Ilu ludzi rocznie odchodzi z zawodu? Jaki procent absolwentów ma pracę? Ile premier rocznie można zrobić, żeby przeżyć finansowo, ale również zachować zdrowie psychiczne?
Pisanie o teatrze ma jedną wielką wadę. Siłą rzeczy opiera się na plotkach, wyobrażeniach i interpretacjach. Dzielimy się chętnie naszymi ostatnimi przeżyciami po premierze, usiłujemy ustalić, kto kandyduje na jakie dyrektorskie stanowisko w tajnych konkursach, odgadujemy z poszlak, jaką znany nam teatr przybierze linię programową. Zastanawiamy się, gdzie podziała się pracująca kiedyś w większości polskich teatrów reżyserka, co stało się z młodym obiecującym dramaturgiem. Cieszymy się lub nie z czyjegoś powrotu na scenę. Próbujemy odgadnąć swoje na niej aktualne miejsce.
Wszystko w ramach rozmów nomen omen kuluarowych. Odbywanych w zmieniącym się ciągle gronie w różnym stadium nerwicy lub nagłego podekscytowania.
Od wielu lat usiłuję uporządkować sobie nabywaną w ten nietypowy sposób wiedzę, usiłuję ją zdobywać wypytując, naciągając na zwierzenia, nie dla smaku plotek bynajmniej, choć cały anturaż nie wskazuje na aspekt badawczy tego przedsięwzięcia. Wszystko to po to, żeby móc polizać palec, wyciągnąć go w górę i dowiedzieć się skąd wieje wiatr i gdzie my wszyscy w ogóle płyniemy…
Najgorzej, gdy odpuszczę na chwilę, gdy opadnie mój zapał, gdy zmęczę się i postanowię wyłączyć się z biegu wydarzeń, tyleż dla zachowania higieny umysłu, co z bezsilności. Staram się być otwarta na wszystkie głosy, wsłuchująca się w problemy, które są poruszane w rozmowach. Poruszane jakby z nadzieją, że ktoś coś wreszcie z tym zrobi. Chyba jakiś Duch – Pradawny Spiritus Movens Teatru, bo wypowiadane w teatralnych czterech ścianach grzechy i zażalenia nie mają szansy przedostać się poza mury, stać się skrzydlatą myślą, która wprowadzi niezbędną i konieczną zmianę. Zamiast tego myśl stacza się, ścieka po ścianach w których się urodziła, by wsiąknąć w deski, które nie jedno widziały i niejedno jeszcze wytrzymają.
Moje zmęczenie bierze się z poczucia wyimkowości wiedzy na temat świata, któremu chcę pomóc, moje dopadające mnie czasem zwątpienie bierze się z… braku statystyki!
Jeżeli w powietrzu czuć ferment zmiany, głosy falują uniesieniem nieugaszonej potrzeby wykrzyczenia swoich racji, głowy buzują od pomysłów na zmianę – potrzeba nam statystyki! Potrzeba nam twardych danych zebranych z tych premierowych rozmów, z tych kuluarowych zwierzeń. Musimy odpowiedzieć sobie na podstawowe pytania. Ilu jest rocznie debiutantów? Ile trwa przeciętna kadencja dyrektorska? Ile czasu trwa statystyczna kariera absolwenta? Jak długie są nasze przerwy w pracy? I czym się wtedy zajmujemy? Jak często spotyka nas przemoc? Ze strony reżyserów? Ze strony aktorów? Ze strony… dyrektorów? Przemoc ekonomiczna, słowna, seksualna? Przemoc wynikająca z władzy? Jak często statystycznie przesuwane są projekty teatralne? I z czego to wynika? Ile aktorek po czterdziestce ma satysfakcjonujące życie zawodowe? Ile procent aktorów gra w serialach lub filmach? I jaką część swojego życia artystycznego spędzają w teatrze? Jaki jest dostęp do kultury na prowincji? Ilu ludzi rocznie odchodzi z zawodu? Jaki procent absolwentów ma pracę? Ile premier rocznie można zrobić, żeby przeżyć finansowo, ale również zachować zdrowie psychiczne? Ile czasu freelanser teatralny przemierzający Polskę wzdłuż i wszerz spędza w domu?
Te pytania galopują mi przez głowę i mnożą się w nieskończoność. Bo też środowisko zawodowe, w jakim przyszło mi działać charakteryzuje się wielką dynamiką, wieloma zmiennymi, różnicami wynikającymi ze specyfiki poszczególnych specjalności. Nie da się oddolnie uporządkować całego tego ogromu. To tak jakby siedząc przy swoim biurku sterować ruchem drogowym w Szanghaju… Można się owszem na to porwać, ale coś czuję, że należy zawezwać na pomoc specjalistów: ministrów, doradców, ekspertów, urzędników, naukowców, teatrologów, socjologów, statystyków, menadżerów i prawników. Możemy nadal jako twórcy dokładać wszelkich starań, żeby zreformować szeroko pojętą kulturę w Polsce. Możemy być sygnalistami, diagnostami, możemy wskazywać ścieżki rozwoju, ale nie obędziemy się bez pomocy.
Także, moi mili specjaliści, do roboty! Królestwo za statystykę!
Małgorzata Maciejewska