorenzo (Jakub Nosiadek) i Rodrigo (Grzegorz Otrębski), którzy ukrywają przed sobą wzajemne uczucie. Reżyser nie wprowadza do tego maskulinistycznego świata (w umiejscowionej w zakonie dominikanów i strukturach armii opowieści nie ma w ogóle kobiet) perspektywy feministycznej, ale zwraca uwagę na uniwersalny charakter relacji międzyludzkich.

W spektaklu „Ciemności kryją ziemię” zło działa w relacji dialogicznej. To słowa i myśli, retoryka i manipulacja są narzędziami człowieka w czynieniu zła. Wagę słów podkreślają wyświetlane na ścianie napisy – cytaty z powieści, które tematyzują poszczególne sceny („Jak zbudować Królestwo Boże bez ofiar?”). Akcja prowadzona jest jak w oryginale – przez trzecioosobowego narratora, którego partie wplatają w swoje wypowiedzi wszystkie postacie. Ich język nasycony jest nomenklaturą kościelną. Za sprawą prostego zabiegu dramaturg i autor adaptacji, Piotr Froń, bardzo mocno zarysowuje perspektywę głównych postaci: Diega, którego długi monolog rozpoczyna spektakl, i Tomása Torquemady. Z offu słyszymy trzecią – obok kwestii postaci i napisów – warstwę narracyjną. Raz są to echa wypowiedzianych słów Wielkiego Inkwizytora, drugim jego myśli – obserwacja zachowań rozmówców. Cichy szept Mirosława Baki wydaje się odsłonięciem najskrytszych myśli postaci, np. kiedy głos komentuje zachowanie dowódcy wojsk Carlosa: „Boisz się”.

Czym zapełnić duchową pustkę? Kto odpowiada za zło? W jakich warunkach się rodzi? – te pytania, ujęte w erudycyjnej literaturze Andrzejewskiego, odgrywają najważniejszą rolę w spektaklu Fryzła. To im podporządkowana jest oszczędna gra siedmiu, niemal przez cały czas obecnych na scenie, aktorów – tym mocniejsza w wymowie, im zespół Wybrzeża tonuje swoją sceniczną obecność. Mirosław Baka po raz kolejny obronił tytuł mistrzowski, który ostatnio niemal co roku przyznaje mu w swoim „Subiektywnym spisie aktorów” Jacek Sieradzki. Charakterystyczna dla wielu ról Baki powściągliwość, w połączeniu z jego spokojnym, surowym tonem głosu, sprawiają, że w jego kreacji wydaje się nie człowiekiem z krwi i kości, ale precyzyjną wykładnią logicznego umysłu. Postać Baki jest bezkompromisowa w umysłowym starciu ze swoimi rozmówcami, z każdej potyczki wychodzi z cichym triumfem. Dlatego tak przejmujące są ostatnie momenty życia Wielkiego Inkwizytora. Niemal nieustannie złożone do modlitwy ręce i ciemny strój przypominają mi bezwzględnego Agenta Smitha, chroniącego w „Matrixie” system przed zagrożeniem. I chociaż twórcy nie budują popkulturowych skojarzeń, to świat „Ciemności kryją ziemię” – może dlatego że umiejscowiony w dwóch tak odległych mi strukturach jak zakon i armia – wydaje mi się mentalnym więzieniem.

W spektaklu najciekawsze są sceny rozmów głównych bohaterów, będące studium wzajemnych uzależnień dwóch diametralnie różnych osobowości. Ostatecznie z pełnego pasji i żarliwości, naiwnego zakonnika Diego staje się lustrzanym odbiciem Mistrza – ślepo zapatrzonego w ideały Świętej Inkwizycji, usprawiedliwiającego nimi wszechpanującą politykę terroru. Piotr Biedroń odgrywa głęboką przemianę wewnętrzną swojej postaci w zaledwie dwóch scenach. W otwierającym spektakl monologu życzy Inkwizytorowi śmierci, w momencie tego wyznania patrząc widzom w oczy – ja przynajmniej miałam wrażenie, że patrzy wyłącznie na mnie. Trzymając nonszalancko ręce w kieszeni, ze spokojem opowiada o przyjeździe znienawidzonego Inkwizytora, którego działania potępia tak mocno, że myśli o jego zabójstwie. Z kolei w scenie spotkania z Tomásem szybko odrzuca swoje poglądy i bezkrytycznie przyjmuje retorykę i sposób postępowania Wielkiego Inkwizytora. Diego wyrzeka się nie tylko własnych opinii, ale i emocji. Takiej diametralnej przemiany nie widać u Tomása. Kiedy w zakończeniu umierający, schorowany Mistrz chce rozwiązać Świętą Inkwizycję i przywrócić ofiarom jej działań ich prawa i godności – zmarłym cześć, niesłusznie uwięzionym wolność – nie czyni tego w wybuchu uczuć, ale nadal siłą intelektu, stwierdzając: „Myliłem się we wszystkim, ludzie nie chcą zła”. To Diego się gorączkuje i policzkuje martwego już Inkwizytora. Patrzy z pogardą na człowieka, który nim umiejętnie kierował, i mówi: „Ja nim jestem”. Można jednak podejrzewać, że Diego nie dokona nigdy podobnej wewnętrznej autorefleksji co Tomás – nie pozwoli mu na to jego własny, słaby, poddający się manipulacjom charakter i mocna potrzeba posłannictwa „wyższej” sprawie. Dlatego następca Inkwizytora tak łatwo ulega cudzej, w tym przypadku religijnej, narracji, która zwalnia go z osobistej odpowiedzialności i poszukiwań etyczno-duchowych.

Zło w „Ciemnościach kryjących ziemię” personifikuje się jako działalność Świętej Inkwizycji, która u Fryzła ma jeszcze silniej niż u Andrzejewskiego wymiar uniwersalny: nie tylko społeczno-polityczny, wychodzący poza ramy instytucji kościelnej i kontekst chrześcijańsko-religijny, ale przede wszystkim duchowy, jednostkowy dla każdego człowieka. Dlatego aktorzy nie noszą habitów dominikanów, są ubrani przez odpowiedzialną także za kostiumy Orasmus we współczesne garnitury i koszule, eleganckie swetry i golfy, noszą skórzane kurtki i lśniące, wypastowane buty. To intelektualiści, współczesna wyższa klasa średnia, bez widocznego podziału na prawicę czy lewicę. Twórców spektaklu interesuje jednostka – jej codzienne decyzje, które łatwo mogą polegać na konformizmie i nadużyciach władzy, jej prywatne i zawodowe relacje, które niepostrzeżenie, czasami wbrew intencjom, mogą się stać polem wzajemnych manipulacji. Dlatego kilkakrotnie padają w stronę publiczności bezpośrednie, skłaniające do refleksji nad sobą komentarze: „Wszyscy patrzą na nas” czy „Widzisz, jak się Diego zmienił?”. Jednocześnie postać starego Inkwizytora niesie pocieszenie, że człowiek jest wprawdzie odpowiedzialny za zło, ale może spróbować się zrehabilitować. I chociaż brzmi to patetycznie, to Fryzeł stroni od moralizatorstwa, przeciwnie – z dużą empatią i wyczuciem daje przestrzeń do pogłębionej refleksji.

Projekt plakatu: Patryk Hardziej
Projekt plakatu: Patryk Hardziej

Plakat „Ciemności kryją ziemię”, utrzymany w czerwono-szaro-białej tonacji spektaklu, zaprojektował Patryk Hardziej, gdański multidyscyplinarny ilustrator i grafik. Artysta proponuje jedną z interpretacji spektaklu Fryzła – dekonstrukcję toposu theatrum mundi, gdzie to nie bóg-reżyser steruje życiem człowieka niczym marionetką. Na plakacie widać boską rękę, która wprawdzie trzyma za sznurki, ale to ludzka postać pociąga za nie z dołu. Wydaje się, że w tym kierunku rozwija się twórczość młodego reżysera, który debiutował w Łaźni Nowej „Bezpiecznym miejscem” w 2020 roku i do dzisiaj wystawił w teatrze repertuarowym i koprodukcjach festiwalowych (w ramach Boskiej Komedii, Festiwalu Nowe Epifanie i Sopot non-fiction) sześć spektakli. Jego minimalistyczny, kameralny teatr oparty jest na wciągających historiach, dobrej literaturze i nietuzinkowych postaciach. Reżysera interesuje przefiltrowany przez współczesny kontekst portret człowieka – Ewy Demarczyk w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej czy pastora Tomasa Ericssona (imiennika Torquemady i reżysera!). Ten ostatni jest bohaterem „Gości Wieczerzy Pańskiej” w Nowym Teatrze, spektaklu, który razem z gdańskim tytułem stanowi dyptyk o etycznym marazmie człowieka. Tomasz Fryzeł wyróżnia się na tle swoich rówieśników – chciałoby się jego dotychczasowy dorobek zaszufladkować w tradycyjnym, konserwatywnym repertuarze, ale reżyser wymyka się podobnym klasyfikacjom. To świeży powiew teatru inspirowanego wybitną literaturą, podejmującego temat relacji międzyludzkich i ich wymiaru etycznego, który aspiruje do zaprezentowania wielkich kreacji aktorskich. 

Tytuł spektaklu

Ciemności kryją ziemię

Autor(ka) tekstu

Jerzy Andrzejewski

Teatr

Teatr Wybrzeże

Reżyser(ka)

Tomasz Fryzeł

Autor(ka) recenzji

Katarzyna Lemańska

Data premiery

12.04.2024

Autor(ka) muzyki

Nikodem Dybiński

Dramaturg(żka)

Piotr Froń

Scenograf(ka)

Anna Oramus

Czas trwania

110 minut bez przerwy

Obsada

Tomás de Torquemada

Mirosław Baka

Diego de Manente

Piotr Biedroń

Mateo Dara

Maciej Konopiński

Lorenzo de Montesa

Jakub Nosiadek

Rodrigo de Castro

Grzegorz Otrębski

Carlos de Sigura

Cezary Rybiński

Blasco de la Cuesta

Jarosław Tyrański

Realizacja

Adaptacja, dramaturgia

Piotr Froń

Reżyseria

Tomasz Fryzeł

Scenografia i kostiumy

Anna Oramus

Muzyka

Nikodem Dybiński

Reżyseria światła

Klaudyna Schubert

Asystent reżysera

Grzegorz Otrębski

Inspicjentka, suflerka

Weronika Mathes

Projekt plakatu

Patryk Hardziej

Zdjęcia ze spektaklu

Dawid Stube

Zobacz także

Bądź na bieżąco!
Zapisz się do newslettera

Jeśli chcesz otrzymywać informacje dotyczące najnowszych aktualności i numerów Notatnika Teatralnego, zostaw swój adres.

Twój e-mail został zapisany