Moment zmian
Boimy się zatem. I staramy się zrozumieć; przyjmować do wiadomości; uwzględniać; brać pod uwagę; nie zapominać o; liczyć się z; zdawać sobie sprawę, że… i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej. A może tak naprawdę jesteśmy wściekli?
(T. Stawiszyński, „Co robić przed końcem świata”, Warszawa 2021, s. 30.)
Wojna z całym swoim odwróceniem porządków, masowością intensywnych obrazów, technologią śmierci i tortur, wykracza poza jednostkowy zakres odczuwania i zrozumienia człowieka, którego percepcja przecież nieustannie stara się diagnozować co najwyżej najbliższe otoczenie i z trudem własną złożoność. Wojna nie jest dla człowieka. Nie będzie też dla teatru. Ale to właśnie człowiek jest jej narzędziem i obiektem, a teatr może reagować najszybciej. Odzywa się w tych sytuacjach nie po raz pierwszy ta znana nam z różnych etapów historii wiara, że to sztuka może zmienić pokatastroficzny krajobraz. A przynajmniej brać udział w jego ponownym projektowaniu. Wspólnotowość teatru ma przecież wpisany w swoją strukturę potencjał zmiany, a bezpośredni kontakt – tę poszukiwaną w takich momentach siłę oddziaływania.
Ukraińscy autorzy i bohaterowie tego numeru zetknęli się z brutalnością wojny, ratując się przed nią, opisując ją, pracując mimo wszystko dalej albo walcząc z bronią w ręku. Aktorzy, reżyserzy, dramatopisarze, badacze, dyrektorzy teatrów. Teksty nie dochodziły na czas, bo czas zagarniały dla siebie wybuchy i lęki. Słowa podczas redakcji wydawały się za duże lub za skromne w kontekście obrazów obok za mocnych i za blisko. To numer więc nie tylko o teatrze, to numer, w którym relacje ludzi teatru z jednego wieczoru, z ucieczki do Polski, z pierwszego dnia wojny, mobilizacji do wojska – są tak samo ważne. W ten sam sposób reaguje dzisiaj ukraiński teatr: oddaje głos, dokumentując relacje, i szuka nowych w tej rzeczywistości szans. Oddaliśmy głos autorom i twórcom z Ukrainy, zamawiając teksty bez pewności, czy znajdą dla nich przestrzeń, ale nadzieją, że mogą być symptomem stabilizacji.
Jaki jest dzisiaj teatr na Ukrainie? To teatr, na który spadła bomba. Teatr w jeszcze nieugruntowanym, ale radykalnym momencie zmiany. Zdecydowanie odcinający się od kolonialnej przeszłości, mający nadzieję na szybką reformę i fundamentalne wzmocnienie roli społecznej. Są w tym numerze ważne głosy już teraz projektujące ukraiński teatr powojenny, pierwsze rozpoznające refleksje na drodze zmiany i zdecydowane działania twórcze. W końcu jest teatr, który w schronie przeciwbombowym oddaje się do użytku zamkniętym tam ludziom, ten, który stał się centrum pomocowym i który wprost z ulicy zaprasza widzów do rozmowy. Jest też teatr, który czeka. Na nowy język, którego dopiero za chwilę można będzie szukać, ale na pewno trzeba będzie go znaleźć. Bo jak wszystko wokół, wojna niszczy też teatr. I budynki, pod którymi giną ludzie i idee.
Rejestracja momentów zmian nie jest łatwa, jak wszystkie plany i te ulegną weryfikacji, ale determinacja ludzi teatru, którym dedykujemy ten pierwszy wznowieniowy numer „Notatnika Teatralnego”, jest pewna. Podziwiam ją.
Mieliśmy wrócić po czteroletniej przerwie z zupełnie innym tematem. Nie mogliśmy wrócić z innym.
Marzena Sadocha
_________
List otwarty do Walerego Fokina, dyrektora Teatru Aleksandryjskiego w Sankt Petersburgu
Piszę ten list z bólem serca, poczuciem bezsilności i wściekłości, próbując zrozumieć sytuację, położenie, stan ducha i emocje, z jakimi musisz dzisiaj mierzyć się po niezrozumiałej dla nikogo agresji Rosji na Ukrainę.
Walery, powiedz mi jako bliski współpracownik i przyjaciel Władimira Putina, dlaczego Rosja postanowiła zniszczyć europejską demokrację, napadając na Ukrainę. Dlaczego dokonała barbarzyńskiego najazdu na swojego sąsiada? Oglądam przerażające obrazy z toczącej się wojny, na której giną niewinni ludzie, i zastanawiam się, jak to możliwe, że nasza ciężka praca nie przyniosła właściwie żadnego rezultatu. Naszą sztuką nie sprawiliśmy, że świat stał się lepszy, nie spowodowaliśmy, żeby ludzie głębiej i wrażliwiej rozumieli dzielące ich różnice. Nie otworzyliśmy granic wyobraźni na takie wartości, jak dialog, tolerancja i porozumienie. Nie uchroniliśmy się przed cenzurą i ograniczeniem praw do wolności twórczej.
Putinowski reżim konsekwentnie odbiera wolność słowa, zmuszając twórców do milczenia i konformizmu, często zamykając artystów w aresztach i zsyłając ich do łagrów. Odbiera im podstawowe prawa obywatelskie i elementarne prawo do życia. Niszczy godność i odwagę. Chcieliśmy zmieniać świat, społeczeństwo, odwrócić wektory przemocy i nienawiści. Tymczasem to świat zmienił wielu z nas, a społeczeństwo nie posłuchało naszego głosu i stanęło po stronie autorytarnej, a właściwie faszystowskiej władzy. Nasza sztuka nie ocaliła tych, którzy zginęli na wojnie w Ukrainie.
Przez wiele lat spotykaliśmy się na festiwalach teatralnych w Moskwie, Toruniu, Awinionie, Petersburgu, Wrocławiu, Paryżu etc. Pracowałeś w wielu teatrach w Polsce. Twoje przedstawienia były wielokrotnie nagradzane i chętnie oglądane przez polską publiczność. Dzisiaj, po wkroczeniu armii Twojego kraju do Ukrainy, zadaję sobie pytanie, czy znalazłeś tyle odwagi, by zaprotestować przeciwko decyzji Putina. Czy w dalszym ciągu czujesz się wolnym artystą jak w 1998 roku, kiedy w Teatrze Polskim we Wrocławiu realizowałeś „Naszego człowieka” Aleksandra Ostrowskiego?
Krzysztof Mieszkowski
26 lutego 2022