Newsy

RECENZUJEMY SEZON.
Karolina Felberg

| 4 minuty czytania | 1271 odsłon

Na marszu, który 4 czerwca przeszedł pod przewodnictwem Lecha Wałęsy oraz Donalda Tuska ulicami Warszawy, co rusz słyszałam pochodzącą z „1989” słynną już frazę „Ten tłum robi bum…”.


Po pierwsze, n
ajważniejszymi premierami kończącego się właśnie sezonu okazały się „Melodramat” Anny Smolar (premiera 20 maja 2023 w Teatrze Powszechnym im. Zygmunta Hübnera w Warszawie) oraz „Pewnego długiego dnia” Luka Percevala (premiera 23 czerwca 2023 w Narodowym Starym Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie). Co ciekawe, oba spektakle podjęły temat współuzależnienia, problematyzując tym samym figurę losu traktowaną w sztuce XIX i XX wieku po macoszemu: jako wtórną, drugorzędną, drugoplanową. W paradygmacie nowoczesności za pierwszoplanową postać uważa się bowiem osobę uzależnioną (od czegoś). Tymczasem Smolar i Perceval skupili się na osobach współuzależnionych (od kogoś), czyli bezwiednie reprodukujących, czasem przez całe życie, jedyny dostępny im (a czasem jedynym znany im) model życia rodzinnego vel (na)rodowego. Nawiasem mówiąc, zarówno w warszawskim przedstawieniu na podstawie filmu „Pętla” Marka Hłaski i Wojciecha Hasa (1957), jak i w krakowskiej realizacji na podstawie dramatu „Long Day’s Journey into Night” Eugene’a O’Neilla (1941), współuzależnienie przedstawione zostało jako kluczowa figura patriarchatu. U Precevala, urodzona w końcówce XIX wieku Mary (Małgorzata Zawadzka) całe życie pozostaje zależna – wpierw od pijącego ojca, potem od uzależnionego od alkoholu męża, któremu rodzi synów skazanych na współuzależnienie oraz dalszą reprodukcję rodzinnej traumy. Identyczna spirala (czy właśnie pętla) charakteryzuje Krystynę (Karolina Adamczyk i inni aktorzy) w spektaklu Anny Smolar. Uwspółcześniona tragedia Krystyny polega na tym, że kobieta nie chce być już tylko kochanką-ratowniczką alkoholika Kuby, ale próbuje być jego partnerką – zarówno w życiu zawodowym (oboje są aktorami), jak i w domowym. Krystyna pracuje wraz z Kubą w teatrze – próbuje więc rozdzielać pracę zawodową od życia rodzinnego i, mimo wszystko, zachowywać zdrowy balans w obu tych sferach. Kuba ignoruje jej starania i w ogóle zdaje się pozostawać mężczyzną z poprzedniej epoki – czasów genialnych mistrzów oraz wielkich artystów, którym wolno właściwie wszystko. Skoro więc współuzależnienie jest jądrem patriarchatu, to dyskusja o nim stanowi aspekt zwrotu kulturowego #MeToo. Jak kończy się spektakl Smolar? Równie niewesoło jak przedstawienie Percevala. Współuzależnienie – przede wszystkim kobiet od mężczyzn – to temat niegenerujący raczej happy endów, o czym notabene Smolar miała okazję się przekonać, kiedy w 2022 roku jako kuratorka programu rezydencji teatralnych w Komunie Warszawie opracowywała z zaproszonymi przez siebie twórcami temat „twardej miłości” – relacji polegającej na trwałej zależności od osób toksycznych (uzależnionych i uzależniających).

Po drugie, wydarzeniem sezonu był także musical „1989” Katarzyny Szyngiery (premiera 19 listopada 2022 roku w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim oraz 2 grudnia 2022 roku w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie), który w spełniony artystycznie sposób „odbija” z rąk prawicy narrację o herosach z lat 70. i 80. – Wałęsie, Frasyniuku, Kuroniu oraz ich żonach, współpracownikach, przyjaciołach. To były wielkie postaci, a songi o tym, czego dokonały, zapadają w pamięć i stają się z wolna kultowe – niczym utwory współtworzące musical „Metro”. Na marszu, który 4 czerwca przeszedł pod przewodnictwem Lecha Wałęsy oraz Donalda Tuska ulicami Warszawy, co rusz słyszałam pochodzącą z „1989” słynną już frazę „Ten tłum robi bum…”. Dzięki transformacji ustrojowej – procesowi od lat niemożebnie podważanego i zohydzanego przez polską prawicę, dzieciaki posyłane do żłobków oraz przedszkoli w stanie wojennym, w szkole podstawowej w większości zaznały jako takiego dobrostanu albo przynajmniej miały kolorowe i przebojowe dzieciństwa. Co zapamiętałam z mojego? Przede wszystkim ulgę i wdzięczność, że choć w Jugosławii trwała okrutna wojna, u nas do niczego podobnego nie doszło.

Po trzecie, w ostatnim sezonie teatralnym reaktywował się szczęśliwie „Notatnik Teatralny”, lecz jednocześnie doszło do wrogiego przejęcia redakcji „Dialogu” przez ludzi z krótkiej ławeczki ministra Glińskiego. Podmiotem stricte teatralnym, który oficjalnie nie zajął stanowiska w tej sprawie, jest miesięcznik „Teatr” – czasopismo, było nie było, patronackie. Ciekawe, czy i tu szykują się jakieś zmiany? A jeśli tak, to co je uwarunkuje? Wynik jesiennych wyborów czy jakieś inne czynniki? 

Karolina Felberg