Chciałabym, żeby Dzień Teatru był Dniem Ludzi Teatru. Nie dniem kurtyny, zapadni czy mikroportu. Nie dniem artystów scenicznych, tylko też tych po zascenicznych, zakulisowych, w działach technicznych, pokojach biurowych, garderobach, pracowniach, magazynach rekwizytów, gabinetach księgowych, działach promocji, w bufetach i samochodach służbowych.
Chciałabym, żeby Dzień Teatru był Dniem Ludzi Teatru. Nie dniem na kwiaty dla niektórych i ściskanie ręki wybranym, ale dniem na mówienie prawdy o sytuacji w teatrach, na protesty, listę 21 postulatów środowiska teatralnego, żądania poprawy warunków pracy i godną płacę, okrągłe stoły z organizatorami.
Susan Sontag wspomina myśl teoretyka kina z roku 1923, który twierdził entuzjastycznie, że kino jest zwiastunem nowej ery wizualnej, „dzięki której odzyskamy nasze ciała, a zwłaszcza twarze, ponieważ stulecia dominacji druku pozbawiły je czytelności, duszy i wyrazu”1. Tamta rewolucja zwielokrotniła obrazy ciał do nadludzkich obiektów, a po odzyskaniu twarzy zrobiła z niej oderwaną od człowieka rynkową sygnaturę.
Wydaje się też, że sto lat później myślimy skromniej i mniej entuzjastycznie, próbując odzyskiwać nie generalnie, ale w ciągu kolejnych prac od nowa i jeszcze raz to, co ciągle traci „czytelność, duszę i wyraz”. W tym numerze „Notatnika Teatralnego” chcemy odzyskać widoczność twarzy, imion, nazwisk, osobowości ludzi teatru, których nie ma w zakładkach Zespół na stronach internetowych. Bo teatr się zmienia. Albo przynajmniej zaczyna.
Marzena Sadocha
1) S. Sontag, Style radykalnej woli, przeł. D. Żukowski, Kraków 2018, s. 147.