Recenzje

Narodziny sztucznej inteligencji

| 7 minut czytania | 30 odsłon

W opolskim spektaklu widzę dwa mocne tematy: odczarowanie obrazu rodzicielstwa oraz relacje emocjonalne człowieka ze sztuczną inteligencją.

fot. Edgar de Poray
fot. Edgar de Poray

W mojej towarzysko-zawodowej bańce coraz powszechniejszym zjawiskiem jest DINK. Akronim „double income, no kids”, który można przetłumaczyć „podwójny dochód, zero dzieci”, oznacza związek deklarujący bezdzietność. Dlatego nowy tytuł w repertuarze Teatru Kochanowskiego w Opolu był dla mnie zaskakujący. Reżyserx Wera Makowskx i dramaturg Piotr Froń zaproponowali spektakl „Ono-1”, którego ramą fabularną jest udział w teście symulującym opiekę nad noworodkiem. Trzydziestokilkuletni Krzysiek i Maja przystępują do programu z użyciem sztucznej inteligencji, który ma przygotować „potencjalnych przyszłych rodziców do świadomego rodzicielstwa”. Tytułowe Ono-1 to android do złudzenia przypominający niemowlę. Wprawdzie komunikuje się z przysposobionymi rodzicami za pomocą płaczu, ale dorośli zawsze mogą skorzystać z pomocy aplikacji – poinstruuje ich, ile razy pomasować brzuszek w czasie kolki, czy jak wygląda pielęgnacja dziecka przed snem. Na marginesie dodam, że tylko czekam na trend, w którym podobne lalki zaadaptuje biznes parentingowy – androidy będą dostępne w szkołach rodzenia, na kursach chustonoszenia oraz pojawią się na instagramowych profilach fizjoterapeutek dziecięcych i doradczyń laktacyjnych. Twórcy przedstawienia mogli się inspirować zresztą prawdziwym produktem – Babyclon oferuje za 1000–2000 dolarów interaktywnego (otwierającego oczy i płaczącego) androida. (Osoby o mocnych nerwach odsyłam na stronę www amerykańskiego producenta – według mnie nietransparentna działalność firmy i sposób, w jaki komunikuje swoją ofertę, jest nie do przyjęcia).

W opolskim spektaklu widzę dwa mocne tematy: odczarowanie obrazu rodzicielstwa oraz relacje emocjonalne człowieka ze sztuczną inteligencją. Piotr Froń rozpisuje je na historie trzech par. Maja (Magdalena Maścianica) i Krzysiek (Radomir Rospondek), skonfrontowani z rolą opiekunów noworodka (umówmy się – lajtową wersją w porównaniu do prawdziwej opieki), przeżywają kryzys w związku i muszą na nowo zdefiniować swoje potrzeby, także w kontekście rodzicielstwa. Mimo pierwszych obaw i niechęci to Maja się angażuje – nie tylko w pielęgnację dziecka-androida, ale także uczuciowo. Nadaje lalce imię, ogląda projekcje przyszłości, które sztuczna inteligencja opracowała na podstawie jej charakteru i zżycia z niemowlęcym robotem (w poruszających materiałach wideo Mateusza Rzońca jako dziewczynka-androidka wystąpiła Martyna Peszel), wreszcie reaguje na upadek lalki z wysokości jakby umarło żywe dziecko (spoiler: robot po przerwie ponownie się uruchomi). Stereotypowe jest za to zachowanie Krzyśka, który uważa, że niemowlę-robot to „takie tamagoczi, tylko trochę bardziej rozbudowane”, ale gdy tylko pojawiają się wyzwania związane z rodzicielstwem, mężczyzna unika ojcowskich obowiązków, czego wytłumaczeniem ma być zaburzona relacja mężczyzny z ojcem. Przedstawienie stroni od moralizowania, ale mnie zostawiło z natarczywą myślą, że w Polsce tabuizujemy trudności związane z rodzicielstwem. Są to nie tylko kwestie godzenia obowiązków zawodowych z opieką nad dziećmi, ale także brak refleksji nad modelem rodziny nuklearnej, czyli opisanej przez socjologa Talcotta Parsonsa rodziny dwupokoleniowej. W kulturach kolektywistycznych, na przykład w Turcji, dominują rodziny wielopokoleniowe, zgodnie z ideą, że do wychowania dziecka potrzeba całej wioski. Dojmujące jest w opolskim przedstawieniu, że Maja z Krzyśkiem nie dzielą się swoim doświadczeniem z rodziną i przyjaciółmi, nikogo nie proszą o pomoc, zostają z nowymi obwiązkami sami.

Ostatecznie bohaterowie „kończą” miesięczny test, ale czy go „zdają”? Po szczerej rozmowie para daje sobie przyzwolenie, że nie samo rodzicielstwo definiuje ich relację, a decyzję o powiększeniu rodziny odkładają na nieco później – nie jest istotny wynik testu AI, ale jak sami zdecydują się postąpić. Takich afirmatywnych myśli (w przeciwieństwie do wizji z popularnych seriali jak „Westworld”, „Humans” czy „Black Mirror”) jest w spektaklu dużo więcej. W „Ono-1” w zakończeniu każdej historii przedstawiona jest zdrowa równowaga między potencjałem sztucznej inteligencji jako bardzo wydajnego narzędzia a odpowiedzialnością za kontakt z drugim człowiekiem. Nie istnieje ryzyko, że ludzie zaczną przedkładać relacje z perfekcyjnym robotem nad relacje międzyludzkie.

Pozostali bohaterowie także wykorzystują najnowocześniejszą technologię, aby przezwyciężyć swoje psychiczne ograniczenia. Programista dziecięcych androidów Janek (Aleksander Gałązka) tworzy awatara swojego ojca, dzięki czemu jego matka Helena (Cecylia Caban) może po trzydziestu latach przepracować żałobę po śmierci męża i odbudować relację z synem. Z kolei Zosi (Monika Stanek) w zmaganiach z paraliżującymi lękami społecznymi pomaga urządzenie przypominające słuchawkę – mnie skojarzyło się ono z wszczepieniem implantu, który wysyła relaksujące fale. Stanek staje przed publicznością i w czasie rzeczywistym opowiada o odczuwanym lęku i stopniowym ustępowaniu uczucia paniki. W spektaklu to nie pada, ale możemy podejrzewać, że bohaterka uzależniła się od technologii, bo sama „naturalnymi” technikami, na przykład poprzez pracę z oddechem, nie potrafi się już wyciszyć. Przywiązanie do słuchawki sprawia, że partner Zosi, Szymon (Konrad Wosik), czuje się niepotrzebny. To kolejny wątek istotny dla osób twórczych w „Ono-1” – prognozują, że obawa przed sztuczną inteligencją wynika ze społecznej izolacji, którą możemy traktować jako chorobę cywilizacyjną.

Tych obaw jest jednak więcej, skoro deklaratywnie nie zastosowano sztucznej inteligencji w procesie artystycznym, aby nie odbierać pracy żywym artystom. Może to i dobrze, ponieważ i warstwa wizualna, i muzyczna (autorstwa reżyserx) świetnie się komponują. Kalina Gałecka (także kostiumy i światło) stworzyła dwupoziomową, ascetyczną scenografię prezentującą pozbawione osobistych cech wnętrze mieszkania, którą w tkance miasta przedstawiają subtelne wizualizacje blokowiska. Niepokojącym elementem jest podświetlony na czerwono, ustawiony centralnie portal-brama, który umiejscawia akcję spektaklu – jak pojawia się w jego opisie – w „niedalekiej przyszłości”. W tej bezosobowej przestrzeni tym silniej oddziałują na widzów grający na pełnej amplitudzie emocji aktorzy Kochanowskiego. Wszyscy czują tekst Fronia – lekko ironiczny, zarazem nie pozbawiony humoru (scena z kąpielą niemowlęcia bezcenna!). Warto zwrócić uwagę na debiutującego na opolskiej scenie Aleksandra Gałązkę, który partneruje Cecylii Caban. Jego skromna, daleka od stereotypu nerda postać programisty Janka wzbudza sympatię. Dopracowane w szczegółach, przez co bardzo realistyczne (w swoich blaskach i cieniach) są sceny z udziałem lalki-androida. To zasługa choreografki Magdaleny Kaweckiej – można momentami uwierzyć, np. w sposobie, w jaki aktorzy odkładają lalkę (którego nie powstydziłby się żaden fizjoterapeuta), że na scenie rzeczywiście widzimy śpiące niemowlę albo przynajmniej ruchomego robota.

Spektakl powstał w ramach konkursu Modelatornia, zakładającego realizację nieoczywistych, kontrowersyjnych projektów, łączących ze sobą różne estetyki i dziedziny sztuk. I słusznie, tematy poruszane przez młodych twórców są potrzebne do szerszej społecznej refleksji – w „Ono-1” to etyka w dziedzinie sztucznej inteligencji oraz środowiskowe wsparcie nie tylko dla świeżo upieczonych rodziców, ale na każdym etapie rodzicielstwa – jednocześnie wpisują się w konsekwentnie realizowany w Teatrze Kochanowskiego program artystyczny, skupiony na pogłębionej refleksji nad dylematami szeroko rozumianej klasy średniej. Myślę między innymi o spektaklach: „Bez znieczulenia” inspirowanym scenariuszem Agnieszki Holland i Andrzeja Wajdy w reżyserii Piotra Ratajczaka, „Badaniach ściśle tajnych. New Constructive Etics” Iwana Wyrypajewa, gdzie pada pytanie między innymi o możliwość eliminacji części ludzkości na przepełnionej planecie, czy poruszających trywialność codzienności „Czterech dobrych powodach by rzucić wszystko w cholerę” – obydwa w reżyserii Norberta Rakowskiego. I chociaż kameralne „Ono-1” nie powstało z takim rozmachem scenograficznym, jak wymienione spektakle, to świetnie wpisuje się w repertuar opolskiego teatru, gdzie widzowie mają możliwość usłyszenia różnych perspektyw w rozumieniu międzypokoleniowych różnic, podejścia do związku, modeli rodzicielstwa czy tradycyjnych ról społecznych. Pozwala na to zapraszanie do realizacji takich młodych twórców, jak Katarzyna Minkowska, Mira Mańka, Olga Ciężkowska czy Wera Makowskx.

Tytuł spektaklu

ONO-1

Autor(ka) tekstu

Piotr Froń

Teatr

Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu

Reżyser(ka)

Wera Makowskx

Autor(ka) recenzji

Katarzyna Lemańska

Data premiery

26.10.2024

Czas trwania

80 min. (bez przerwy)

Obsada

Cecylia Caban

Aleksander Gałązka (gościnnie)

Magdalena Maścianica

Radomir Rospondek

Monika Stanek

Konrad Wosik

Realizacja

Reżyseria i muzyka

Wera Makowskx

Tekst i dramaturgia

Piotr Froń

Scenografia, kostiumy i światło

Kalina Gałecka

Choreografia

Magdalena Kawecka

Film

Mateusz Rzońca

Inspicjentka

Katarzyna Siczewska

Zobacz także

Bądź na bieżąco!
Zapisz się do newslettera

Jeśli chcesz otrzymywać informacje dotyczące najnowszych aktualności i numerów Notatnika Teatralnego, zostaw swój adres.

Twój e-mail został zapisany