Recenzje

Szanuj moją pracę

| 11 minut czytania | 379 odsłon
fot. Bartek Warzecha
fot. Bartek Warzecha

Ich zachowanie sankcjonuje tylko panującą w zawodzie hierarchię – od rekrutacji na studia artystyczne, przez szkolne egzaminy, po starania się o angaż w teatrach czy udział w castingach do reklam, seriali i filmów. Opresyjność tych sytuacji podkreślają reżyserzy „Castingu”.

Spektakl rozpoczyna casting, w którym uczestniczy siedmioro studentów Akademii Teatralnej. Młodzi aktorzy i aktorki stoją na widowni podparci z obydwu stron o ścianę – czekają na wejście do pokoju przesłuchań. Towarzyszy im Maciej Karbowski, wcielający się w prowadzącego telewizyjny talent show, którego kulisom się przyglądamy. Karbowski prosi uczestników castingu o zaprezentowanie swoich umiejętności – w zależności od polecenia mają się wydać komiczni albo tragiczni, prezentować „lżejsze”, bardziej przystępne aktorstwo albo performatywne – niedostępne dla „zwykłego” widza. Studenci i studentki, specjalizujący się w aktorstwie dramatycznym, przypominają w tej scenie modeli-influencerów z pierwszej sceny filmu „W trójkącie” Rubena Östlunda – prowadzący zaprasza ich zresztą do pamiątkowego selfie. Sytuacja castingu uniemożliwia istnienie sfery prywatnej; przestrzeni, w której w wyciszeniu można by się przygotować do spotkania z rekruterami. Wszyscy nastawieni są na ogląd i starają się coś ugrać na swoim wizerunku – wdzięczą się do widzów i prowadzącego, są do perfekcji wykreowani (od makijażu po kostiumy, zaprojektowane przez Ninę Sakowską). Ich zachowanie sankcjonuje tylko panującą w zawodzie hierarchię – od rekrutacji na studia artystyczne, przez szkolne egzaminy, po starania się o angaż w teatrach czy udział w castingach do reklam, seriali i filmów. Opresyjność tych sytuacji podkreślają reżyserzy „Castingu”, Mateusz Atman i Agnieszka Jakimiak, którzy niewidoczni na scenie, oschle wydają studentom dyspozycje przez interkom.

Stuminutowy spektakl prezentowany w Teatrze Collegium Nobilium dzieli się na trzy części. Pierwsza pokazuje kulisy przesłuchań i presję, którą do dzisiaj pamiętam z kolejki na przesłuchania na studia aktorskie we Wrocławiu. Towarzyszyłam koleżance, ale i mnie udzieliło się zdenerwowanie i zwątpienie w siebie, kiedy obserwowałam na korytarzu popisy umiejętności współuczestników, którzy chcieli pokazać się z jak najlepszej strony i onieśmielić pozostałych. Druga część to właściwy casting. Twórcy – na metapoziomie – porównują format rozmowy kwalifikacyjnej do Szekspirowskiego „być albo nie być”, dlatego proponują studentom zmierzyć się z monologiem Hamleta w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka, co jest ponoć marzeniem wszystkich aktorów i aktorek, którego większość nie ziszcza poza szkolnymi etiudami. Ponoć – ponieważ na wyświetlanych nagraniach z prób aktorzy w niepretensjonalny sposób dzielą się swoimi marzeniami i wartościami, które wyznają, związanymi z relacjami z najbliższymi, dobrostanem czy ekologią. Jakoś nikt nie wspomina o roli Hamleta…

Minimalistyczna przestrzeń autorstwa Mateusza Atmana i Niny Sakowskiej to klasyczny white box – w głębi sceny ekran, na podłodze biała baletówka, z boku ruchome wieszaki na kostiumy. Pierwsza do castingu staje na scenie Emilia Florczak. Jakimiak i Altman proszą ją o interpretację monologu w wersji feministycznej. Ruchowa, subtelna choreografia aktorki z czaszką, eksponująca jej kobiece ciało – przede wszystkim nogi – koresponduje ze zmianą w monologu form czasownikowych na żeńskie. Jej występ, podobnie jak pozostałe osoby aktorskie, rejestrowany jest na kamerze i wyświetlany na ekranie. Twórcy zaprosili do komisji kwalifikacyjnej reżyserów i krytyków, którzy – także przez głośnik – w indywidualnym trybie zadają kandydatom i kandydatkom zadania. Piotr Gruszczyński, wicedyrektor do spraw programowych Nowego Teatru w Warszawie i dramaturg Krzysztofa Warlikowskiego, prosi Kamila Książka o prezentację w nurcie postdramatycznym. Trzymający w napięciu, efektowny wizualnie pokaz aktora, który performuje jedynie za pomocą ciała i ruchu, ubrany w długą, białą krynolinę, jest dobitną odpowiedzią studenta AT na słowa Moniki Strzępki z kontrowersyjnej rozmowy z Magdaleną Rigamonti [1]. Była już dyrektorka Teatru Dramatycznego w Warszawie zarzucała warszawskiej uczelni, że jej absolwenci nie opanowali performerskich umiejętności ani nie reprezentują „zaangażowanej, krytycznej postawy”, wymaganej w pracy w dzisiejszym poszukującym teatrze artystycznym. Książek w swojej indywidualnej scenie przedstawia warsztat o wysokiej sprawności fizycznej, nieoparty na konwencjonalnym aktorstwie wcieleniowym, który sugerowała Strzępka. Witold Mrozek, krytyk teatralny i dziennikarz zajmujący się między innymi teatrem politycznym, proponuje Idze Szubelak polityczną interpretację wybranego monologu. Aktorka, siedząc okrakiem na bębnie i wykonując rytmicznie uderzenia, z mocą recytuje fragment „Hamletamaszyny” Heinera Müllera. Na prośbę reżyserki Weroniki Szczawińskiej, znanej z wyrafinowanych intelektualnie, postdramatycznych spektakli, Karbowski w osobistym wykonaniu łączy kwestie Hamleta w poetyckim przekładzie Jarosława Iwaszkiewicza. Mimo że wszystkie osoby aktorskie prezentują wyrównany, wysoki poziom warsztatu i proponują indywidualne podejścia w konstruowaniu ról, po czwartym występie widzowie mogliby odczuć już znużenie powielanym formatem. Jakimiak i Altman mają jednak bardzo dobre wyczucie dramaturgiczne – następuje trzecia część.

 [1] Monika Strzępka: „Aktor to miał być mój największy wróg”, rozmawiała Magdalena Rigamonti, Onet.pl z 28 października 2023

W ostatniej odsłonie tytułowego castingu twórcy rozmontowują programy typu „Mam talent”, obsadzając wszystkich aktorów i aktorki naprzemiennie w rolach egzaminujących i egzaminowanych. Studenci pokazują te sceny w wielkim przerysowaniu, ale jeśli tak w przeszłości wyglądały egzaminy do szkół artystycznych (a taka obrosła wokół nich „zła sława”, z którą obecne władze AT walczyły, likwidując chociażby fuksówki i tak zwany „rok selekcyjny” oraz czyniąc proces rekrutacji bardziej transparentnym i dostępnym także dla osób ze szczególnymi potrzebami), to niegdyś nie istniały żadne systemowo przyjęte, merytoryczne kryteria oceny w rekrutacji. Scena przesłuchań aktorskich to farsa na „widzimisię” egzaminatorów i castingujących, zainteresowanych bardziej własnym towarzystwem niż oceną umiejętności młodych aktorów i aktorek. Sama pamiętam anegdotę z rekrutacji na jedną z uczelni artystycznych, w której student miał za zadanie zaskoczyć komisję, więc podszedł do jednego z pedagogów, by nożyczkami rozciąć mu krawat. Michał Kaszyński nie posuwa się aż do tego, ale performuje pod ścianą monolog „Hamleta”, mrucząc coś niezrozumiale, odwrócony tyłem do publiczności, co spotyka się z aplauzem komisji castingowej.

„Casting” wpisuje się w nurt spektakli dyplomowych, autotematyzujących kondycję zawodu aktora. W 2019 roku w bardzo dobrze przyjętym przez krytykę i publiczność „Słabym roku” w reżyserii Martyny Majewskiej studenci IV roku Wydziału Lalkarskiego Akademii Sztuk Teatralnych Filii we Wrocławiu podzielili się swoimi doświadczeniami debiutantów. W opisie przedstawienia określili je jako „szczery manifest”, co zmieniło się w ponury żart, kiedy władze wydziału nie chciały początkowo wysłać spektaklu na Festiwal Szkół Teatralnych w Łodzi, ponieważ ich zdaniem nie spełniał wymogu regulaminowego, czyli swoją ,,lalkowością” nie reprezentował specyfiki wydziału. Obsada „Słabego roku” i swoim bardzo dobrym spektaklem, i swoją determinacją, by zaprezentować się razem z innymi dyplomami, zapoczątkowała środowiskową dyskusję na temat roli aktora lalkarza i artysty w ogóle. To moje pobożne życzenie, aby „Casting” miał równie duży wpływ na zmiany metod oceniania aktorów i ich wejście w zawód.

Spektakl Jakimiak i Altmana nie jest w Akademii Teatralnej odosobnioną propozycją repertuarową dotyczącą odpowiedzialności za proces twórczy. W grudniu w filii w Białymstoku odbywała się premiera aktorskiego spektaklu dyplomowego „Drama Club” w reżyserii Katarzyny Minkowskiej, w której twórcy koncentrowali się nad kondycją psychiczną młodych ludzi – bardzo ważnym problemem poruszanym obecnie w szkołach artystycznych. Obydwa spektakle – z różną intensyfikacją – podejmują temat wpływu presji środowiska i stresu w pracy na wypalenie zawodowe i dobrostan psychiczny. Bardzo różnią się natomiast sposobem, w jakim podchodzą do wytycznych programowych, według których dyplom służy im do jak najszerszej prezentacji umiejętności, które osoby nabyły w toku studiów, w tym umiejętności budowania postaci scenicznej i przeprowadzenie jej przebiegu psychologiczno-emocjonalnego. Współpracownicy Minkowskiej stworzyli pełnowymiarowe postaci, prezentując swoim warsztatem umiejętności z zakresu współczesnych technik aktorskich, improwizacji, psychodramy, animacji przedmiotu, śpiewu czy tańca. Jakimiak i Altmana bardziej niż klasyczne konstruowanie postaci interesuje precyzyjna konstrukcja dramaturgiczna wydobywająca krytyczny potencjał spektaklu. Wszystkie działania aktorskie (które wartościują aktorstwo wcieleniowe jako marginalne) wzmacniają kwestie etycznej promocji młodych aktorów na rynku pracy. Najsilniej widoczne jest to w etiudach dwóch aktorek. Helena Rząsa w emocjonalnym monologu odmawia udziału w castingu do sztuki Szekspira, powołując się na przemocowy charakter jego dramatów, reprodukujących seksizm i umacniających patriarchat. Rząsa powtarza tym samym deklarację młodego pokolenia twórczyń, którą po raz pierwszy tak wyraziście oglądałam na scenie w sezonie 2017/2018 w feministycznych dyplomach: „HMLT” Magdy Szpecht, „Szukając Romea” Klaudii Hartung-Wójciak i w „#Gwałcie na Lukrecji” w reżyserii Marcina Libera na podstawie dramaturgii Martyny Wawrzyniak. Z kolei Hanna Wojtóściszyn w pełnej emocji, nieco tricksterskiej scenie opowiada o zeszłorocznym castingu do roli Hamleta w krakowskim Teatrze Stu. Wzięło w nim udział stu aktorów, którzy przed dyrektorem Krzysztofem Jasińskim mieli zaprezentować się nie indywidualnie, ale w kilkuosobowych grupach – każdy miał szansę jedynie się przestawić i dodać kilka zdań o sobie. Szansę, aby powiedzieć przygotowany monolog, dostało jedynie piętnastu mężczyzn, wyselekcjonowanych wyłącznie na podstawie prezencji i indywidualnych upodobań dyrektora (w udzielonych wywiadach zadowolonego zresztą z przebiegu castingu). Wojtóściszyn odwołuje się do wpisu Daniela Zawady w mediach społecznościowych, który zatytułował: „Szanuj moją pracę”. Aktor otworzył dyskusję, dlaczego organizatorzy castingu nie przeprowadzili wcześniejszej selekcji na podstawie zdjęć, tym samym nie narażając kandydatów na koszty przyjazdu i włożony czas w przygotowanie monologu: „Moje pokolenie już nie godzi się na przedmiotowe i patriarchalne traktowane. Coraz bardziej misyjność tego zawodu chcemy zastępować szacunkiem do wkładanej przez nas pracy. (…) Wydaje mi się, że zwykła ludzka przyzwoitość nakazywałaby przynajmniej wysłuchać fragmentu przygotowanych monologów każdej z osób, które poświęciły swoją energię, aby przyjechać na casting”.

Ostatni monolog prezentuje Michał Kaszyński, udający małpę. Wtórują mu pozostałe aktorki i aktorzy – poruszają się w pozycji schylonej, pomagając sobie na czworakach, drapią się i iskają, zwieszają się na sztankietach, które zjechały nisko nad scenę. Za ruch sceniczny odpowiadał w „Castingu” Oskar Malinowski. Równie efektowna co „małpia” scena była choreograficzna etiuda z udziałem całego zespołu zamykająca pierwszą część spektaklu. Występ Kaszyńskiego to kolejne nawiązanie do kinematografii Östlunda. W „The Square” w trakcie wykwintnego bankietu środowiska sztuk wizualnych (kuratorów, mecenasów, kolekcjonerów i artystów) odbywa się performans człowieka-małpy. Póki performer nie okazuje agresji, wywołuje w zgromadzonych jedynie pobłażliwy śmiech. Wybudza ich z odbiorczego impasu, dopiero gdy rzuca się na jedną z gościń, która wbrew zakazowi pokazała na twarzy uczucia. Kaszyński w swoim monologu nie interpretuje wprost sceny z filmu Östlunda, ale w łagodniejszy i mniej przewrotny sposób krytykuje przeświadczenie, że aktor jest jedynie od bezmyślnego małpowania.

„Casting” pokazuje presję, jaką odczuwają nie tylko przedstawiciele zawodów artystycznych (aktorzy, modele, prezenterzy telewizyjni), ale wszystkich tych, których efekty pracy są oceniane w porównaniu do innych. Sama borykam się z zaniżoną oceną dotyczącą własnych tekstów. Obawiam się, że wypadnę w wyniku jakiegoś błędu z rynkowego obiegu – chociażby dlatego, że oddałam niniejszy tekst z dużym opóźnieniem (wynikającym z przepracowania i życia w prekaryjnej nadprodukcji) albo po prostu dlatego, że moja recenzja może mieć za niską wartość. Wszystkim współtwórcom (za scenariusz odpowiadają osoby aktorskie) udało się z dużym poczuciem czarnego humoru podejść do bardzo newralgicznych kwestii dotyczących nie tylko systemu oceny rynkowej, ale i własnej, kruchej samooceny. Na tym poziomie „Casting” okazuje się oczyszczający.

Tytuł spektaklu

Casting

Teatr

Akademia Teatralna, Teatr Collegium Nobilium

Reżyser(ka)

Mateusz Atman i Agnieszka Jakimiak

Autor(ka) recenzji

Katarzyna Lemańska

Data premiery

12.01.2024

Czas trwania

100 minut

Obsada

Emilia Florczak

Maciej Karbowski

Michał Kaszyński

Kamil Książek

Helena Rząsa

Iga Szubelak

Hanna Wojtóściszyn

Realizacja

reżyseria

Mateusz Atman i Agnieszka Jakimiak

scenariusz

Emilia Florczak, Maciej Karbowski, Michał Kaszyński, Kamil Książek, Helena Rząsa, Iga Szubelak, Hanna Wojtóściszyn, Agnieszka Jakimiak, Mateusz Atman

choreografia

Oskar Malinowski

przestrzeń

Mateusz Atman i Nina Sakowska

kostiumy

Nina Sakowska

opracowanie muzyczne

Marek Zawadzki

asystentury

Aleksandra Bratkowska, Agata Krolow, Dominik Rubaj

Zobacz także

Bądź na bieżąco!
Zapisz się do newslettera

Jeśli chcesz otrzymywać informacje dotyczące najnowszych aktualności i numerów Notatnika Teatralnego, zostaw swój adres.

Twój e-mail został zapisany